"Nie zamierzam wywracać IPN do góry nogami. Instytut ma kreować ton dyskusji o historii Polski XX wieku. Chcę większej aktywności IPN, nie rewolucji. Zmiany kadrowe są i będą, ale dotychczasowa ich skala jest niewielka. Wbrew plotkom nie istnieje żadna lista pracowników do zwolnienia. W 99 proc. dokonuję zmian w IPN ludźmi z wewnątrz Instytutu" - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Jarosław Szarek. Wskazuje również, że IPN z nim na czele, chce doprowadzić do inicjowania historycznego sporu. "Musimy być bardziej aktywni w internecie i mediach społecznościowych i tam też narzucać debatę" - przekonuje. Przedmiotami wspomnianego sporu może stać się Jedwabne, czy Wołyń. Choć jak zaznacza nowy prezes IPN, "tych obszarów jest więcej". "W różnorodności siła. Nie możemy myśleć, wyglądać i zachowywać się jednakowo. Nie możemy nagle wszyscy stać się Europejczykami. Jak w takim świecie nie chcę żyć, bo to jest jałowe i nieinteresujące" - ocenia. Szarek potwierdza również, chęć dokończenia lustracji. "Nie możemy tożsamości Polski budować na PRL-owskich aktywach. Rezerwą kadrową III RP byli członkowie PZPR lub byli agenci. To była sytuacja nienormalna. Musiało upłynąć pokolenie, żeby to się zmieniło. Lustracja wciąż trwa, ale nie wywołuje już takich emocji. My nie będziemy publikowali list agentów. Archiwa bezpieki są jawne" - zapewnia. Cały wywiad pt. "Nie uciekniemy od lustracji" w najnowszym wydaniu dziennika "Rzeczpospolita".