- Absurdalna jest jakakolwiek sugestia, jakobym oskarżał ministra spraw wewnętrznych, że dokonał prowokacji pod ambasadą rosyjską - powiedział Wojtunik, który w czwartek przedstawiał w Senacie informacje na temat działalności CBA w 2014 roku.- Możemy się różnić w pewnych poglądach z ministrem Sienkiewiczem na temat sposobu zarządzania różnymi instytucjami, ale to nie oznacza, że nie uważam ministra Sienkiewicza za osobę propaństwową, pryncypialną i nastawioną patriotycznie do swoich obowiązków - mówił Wojtunik, który odpowiadał na pytanie senatora Macieja Klimy o nagranie jego rozmowy z Elżbietą Bieńkowską, ujawnione przez tygodnik "Do Rzeczy". Podkreślał, że jakiekolwiek sugerowanie, że Sienkiewicz podjął się działań niezgodnych z prawem jest nieuprawnione. - Ja niczego takiego nie powiedziałem - zaznaczył. Szef CBA wyjaśniał też, że ostatnio był za granicą, więc nie zdążył dobrze zapoznać się z ujawnionymi nagraniami z jego spotkania z minister Elżbietą Bieńkowską. Trudno mu więc ocenić, mówił, "na ile jest to wszystko oryginalne". - Pamiętam niektóre tematy, które poruszaliśmy, one są podobne do tego, co jest opisane w tygodniku, jednak uważam, że doszło tutaj do pewnej manipulacji i nieporozumienia - powiedział. Zdaniem Wojtunika z tego, co jest zarejestrowane "wyciąga się niewłaściwe wnioski". W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" opublikował fragmenty rozmowy, która miała zostać podsłuchana 5 czerwca 2014 roku w restauracji "Sowa i Przyjaciele". Według tygodnika podczas rozmowy ówczesnej wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem miała paść sugestia, że Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki przed rosyjską ambasadą. "Widzisz, ale facet nauczył ich (Sienkiewicz - red.), że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką... wiesz z takiego..." - brzmi fragment wypowiedzi przypisanej Wojtunikowi przez "Do Rzeczy". "Stanowczo oświadczam, że sugerowanie, jakoby szef CBA Paweł Wojtunik powiedział, że policja na zlecenie ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza miała podpalić budkę przy ambasadzie, jest niedorzecznością, nadużyciem, nieprawdziwym twierdzeniem i sprawia wrażenie celowej manipulacji. Nieprzypadkowy jest też według mnie termin ukazania się tego artykułu. Odczytuję go jako próbę uwikłania CBA w bieżące wydarzenia polityczne. Stanowczo oświadczam, że Paweł Wojtunik nigdy nie twierdził, by ktokolwiek, a tym bardziej urzędujący minister, wydawał polecenia celowego podpalenia budki" - komentował publikację rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. Sam Sienkiewicz w poniedziałek w Radiu ZET określił tę informację jako "bzdurę i absurd". To "kolejna historia z taśmami nie wiadomo skąd wziętymi, których głównym oskarżeniem jest to, że niemal wręcz własnoręcznie spaliłem budkę pod ambasadą rosyjską. Szkoda, że nie ma infografiki, jak tam osobiście z hubką i krzesiwem idę, no ale to już jest taki poziom absurdu, że wolałabym tego nie komentować. Niedługo się dowiem, że czarną wołgą porywam dzieci, albo wywołałem wojnę rosyjsko-ukraińską. Jest pewien poziom absurdu, w którym można brać udział, i taki, w którym nie, ja wolałbym w tym absurdzie nie brać udziału" - zastrzegł Sienkiewicz. - Ja nie mam nic więcej do powiedzenia, oprócz tego, że to jest bzdura i absurd, i mam nadzieję, że to się okaże jakimś kompletnym nieporozumieniem. Aż mi się nie chce wierzyć, że szef służby opowiada takie androny - dodał. Chodzi o incydent, do którego doszło podczas zorganizowanego w Warszawie przez środowiska narodowe 11 listopada 2013 r. Marszu Niepodległości. Podpalona została wówczas budka wartownicza przy ambasadzie rosyjskiej, śmietnikowa altana i m.in. instalacja "Tęcza" na pl. Zbawiciela. Zatrzymano ponad 70 osób. Po 11 listopada za absolutnie skandaliczne wydarzenia pod ambasadą rosyjską przeprosił prezydent Bronisław Komorowski, a głębokie ubolewanie w związku z incydentami wyraziło MSZ. Śledztwo ws. spalenia budki zostało ostatecznie umorzone z powodu niewykrycia sprawców.