- Strajk jest wyrazem ogromnej determinacji społeczeństwa Śląska; jest to żółta kartka dla strony rządowej, za tych blisko sześć lat rządów, sześć lat upodlenia pracowników i społeczeństwa (...). Nie może być tak, że strona rządowa potrzebuje społeczeństwa tylko raz na cztery lata - mówił przed bramą rudzkiej huty szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. - Wierzę w to, że ta dzisiejsza iskra ze Śląska da wyraźny sygnał reszcie kraju, że można się zorganizować, że trzeba walczyć o swoją godność i swoje prawa - dodał szef regionalnej "S.Kolorz wyjaśnił, że protest nieprzypadkowo rozpoczęto właśnie w hucie, ponieważ - jak mówił - hutnictwo to dział gospodarki najbardziej obecnie zagrożony utratą miejsc pracy i możliwością spadku produkcji.- Chcemy podkreślić, że jest to strajk solidarnościowy, gdzie jeden staje za drugiego; jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - dodał Kolorz, wskazując, że w proteście biorą udział zarówno pracownicy o długim stażu pracy, jak i młodzi, często zatrudniani na tzw. umowach śmieciowych.- Strajkują przedstawiciele wszystkich branż, którzy zdają sobie sprawę, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych - mówił Kolorz, według którego w proteście weźmie udział "co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób"; dzień wcześniej lider regionalnej "S" szacował, że będzie to nawet ok. 100 tys. pracowników. Po raz pierwszy w takim proteście uczestniczą też energetycy, którzy jednak nie zamierzają wstrzymać dostaw prądu.Szef związku Sierpień 80 Bogusław Ziętek wyraził przekonanie, że strajk przyniesie zamierzony skutek, a strona rządowa ponownie usiądzie do rozmów na temat związkowych postulatów. - To nie jest strajk po to, żeby rząd się na nas obraził, ale po to, żeby usiadł to negocjacji - powiedział Ziętek. Szefowie regionalnych struktur OPZZ i Forum Związków Zawodowych, Henryk Moskwa i Dariusz Trzcionka, zarzucali stronie rządowej, że traktuje strajk jako polityczny, podczas gdy - co podkreślali - "naprawdę jest to strajk w obronie miejsc pracy". W inauguracji protestu w Rudzie Śląskiej uczestniczyło kilkudziesięciu związkowców. "Bronimy swoich miejsc pracy" - napisali na jednym z transparentów. Stanęły tramwaje i autobusy Jako pierwsza, jeszcze zanim protest został oficjalnie rozpoczęty, strajkowała komunikacja miejska. Tramwaje i autobusy komunalnych przewoźników w aglomeracji katowickiej zaczęły wyjeżdżać na trasy ok. 4.15, czyli godzinę później niż zwykle. Ze względu na wczesną porę protest - zgodnie z intencją związkowców - nie był szczególnie dotkliwy dla pasażerów. Rzecznik Tramwajów Śląskich Andrzej Zowada poinformował, że między 3.15 a 4.15 na trasy nie wyjechało 49 tramwajów, które nie wykonały łącznie 79 kursów. Od 4.15 tramwaje zaczęły wyjeżdżać z zajezdni w Katowicach, Chorzowie, Będzinie, Gliwicach i Bytomiu. Jak poinformował szef Solidarności w komunikacji miejskiej Andrzej Badura, w tych samych godzinach strajk odbył się w przedsiębiorstwach komunikacji miejskiej w Katowicach, Gliwicach, Sosnowcu, Świerklańcu i Jaworznie. W ocenie związkowca, przerwa w pracy dotknęła ok. 500 autobusów. - Zaczęły one wyjeżdżać na trasy punktualnie o 4.15 - zapewnił Badura. Rzeczniczka największego w regionie organizatora komunikacji, KZK GOP, Anna Koteras, potwierdziła, że autobusy przewoźników komunalnych wyjechały na trasy z godzinnym opóźnieniem. Planowo jeździły natomiast autobusy 27 prywatnych przewoźników, obsługujących ponad sto linii w regionie. Według przedstawicieli KZK GOP, między 3.15 a 4.15 komunalni przewoźnicy autobusowi nie zrealizowali niespełna 30 kursów. Nie było strajku m.in. w komunikacji