Jak powiedział PAP Tomasz Piwowarski z biura prasowego świętokrzyskiej policji, do wypadku doszło ok. godz. 17. Dzieckiem opiekowała się matka. W chwili wypadku przebywała w kotłowni domu. "Całkiem prawdopodobne, że chłopiec sam uruchomił silnik stojącego na podwórku traktora. Mógł się dostać do kabiny po stołeczku przystawionym do drzwi pojazdu i wypaść z niej, gdy pojazd ruszył. Mógł także uruchomić silnik bezpośrednio ze stołeczka, z którego potem spadł i dostać się pod tylne koło ciągnika" - tłumaczył policjant. Ciągnik przejechał kilka metrów po podwórku i zatrzymał się na ogrodzeniu posesji. Chłopiec zmarł pomimo reanimacji, podjętej przez ratowników pogotowia. "Nie było świadków wypadku. Będziemy ustalali w jaki sposób doszło potrącenia" - dodał Piwowarski.