Świadkowie o incydencie pod Puławami. "Coś w nas walnęło"
Coś w nas walnęło, pociąg musiał stanąć - tak jeden z pasażerów opisał incydent, do którego doszło w niedzielę pod Puławami. Na trasie doszło do uszkodzenia sieci trakcyjnej i pantografu. Niewykluczone, że był to efekt akcji dywersyjnej. Wcześniej tego samego dnia doszło bowiem do wysadzenia torów na tej samej trasie w odległości kilkudziesięciu kilometrów.

W skrócie
- Pociąg relacji Świnoujście–Rzeszów musiał się zatrzymać po uszkodzeniu sieci trakcyjnej i pantografu pod Puławami.
- W wagonie wybite zostały szyby. W pociągu nie działało światło, ogrzewanie ani toalety.
- Na tej samej trasie doszło tego samego dnia do wysadzenia torów.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Do zatrzymania pociągu relacji Świnoujście-Rzeszów doszło w niedzielę pomiędzy stacjami Puławy Azoty - Puławy Chemia. Maszynista po godz. 21 zgłosił porwanie sieci trakcyjnej i uszkodzenie pantografu, w wyniku czego wybite zostały trzy szyby w jednym z wagonów. Pociągiem podróżowało w tym czasie 475 osób. Nikt nie odniósł obrażeń.
- Coś w nas walnęło, pociąg musiał stanąć. Nie można było otwierać drzwi ani opuszczać składu - powiedział jeden z pasażerów, cytowany przez Radio Wnet. Według niego w pociągu zgasło światło oraz przestało działać ogrzewanie, dlatego w środku zapanowała ciemność, a temperatura spadła do ok. 18 stopni.
Według świadka, personel pociągu nie udzielał pasażerom żadnej informacji. Jednocześnie stanowczo zakazane było opuszczanie pojazdu. Nie działać miały również toalety. - Dziecko z cukrzycą nie miało jak sprawdzić poziomu cukru, bo padł mu telefon. Nikt nie przyjechał z pomocą, nie było nawet wody - relacjonuje pasażer.
Ostatecznie po ponad trzech godzinach postoju ok. godz. 23:20 pociąg ruszył w kierunku Puław.
Dwa incydenty na trasie kolejowej. "Doszło do aktu dywersji"
Awaria, do której doszło pod Puławami nie była pierwszą na tej linii kolejowej w niedzielę. Wcześniej do incydentu doszło również w okolicach miejscowości Mika na Mazowszu, gdzie maszynista jednego ze składów zauważył, że fragment jednego z torów został odłamany. Na miejsce wezwane zostały służby.
Już pierwsze doniesienia sugerowały, że na miejscu mogło dojść do sabotażu i wysadzenia torów. W poniedziałek potwierdził je premier Donald Tusk. "Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy" - przekazał.
Na chwilę obecną nie potwierdzono czy awaria, do której doszło pod Puławami również była efektem działalności dywersyjnej. Służby nie wykluczają takiego scenariusza i badają, czy oba incydenty są ze sobą powiązane.












