PAP: Panie ministrze, prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że chce budować z krajami Europy Środkowo-Wschodniej od basenu Morza Bałtyckiego, aż po Adriatyk partnerski blok państw. Jaka miałaby być formuła tego bloku? Czy miałby on być sformalizowany? Czy zakłada on rozszerzenie Grupy Wyszehradzkiej? Czy oznacza to porzucenie pomysłu Grupy Wyszehradzkiej? Krzysztof Szczerski: - Prezydent Andrzej Duda chce wzmocnić współpracę w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Chce też szukać szerszego porozumienia środkowoeuropejskiego. Te inicjatywy się nie wykluczają. Pierwsze spotkania prezydenta z politykami środkowoeuropejskimi będą służyć określeniu przestrzeni zgody w oparciu o diagnozę wspólnych interesów. Prezydent Duda podkreśla, że chce prowadzić politykę realną, a nie rytualną. Dlatego wspólnota państw środkowoeuropejskich powinna być budowana na twardych faktach. Nasza propozycja będzie oparta na dwóch filarach współdziałania: bezpieczeństwie i współpracy gospodarczej. - Zmiana geopolityczna na Wschodzie głęboko dotknęła cały region, stąd potrzeba wypracowania wspólnego stanowiska w kwestii bezpieczeństwa. Właśnie temu służyć będzie planowany listopadowy miniszczyt NATO w Bukareszcie, na który prezydent Duda razem z prezydentem Rumunii zaprosi wszystkich przywódców tej części Europy. Chodzi o to, żeby jeszcze przed szczytem NATO w Warszawie wysłać sygnał o środkowoeuropejskiej jedności. - Współpraca gospodarcza zakłada natomiast kooperację inwestycyjną. Istnieje oczywisty element konkurencji między naszymi państwami, ale jest wyraźny obszar współpracy. Chodzi głównie o inwestycje infrastrukturalne, energetyczne i ekologiczne. Czy możliwe jest nowe otwarcie w relacjach z Litwą? - Na pewno zmiana stanu obecnego, co można nazwać "nowym otwarciem" w relacjach z Litwą, jest potrzebna. Ważne będą w tej sprawie sygnały, jakie dotrą z Wilna, bo obecna polityka nie może być kontynuowana, gdyż blokuje możliwość ściślejszej współpracy, a przez to obniża spójność naszego regionu. Porozumienie z Litwą jest potrzebne do zbudowania ściślejszego porozumienia między państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Jestem pewien, że wszyscy nasi partnerzy z uwagą przyjęli deklarację wygłoszoną przez pana prezydenta podczas orędzia inauguracyjnego, że kwestia praw Polaków za granicą oraz sytuacji Polonii będzie jednym z fundamentalnych punktów prezydentury Andrzeja Dudy. Prawa polskiej mniejszości muszą być uwzględniane i respektowane w każdym kraju. Prezydent zapowiada, że zadaniem na najbliższy czas jest wzmocnienie gwarancji bezpieczeństwa w ramach NATO w Polsce i krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Zbliża się szczyt NATO w Warszawie. O jakie konkretnie gwarancje zabiegamy, ilu żołnierzy NATO miałoby u nas stacjonować, ile baz miałoby się u nas znaleźć? - Pan prezydent będzie dążył do tego, żeby szczyt NATO w Warszawie miał charakter strategiczny. Szczyt w Newport był szczytem doraźnej odpowiedzi na zmianę sytuacji we wschodnim sąsiedztwie Sojuszu związanej z konfliktem rosyjsko-ukraińskim. To był krok w dobrym kierunku. Szczyt w Warszawie powinien natomiast przynieść strategiczne wnioski wynikające ze zmiany geopolitycznej w regionie. - Chcemy, żeby terytorium Polski stało się istotnym obronnie terytorium NATO. To kluczowe, aby zwiększyć bezpieczeństwo Polski i naszą siłę odstraszania. Koszt ataku na Polskę powinien być tak wysoki, żeby nikt nie mógł sobie na to pozwolić. Chodzi więc nam o pokojowy, defensywny, obronno-prewencyjny charakter obecności sił NATO w Polsce. - Naszym zdaniem wariantem w tym celu optymalnym byłaby stała obecność baz NATO na terytorium państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym także w Polsce. Pojawiają się zarzuty części prasy niemieckiej, że to, co proponuje prezydent Andrzej Duda i to, o czym pan powiedział, jest złamaniem ustaleń szczytu NATO w Newport dotyczących tzw. szpicy.