W opinii politologa osobą, która może mówić o swoim osobistym sukcesie jest szef PO. "Przede wszystkim gratulacje dla Grzegorza Schetyny, bo to jest osobisty jego wielki sukces, udało mu się zrealizować założony cel, to znaczy doprowadzenie do przyjęcia rezolucji w Parlamencie Europejskim krytykującej polski rząd. Szkoda tylko, że sukces Platformy to jest równocześnie strata wizerunkowa dla Polski" - powiedział prof. Wawrzyk. W opinii eksperta ta "strata" jest wielowymiarowa. Jego zdaniem nie chodzi tu tylko o czysto PR-owskie znaczenie, ale także wymiar finansowy. Środowa rezolucja może się odbić m.in. na kursie złotego. Zdaniem profesora rezolucja "to także swojego rodzaju żółta kartka dla rządu, przy czym bardzo jednostronnie pokazuje problem". Prof. Wawrzyk zwrócił uwagę, że Parlament Europejski w żaden sposób nie odnosi się do drugiego aspektu, czyli skąd się wziął problem i "jaki był wkład w ten spór powstały w Polsce Platformy Obywatelskiej. "Ale też co najważniejsze pomija całkowicie to, co się w tej chwili dzieje, czyli rozpoczęcie dialogu politycznego" - podkreślił. Politolog nazywa rezolucję "przedwczesną". W jego ocenie, gdyby była głosowana za kilka tygodni, z pewnością wyglądałaby inaczej. Profesor spodziewa się, że w tym czasie byłyby widoczne efekty kompromisu politycznego oraz pracy grupy prawników. Jak mówił - parlament przyspieszył swoje prace pod wpływem Platformy Obywatelskiej. "Zupełnie niepotrzebnie (...), trwają bowiem prace nad tym, czego domaga się PE. Tymczasem przyjmuje on uchwałę wyprzedzającą to, co już się dzieje, nie dostrzegając drugiej strony" - powiedział. W opinii profesora, w wymiarze krajowym efektem rezolucji będzie spadek poparcia dla Platformy Obywatelskiej, jako głównego jej inicjatora oraz pewien spadek dla Prawa i Sprawiedliwości. "Zyska na tym zapewne Kukiz ’15 oraz Nowoczesna jako partie, które nie angażowały się w ten spór na poziomie europejskim" - ocenił. Prof. Wawrzyk dodał, że nie była to pierwsza tego typu rezolucja PO. Przytoczył też przykład Węgier i zauważył, że "w żadnym kraju, wobec którego podejmowano taką rezolucję nie była ona uwzględniona". "Jeśli mamy powoływać się na jakiś precedens, to te wszystkie precedensy wskazują, że władze krajowe się po prostu nie przejmują tymi rezolucjami PE" - zauważył. Politolog przyznał, że w tym momencie polski rząd ma bardzo ograniczone pole do polemiki czy wyjaśnienia spornych kwestii na forum europejskim. "Polemika jest potrzebna i przedstawienie własnych argumentów, ale pamiętajmy, że większość europejskiej opinii publicznej się z tymi argumentami polskich władz nie zapozna" - ocenił. "Tak samo jak, szczerze mówiąc, nie bardzo będzie zainteresowana tą uchwałą Parlamentu Europejskiego" - dodał. W opinii eksperta najważniejsze jest to, "aby robić swoje", czyli "kontynuować dialog polityczny, kontynuować prace prawne nad wdrożeniem opinii Komisji Weneckiej". W środę wczesnym popołudniem Parlament Europejski przyjął w rezolucję o sytuacji w Polsce. Oświadczył w niej, że jest poważnie zaniepokojony, że faktyczny paraliż Trybunału Konstytucyjnego w Polsce zagraża demokracji, prawom człowieka i praworządności. Eurodeputowani wezwali polski rząd do "przestrzegania, opublikowania i pełnego oraz bezzwłocznego wykonania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego" z 9 marca 2016 r., który dotyczył zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o Trybunale, a także wezwali do wykonania orzeczeń TK z grudnia 2015 r. "Parlament Europejski wzywa polski rząd do zrealizowania w pełni zaleceń Komisji Weneckiej; podziela opinię Komisji Weneckiej, że polska Konstytucja oraz normy i standardy europejskie i międzynarodowe wymagają, aby orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego były przestrzegane" - oświadczył Parlament Europejski. Rezolucję poparło 513 europosłów. Parlament Europejski przyjął rezolucję ws. Polski