Swój najnowszy produkt firmy GlaxoSmitchKline właśnie zarejestrowała do użytku w krajach Unii Europejskiej, donosi "Gazeta Wyborcza" w krakowskim wydaniu. Producent zapowiada, że jesienią szczepionka trafi do naszych aptek (jeszcze nie wiadomo, w jakiej cenie). Informację tę z pewnością docenią rodzice dzieci, które choć raz chorowały z powodu zakażenia rotawirusami - wystarczy przypomnieć sobie gorączkę, biegunkę, torsje, godziny i dni spędzone przy łóżku cierpiącego malucha. W najcięższych przypadkach zakażeń konieczne jest leczenie szpitalne, bo zakażone dzieci szybko się odwodniają, co jest niebezpieczne dla życia. W dodatku wirusem łatwo się zakazić, wystarczy więc, że zachoruje dziecko, a zaraz problem ma cała rodzina. Najgorzej chorobę znoszą dzieci najmłodsze, a szczególnie narażone na zakażenie są te od szóstego miesiąca do drugiego roku życia. Stąd też producent zaleca szczepić w pierwszych miesiącach po urodzeniu. Pierwsza dawka - pomiędzy szóstym a 16 tygodniem życia, kolejna w cztery do ośmiu tygodni później. Czy starsze dzieci też można uodpornić? Jak twierdzi przedstawiciel firmy - tak, ale rekomendacja dotyczy pierwszych tygodni życia. - Im szczepionka zostanie wcześniej podana, tym skuteczniej zabezpiecza przed zachorowaniem. Sądzę, że tak wczesny wiek szczepień wynika z tego, że po przeprowadzeniu badań klinicznych producent uznał, że wtedy ona najlepiej działa - mówi dr Hanna Czajka, kierownik Centrum Szczepień w Szpitalu im. Jana Pawła II. Jak podkreśla, szczepionkę podaje się doustnie, czyli zaoszczędzimy dziecku ukłucia, nie będzie też kolizji z kalendarzem innych szczepień. Rotarix od ubiegłego roku sprzedawany jest w Meksyku, a jedna dawka kosztuje tam ok. 100 dolarów.