Mężczyzna został zatrzymany, gdy jechał jako pasażer w samochodzie znajomego. Policjanci znaleźli w aucie trzy gramy marihuany. - Nie były to narkotyki tego studenta, nic o nich nie wiedział - powiedział reporterowi radia RMF FM mecenas Lech Obara, który reprezentuje poszkodowane osoby. Mężczyzna miał być bity na komendzie przez funkcjonariuszy, którzy zmusili go do przyznania się, że połowa porcji znalezionej w samochodzie jest jego. - Zastanawiam się, czy jego sprawy nie rozdzielić, bo w poprzednich przypadkach przesłuchiwane osoby miały przy sobie niewielką ilość narkotyku, a tutaj o tym nie może być mowy - dodaje Obara. Kolejne zgłoszenia osób poszkodowanych były powodem, dla którego wczoraj olsztyński Sąd Okręgowy nie zgodził się na zwolnienie oskarżonych policjantów z aresztów. Trzech z nich przebywa w różnych aresztach. Najmłodszy stażem funkcjonariusz, którego udział w przesłuchaniach miał być najmniejszy, po wpłaceniu 10 tysięcy złotych kaucji został zwolniony. Wszystkim oskarżonym grozi 10 lat więzienia. Prokuratura nie wyklucza również kolejnych zarzutów w tej sprawie. Nieoficjalnie mówi się o przełożonych policjantów, którzy mogli wiedzieć o brutalnych metodach podopiecznych. Po aferze w olsztyńskiej policji do dymisji podał się Komendant Wojewódzki oraz szef Komendy Miejskiej. Ich odwołania zostały przyjęte. Pion, w którym pracowali oskarżeni funkcjonariusze, został rozwiązany, w jego miejsce powstanie nowy oddział, z nowym kierownictwem. Zatrzymani policjanci przepracowali w komendzie od trzech do dziewięciu lat.(mpw) Piotr Bułakowski