- To teza głoszona przez niektórych publicystów, do czego mają prawo. Ale w relacjach dyplomatycznych istotna jest opinia niemieckiego rządu. Dlatego w jedną ze swych pierwszych wizyt prezydent uda się do Berlina, gdzie spotka się z prezydentem Joachimem Gauckiem, kanclerz Angelą Merkel i ministrem spraw zagranicznych Frankiem-Walterem Steinmeierem. Kwestia stałej obecności wojsk NATO w Polsce będzie jednym z głównych tematów podnoszonych przez stronę polską. - Jednocześnie chcę podkreślić, że pan prezydent jasno deklaruje, iż na szczycie NATO w Warszawie podjęte zostaną tylko takie decyzje, na które zgodzą się wszyscy sojusznicy. Wprowadzenie napięć czy podziałów w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego byłoby bardzo szkodliwe, dlatego całkowicie odrzucamy taką ewentualność. Wśród państw Sojuszu nie ma dziś powszechnej zgody na przeniesienie znaczących elementów infrastruktury wojskowej na obszar wschodniej flanki NATO. Mamy więc rok, aby przekonać sojuszników do naszych racji. Ostateczny efekt będzie wynikiem konsensusu. Czy prezydent i MON mówią tym samym językiem ws. zwiększania gwarancji NATO? Czy nie widzi Pan tu dwugłosu? - Dwugłosu być nie może, bo polityka zagraniczna i obronna Polski jest jedna. W kontekście szczytu Sojuszu w 2016 roku w Warszawie przez najbliższy rok odbywać się będą intensywne rozmowy z ministrem obrony i ministrem spraw zagranicznych. Zarówno organizacja szczytu w Warszawie, jak i docelowe zwiększenie gwarancji NATO wymaga wielokanałowej akcji dyplomatycznej i działania ciągłego, wykraczającego poza horyzont obecnej kadencji parlamentu. Jakie są - według prezydenta - warunki partnerskich stosunków Polski z Niemcami? - Polska uznaje i rozumie rolę Niemiec w Europie i w świecie. Niemcy są naszym sąsiadem o największym potencjale ekonomicznym i politycznym. To oczywiste, że relacje z Niemcami są dla Polski strategiczne. Chodzi jednak o to, żeby w każdej sytuacji druga strona w swych decyzjach brała pod uwagę opinię partnera. Czyli teraz Niemcy nie biorą pod uwagę naszego zdania? - Można łatwo podać przykłady z historii, jak choćby decyzja o budowie Gazociągu Północnego, w których nasze zdanie rzeczywiście nie było w dostatecznym stopniu uwzględnione. Jeżeli chodzi o kwestię umieszczenia infrastruktury i żołnierzy NATO w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce, niektóre niemieckie kręgi opiniodawcze również wydają się nieczułe na nasze argumenty. Ale my chcemy rozmawiać. - Sądzę, że "złotą formułą" dla relacji polsko-niemieckich, która powinna znaleźć odzwierciedlenie w rzeczywistości, są słowa samej Angeli Merkel: "kanclerz Niemiec każdorazowo lecąc do Moskwy będzie lądował w Warszawie". Jeżeli doprowadzilibyśmy do sytuacji, w której kanclerz Niemiec prowadząc politykę wschodnią będzie brał pod uwagę głos Polski, to jest to dla nas rozwiązanie optymalne. Te słowa to pewien skrót myślowy odnoszący się do całościowego opisu dobrych relacji z naszym zachodnim sąsiadem, nie ograniczają się więc one tylko do kwestii geopolitycznych. Sam pan minister nawiązał do naszego drugiego sąsiada. Czy pan prezydent będzie zabiegał o naprawę stosunków politycznych z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Jeśli tak, to w jaki sposób? - Klucz do poprawy w relacjach polsko-rosyjskich leży dziś w Moskwie. Zmiana polityki rosyjskiej w kierunku przestrzegania prawa międzynarodowego, budowania wzajemnego zaufania, bezpieczeństwa i stabilności w Europie otwarłaby drogę do zmiany relacji pomiędzy Rosją a Zachodem, które obecnie opierają się na polityce sankcji. - Dzisiaj jest to jedyna formalna i słuszna odpowiedź wolnego świata na sytuację, w której jakiś kraj