- Ta osoba była już na zewnątrz, wisiała na korpusie samolotu, co utrudniało ratunek, bo linki były wewnątrz samolotu. Był problem z odpięciem go od uprzęży - relacjonował dramatyczny przebieg zdarzeń pan Zdzisław. Mieszkającemu nieopodal miejsca katastrofy byłemu strażakowi zawodowemu, obecnie ochotniczemu - udało się wyciągnąć z wraku trzy żyjące jeszcze osoby. W katastrofie maszyny używanej przez prywatną szkołę spadochronową zginęło 11 osób, jedna została uratowana.