Strajk obejmuje całą kopalnię. Ma trwać dwie godziny. Pracownicy zgromadzili się w cechowniach. Pracują tylko służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo - poinformował rzecznik Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego w Bogdance Józef Przybysz. - To ostatnie ostrzeżenie dla decydentów. Nie zgadzamy się na konsolidację, która może być katastrofą dla naszej kopalni. Jeśli ten strajk nie pomoże, to znajdziemy bardziej drastyczne formy protestu - powiedział Przybysz. Związkowcy obawiają się, że Bogdanka po konsolidacji utraci samodzielność i możliwości rozwojowe. Ich zdaniem kopalnia, która należy do najlepszych w kraju, będzie zmuszona dopłacać do skonsolidowanych z nią firm. Chcą kontynuowania trwającej inwestycji w nowe pole wydobywcze w Stefanowie i samodzielnej prywatyzacji Bogdanki poprzez giełdę. Rzecznik zarządu kopalni Mirosław Taras powiedział, że strajk jest konsekwencją sporu, którego rozstrzygnięcie przekracza kompetencje zarządu. Nie chciał wypowiadać się na temat konsolidacji. - Rola zarządu w tej sprawie ogranicza się tylko do wykonywania poleceń właściciela, którym jest Skarb Państwa - powiedział. Dodał, że zarząd nie będzie wyciągał konsekwencji wobec organizatorów i uczestników strajku ponieważ "prawo do strajku jest zagwarantowane ustawowo". We wrześniu ubiegłego roku, w referendum przeprowadzonym przez komitet protestacyjny, ponad 90 proc. głosujących pracowników kopalni w Bogdance opowiedziało się za strajkiem, gdyby miało dojść do konsolidacji. Kopalnia w Bogdance osiągnęła w ubiegłym roku 89 mln zł zysku; wydobyto tu 5,1 mln ton węgla. Kopalnia zatrudnia ponad 3 tys. pracowników. Przemysłowe wydobycie węgla prowadzi od 1982 r. Jej głównymi odbiorcami są m.in. elektrownie Kozienice i Połaniec, Zakłady Azotowe "Puławy", cementownie Chełm i Ożarów.