łamie prawo międzynarodowe. Prezydent Duda oczywiście tę politykę sankcji uznaje. Aczkolwiek na poziomie społeczeństw warto podtrzymywać dobre relacje, ponieważ Rosjanie są naszymi sąsiadami. Rzeczywiście, kiedy dziś mówimy o dobrych relacjach polsko-rosyjskich, wydają się one rzeczą bardzo trudną, ale przecież nie są z definicji niemożliwe. W Rosji znajduje się nadal wrak samolotu Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Pojawiają się apele do prezydenta, aby doprowadził do zwrotu dowodów, w tym wraku samolotu. - Kwestia smoleńska może zostać rozwiązania wyłącznie wtedy, gdy będziemy mieli do czynienia z pełną integracją działań całego aparatu państwa polskiego - zarówno rządu, jak i prezydenta. Prezydent mówił o zmianie tzw. formatu normandzkiego. Jak powinny wyglądać nasze relacje z Ukrainą? - Jesteśmy już po pierwszej, telefonicznej, bezpośredniej rozmowie prezydenta Dudy z prezydentem Poroszenko. Panowie prezydenci zgodzili się co do tego, że potrzebna jest dziś mobilizacja sojuszników pokoju wobec pogarszania się sytuacji we wschodniej Ukrainie, gdzie znów prawie codziennie giną dzisiaj ludzie, w tym cywile. Polska, jak deklarował nasz prezydent, jest gotowa w takiej wspólnej inicjatywie na rzecz pokoju uczestniczyć. Jak ocenia pan działania Donalda Tuska jako szefa Rady Europejskiej. Czy polskie władze, w tym prezydent podtrzymają rekomendację dla Tuska po 2,5 roku urzędowania na tym stanowisku? - Prezydent wyraźnie powiedział, że jest zadowolony z każdej sytuacji, w której Polak zajmuje ważne stanowisko w instytucjach międzynarodowych, pamiętając zarazem o kraju, z którego pochodzi. Polacy czuliby satysfakcję, gdyby po 2,5 roku pełnienia funkcji przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska można było stwierdzić, że pracując dla Europy służył również podnoszeniu prestiżu Rzeczypospolitej Polskiej. Czyli jakiej decyzji można się spodziewać po 2,5 roku urzędowania Tuska jako szefa Rady Europejskiej? - Takiej, która przyniesie wzrost znaczenia Polski w Unii Europejskiej. W wywiadzie dla "Financial Times" prezydent Duda ocenił, że Europa przyjmuje zbyt daleko idące zobowiązania ograniczające konkurencyjność Polski, w kwestii wykorzystywania energii z węgla. Czy prezydent będzie chciał wpływać na politykę klimatyczną, na przykład poprzez udział w szczytach? - W pierwszych miesiącach urzędowania prezydenta Dudy odbędzie się szczyt klimatyczny w Paryżu. Można się spodziewać, że pan prezydent wyrazi wolę aktywnego uczestniczenia w wypracowaniu polskiego stanowiska na to ważne spotkanie, konsultując je z rządem. Ze strony ministra środowiska jest gotowość, aby przeprowadzić rozmowę z prezydentem na temat tego szczytu. Jeśli chodzi o MSZ, czy już jest wypracowana jakaś formuła spotkań, cyklicznej współpracy? - Z MSZ współpracujemy na bieżąco. W wyjazdach zagranicznych Panu prezydentowi będzie towarzyszył odpowiedni wiceminister spraw zagranicznych, a na Forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ - zgodnie ze wstępną deklaracją - będzie to szef MSZ, Pan Grzegorz Schetyna. W kwestii bieżącego prowadzenia polityki zagranicznej nie ma tu więc żadnej blokady, tak jak jest to możliwe w warunkach koabitacji. Czy są już uzgodnienia dotyczące reprezentacji na unijnych szczytach? - O tym rozmowy jeszcze nie było. Ale pan prezydent mówił wyraźnie, że jemu bardziej zależy na treści stanowiska polskiego niż na przyjętej formule tworzenia polskiej delegacji na szczyty unijne, tym bardziej, że w tej sprawie wypowiadał się już Trybunał Konstytucyjny. Chodzi o to, żeby polską politykę zagraniczną uczynić spójną; żeby prezydent był aktywnym uczestnikiem formułowania polskiego stanowiska w kwestiach zagranicznych, bo on odpowiada za Polskę jako głowa naszego państwa. (PAP) Rozmawiali Tomasz Grodecki i Katarzyna Nocuń