Roman Osica: - Był pan świadkiem wydarzeń, które rozegrały się po 4 nad ranem na ulicy Mazowieckiej. Co tam się działo? Świadek incydentu z udziałem posła Wiplera: - Przyjechała policja na interwencję do osoby, która krzyczała, była pod wpływem alkoholu. W tym momencie pan poseł, który był oparty o drzwi i w pozycji prawie siedzącej, wyskoczył do nich z rękami i zaczął szarpać policjanta. To była dwójka policjantów? - Tak. To była pani policjantka i pan policjant. Pan policjant robił interwencję, chciał wylegitymować tamtą osobę, a ten pan do niego wyskoczył z rękami, podarł mu ubranie służbowe i zaczęła się szamotanina. Tak bez słowa? - Tak bez słowa. Przynajmniej ja nie słyszałem, żeby tam jakieś słowo padło: "Jestem posłem" czy coś innego. Policjant mówił: "Ja jestem z policji" itd. Przyjechał radiowozem oznakowanym, na kogutach i syrena dźwiękowa również była włączona. Po zatrzymaniu się wyłączył, no i zaczęła się szamotanina. Pan policjant chciał go obezwładnić, nie dał rady. Przyjechał kolejny radiowóz, dwóch panów policjantów, też nie dali rady. Przyjechał jeszcze jeden radiowóz. Rzucili się na tego pana, żeby go w jakiś sposób obezwładnić, rzucili się w sposób taki, że chcieli mu skrępować nogi i chcieli mu skrępować ręce. Pan zaczął kopać wszystkich po kolei. Policjantka parę kopów dostała. Wypadła jej radiostacja, jakaś pałka jej wypadła. Ten pan leżał na policjancie, policjant leżał na ziemi, na plecach. A ten pan leżał na nim na plecach, miał założoną "dźwignię" na szyję bądź nie wiem... krawat na szyję, żeby go odciągnąć. Nogami pan policjant próbował przytrzymać jego nogi. Cała reszta policjantów próbowała skrępować jego ruchy. - To nie świadczy o nieudolności policji, że nie potrafią obezwładnić osoby, tylko to świadczy, jaką siłą ten pan dysponował. Nie wiem, czy był po zażyciu jakichś sterydów, narkotyków, alkoholu... Ale przypuszczam, że mieszając różne rzeczy można dostać takiej olbrzymiej siły. Czyli wersja mówiąca o tym, że tam go mocno poturbowano, w sumie jest prawdziwa - tylko że turbowano go, żeby go obezwładnić. - Tak, ona jest prawdziwa. W stu procentach. Bo ten pan był poobcierany na twarzy, trochę krwi poleciało. Ale to tylko dlatego, że wyrywał się, a twarzą, czołem szorował po betonie. Czytaj więcej na RMF24.PL