Pracownicy szkół wyższych przyjmują całe rodzinne pielgrzymki i odbywają rozmowy telefoniczne z matkami, ojcami, a nawet dziadkami 19-letnich, dorosłych kandydatów. Druga fala telefonów zaczyna się, kiedy wywieszane są listy przyjętych. Rodzice na różne sposoby próbują przekonać, że uczelnia popełniła błąd, nie przyjmując ich dziecka. Czasem robią się dosyć nerwowi - odnotowuje gazeta. Sposób na nadopiekuńczych rodziców próbował znaleźć Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ, rozdając w ubiegłym roku studentom ulotki z oświadczeniem pracownicy sekretariatu: "Nie będę rozmawiać z państwa rodzicami przez telefon, jak to miało wielokrotnie miejsce, kiedy to państwo uznając, że nie załatwiliście ze mną swojej sprawy pomyślnie, 'nasyłacie' na mnie swojego rodziciela". Bezskutecznie. "Tak było, jest i będzie, że rodzic się martwi" - podsumowuje Katarzyna Pilitowska, rzecznik UJ. O tym więcej dziś w "Metrze".