W Brukseli w czwartek rozpoczął się szczyt UE poświęcony sytuacji na Ukrainie oraz planowi inwestycyjnemu szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera; to pierwsze spotkanie szefów państw i rządów Unii pod przewodnictwem nowego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który sprawuje tę funkcję od 1 grudnia.- Ten start to falstart - ocenił Szczerski na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie. Według niego, Tusk "zmarnował szansę na to, by pomóc Polsce i by pokazać polską politykę, jako ważną politykę europejską". Zdaniem Szczerskiego, "nie było lepszego momentu, by pokazać Polskę jako istotne państwa UE niż, ten by bezpośrednio po ważnej politycznie wizycie prezydenta Ukrainy w Warszawie, następnego dnia zaprosić go do Brukseli". - To byłoby coś, co pokazywałoby, że jako Polska możemy liczyć na Donalda Tuska. Pokazałby, że Polska jest miejscem, gdzie toczy się ważna polityka europejska - podkreślił poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Gdyby prezydent Poroszenko był dzisiaj w Brukseli na zaproszenie Donalda Tuska, mógłby powiedzieć, że był w Warszawie i wygłosił ważne wystąpienie, mówiące o nadziejach Polski na członkostwo w UE - dodał Szczerski. Prezydent Ukrainy przebywał w środę i w czwartek z dwudniową wizytą w Polsce, gdzie wygłosił przemówienie podczas specjalnego zgromadzenia posłów i senatorów. Kopacz broni Tuska Odnosząc się do krytyki pod adresem Tuska, że nie zaprosił ukraińskiego prezydenta, premier Ewa Kopacz zaznaczyła, że Rada Europejska to debata wszystkich szefów państw i rządów krajów UE. - Sytuacja, w której będziemy mówić o kraju, który reprezentuje prezydent Poroszenko, czyli o Ukrainie, pewnie się odbędzie, a ambasadorów będzie dużo - dodała szefowa rządu. Podkreśliła, że ona sama z prezydentem Poroszenko rozmawiała w środę podczas jego wizyty w Warszawie. - Powiedziałam: pan może być pewien, że sprawy Ukrainy mają swoich mocnych ambasadorów w Radzie Europejskiej - zaznaczyła Kopacz. Jak dodała, nie mówiła tylko o Polsce. - Rzeczywiście Polska bardzo mocno, bardzo stanowczo mówi o tym, że powinniśmy mówić jednym głosem, jeśli chodzi o sankcje nałożone na Rosję, ale są inne kraje, które mnie bardzo wspierają - dodała premier. Podkreśliła, że jest to m.in. Wielka Brytania.