Tomasz M. to podejrzany o korupcję współpracownik byłego ministra sportu Tomasza Lipca, jeden z dwóch zatrzymanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne dyrektorów Centralnego Ośrodka Sportu podczas kontrolowanego wręczenia łapówki. Z informacji, do których dotarł "Newsweek" wynika, że opowiedział on prokuratorom, iż za korupcją w resorcie sportu stał układ personalny. Według jego słów mieli do niego należeć działacze PiS: Artur P. (były doradca prezydenta Kaczyńskiego, oskarżony o handel kokainą), Arkadiusz Ż.(oskarżony wraz z T. Lipcem o korupcję), Marek R. (działacz warszawskiego samorządu związany z byłym rzecznikiem rządu Konradem Ciesiołkiewiczem, z którym zna się z harcerstwa) i sam Tomasz Lipiec. Tomasz M. twierdzi, że plan wyprowadzania pieniędzy z publicznych inwestycji był gotowy zanim jeszcze Polsce przyznano prawo do zorganizowania Euro 2012. Między innymi zamierzano wypompować około 10 proc. z 1,2 miliarda zł przeznaczonych na budowę Stadionu Narodowego w Warszawie. Inwestycja ta miała zostać zrealizowana przez COS. Wyprowadzone pieniądze miały natomiast trafić na fundusz, z którego opłacano wydatki polityków PiS. Pierwsza "rata", czyli około 10 milionów złotych miała zostać przekazana byłemu współpracownikowi Lecha Kaczyńskiego, kiedy ten był jeszcze prezydentem Warszawy. Prokuratura nie ustaliła jeszcze, czy zeznania Tomasza M. odpowiadają rzeczywistości. - Musimy zakładać, że M. mógł nie wiedzieć wszystkiego, a rozdający karty w całej sprawie Marek R. i Arkadiusz Ż. powoływali się na wpływy i ustalenia, które faktycznie nie miały miejsca - powiedział rozmówca "Newsweeka". Prokuratura przyznaje jednak, że uważa Tomasza M. za wiarygodnego świadka.