Gazeta przypomina, że kolację Sikorskiego i Rostowskiego na łączną kwotę 1352,52 zł sfinansowało MSZ. Pieniądze podatników poszły m.in. na krwistą polędwicę wołową, wątróbki ze specjalnie hodowanych gęsi oraz na butelkę markowego wina. Po tym, jak tygodnik "Wprost" opisał rozmowę dwóch polityków, rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska zapowiedziała, że szef MSZ za kolację zapłaci z własnej kieszeni. "Większość polskiego społeczeństwa odebrała rozmowę Sikorskiego z Rostowskim jako prywatną. Jest to więc kwestia honoru i sumienia pana ministra, który w tej sprawie powinien w kwestii płatności odpowiednio zareagować - dodaje Jerzy Budnik, poseł PO. Podobnego zdania jest poseł PO Jerzy Borowczak, który uważa, że Sikorski powinien zapłacić z własnej kieszeni już następnego dnia po ujawnieniu taśm. Tymczasem szef MSW twierdzi zupełnie co innego. "Pokrycie kosztów kolacji ze środków MSZ ma uzasadnienie merytoryczne. Było to spotkanie szefa polskiej dyplomacji z kandydatem na stanowisko ambasadora RP w Paryżu i członkiem sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych" - informuje "Super Express" biuro rzecznika prasowego MSZ. Więcej na ten temat - na stronach "Super Expressu"