"Szatański" pomysł refundacji
To szatański pomysł - tak profesor Jacek Jassem, szef kliniki Onkologii i Radioterapii Akademii Medycznej w Gdańsku, nazywa zapowiedź refundowania przez NFZ tylko takiej ilości leków do chemioterapii, jaka została podana pacjentowi.
Oznacza to, że jeśli placówka nie zaaplikuje choremu całej zakupionej dla niego dawki leku, za niewykorzystaną część nie dostanie pieniędzy. Zdaniem profesora, to strata bardzo konkretnych sum.
Jassem obliczył, że średnio niewykorzystana część leku w przypadku jednego tylko preparatu to 800 złotych. Przy ilości zabiegów wykonywanych przez duże placówki zrobią się z tego wielotysięczne sumy, które pogrążą i tak już zadłużone szpitale.
- Pozostałej części leku nie można podać innemu pacjentowi, bo klinka onkologii to nie fabryka chorych na raka, którym podaje się te same preparaty - dodaje profesor Jassem.
NFZ z kolei taki pomysł tłumaczy oszczędnością. Według funduszu, ampułkę nie tylko można, ale też trzeba dzielić na kilku pacjentów, bo w tej chwili marnotrawi się zbyt wiele drogich preparatów. W niektórych placówkach do śmieci trafia o wiele więcej niż 20 procent kupowanych leków. NFZ przekonuje, że chodzi przede wszystkim o to, żeby wymóc takie zmiany w organizacji udzielania świadczeń, by tych leków marnowało się jak najmniej.
Fundusz twierdzi, że duże szpitale nie powinny mieć problemów z dzieleniem leków, bo mają bardzo dużo pacjentów chorych na ten sam nowotwór.