- Teren został sprawdzony. Nie chcemy żadnych siłowych rozwiązań, mimo biernego oporu tych ludzi. Byłoby to być może bardzo medialne, natomiast daleko nielicujące z wizerunkiem funkcjonariuszy straży miejskiej - powiedział Zieliński. Dodał, że o 12.00, na godzinę przed planowanym przeniesieniem krzyża, zapadną jakieś decyzje dotyczące pikietujących. Jak powiedział - "brana jest również pod uwagę wersja usunięcia tych osób". - Jeżeli organizatorowi uroczystości, czyli Kancelarii Prezydenta, a także stronie kościelnej będą ci ludzie przeszkadzać, to w tym momencie na szczeblu miejskim zapadną decyzje dalszego postępowania - powiedział Zieliński. "Cyrk!", "Hucpa!", "Zamach na wolność!" - m.in. takie słowa można usłyszeć na chodniku przy Krakowskim Przedmieściu. Mieszają się one z dźwiękami utworów Chopina dobiegającymi z pobliskiej Kordegardy oraz z dźwiękami hymnu państwowego, który pikietujący odtwarzają z głośników. Wśród osób zgromadzonych wokół przyniesionych na Krakowskie Przedmieście dodatkowych krzyży, powtarzają się oskarżenia, że katastrofa smoleńska to "zamach", "morderstwo". Pikietujący podkreślają, że zgromadzili się tu jako Polacy, którzy bronią swoich praw, a krzyż przed pałacem powinien pozostać do czasu wybudowania tu pomnika "ku czci śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkich ofiar smoleńskiej tragedii". Przed nowymi krzyżami sporo jest już zniczy i kwiatów. Pikietujący robią zdjęcia i filmują wszystko, co dzieje się wokół. Przechodzący w drodze do pracy pan Paweł powiedział, że przystanął na Krakowskim Przedmieściu "żeby zobaczyć, co ci ludzie wyprawiają tak naprawdę". - Jest to co najmniej niedorzeczne, żeby tak reagować na całą tę sytuację. Ten krzyż był tu postawiony tylko tymczasowo, a w tej chwili stał się symbolem walki politycznej, a nie upamiętniającym ofiary tej tragedii. Przebywający z kolei ze służbową wizytą w Warszawie pan Włodzimierz powiedział: - Mam 60 lat i jeszcze takiego cyrku nie widziałem w tym kraju. Myślę, że jest wesoło, ale i smutno jednocześnie. Dla Polski jest to bardzo przykre, to co się tu dzieje. Ludzie krzyczą, że jest tu okupacja - jeśli ktoś tu okupuje, to właśnie ci państwo okupują urząd państwowy. Cały świat na to patrzy. Naprawdę jest się czego wstydzić - dodał pan Włodzimierz.