w Tychach i Rybniku. Nie jeździły pociągi Około 8 rano związkowcy na kilkanaście minut zablokowali tory kolejowe w Katowicach, Tarnowskich Górach, Czechowicach-Dziedzicach i Rybniku. W ten sposób symbolicznie rozpoczęli dwugodzinny strajk na śląskiej kolei, który zakończy się o 10. W pobliżu katowickiego dworca na tory wyszło niespełna 200 związkowców z różnych związków zawodowych. Ostatnim pociągiem, który przepuścili, był pusty skład Kolei Śląskich. Protestujący rozstąpili się, gdy pociąg ruszył sprzed semafora i włączył sygnały ostrzegawcze. Po krótkiej pikiecie związkowcy zeszli z torowiska. Jak mówili, chodziło nie o trwałą blokadę torów, ale o symboliczne rozpoczęcie strajku. Pociągi zostały zatrzymane na stacjach. W Katowicach o 8.30 stały cztery pociągi (np. pociąg "Chemik" do Warszawy), które nie wyruszyły w dalszą drogę. Jak podał rzecznik zarządcy infrastruktury, spółki PKP PLK, Mirosław Siemieniec, aktualnie opóźnienia dotyczą 9 pociągów, co - jak ocenił "nie ma istotnego wpływu na ruch pociągów na pozostałym obszarze kraju". Zagrożonych opóźnieniem jest około 40 pociągów.Na trasy wyruszyły autobusy, podstawione zamiast zatrzymanych pociągów przez Koleje Śląskie. Zastępcza komunikacja autobusowa wykonała w sumie 44 kursy. 10 autobusów odjedzie do godz. 10 w różnych kierunkach z Katowic, po 4 z Sosnowca i Częstochowy. Między Katowicami i Gliwicami kursowało 7 "kolejowych" autobusów - niektóre z obsługą wszystkich stacji, 3 zatrzymają się tylko w Zabrzu. Przedstawiciele Kolei Śląskich informują jednak, że nie wszystkie pociągi zostały zatrzymane. Np. już po 8 z Katowic wyjechał pociąg w kierunku Gliwic. Również w innych częściach regionu część pociągów nie została zatrzymana. Niemniej kolejarze zalecają, by korzystać z komunikacji zastępczej. Informacje o utrudnieniach przekazywano przez megafony; pasażerowie Kolei Śląskich kierowani byli do autobusów komunikacji zastępczej, odjeżdżających z katowickiego placu Andrzeja. Na dworcu działali też informatorzy, przekazujący informacje o rozkładzie autobusów i miejscach ich odjazdu. Nie było chaosu. Jak dotąd nie zanotowano żadnych poważniejszych incydentów. O spokój na dworcach i terenach kolejowych dbały wzmocnione patrole Straży Ochrony Kolei - w sumie ponad 150 funkcjonariuszy. Dla pasażerów przygotowano gorące napoje. Między 8 a 12 przewoźnicy PKP Intercity, Przewozy Regionalne, Koleje Śląskie wzajemnie honorują swoje bilety. Kopalnie z opóźnieniem rozpoczęły wydobycie Śląskie kopalnie węgla kamiennego mają we wtorek rozpocząć wydobycie węgla z dwugodzinnym opóźnieniem. Górnicze spółki zapewniają jednak, że pod ziemię od rana zjeżdżają pracownicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo. Strajk w kopalniach rozpoczął się tzw. masówkami, czyli spotkaniami związkowców z załogą, podczas których informowano o przyczynach protestu. W niektórych kopalniach - jak w katowickiej kopalni Staszic - masówki trwały już od 5 rano. Normalnie pracują służby odpowiedzialne m.in. za wentylację, odmetanowanie oraz inne ważne dla bezpieczeństwa kopalni czynności. Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) Wojciech Jaros poinformował, że obowiązkiem kopalnianego dozoru jest przygotowanie list pracowników deklarujących chęć podjęcia pracy. Te osoby mogą rozpocząć zjazd na dół. Pozostali mają dołączyć do nich po dwóch godzinach. Strajkujący nie otrzymają wynagrodzenia za czas protestu.- Najważniejsze, by strajk nie spowodował strat w infrastrukturze dołowej kopalń. W górnictwie, ze względu na ciągły charakter pracy, nie możemy sobie pozwolić na to, że dojdzie np. do blokady szybów, czy sytuacji, które pogorszyłyby bezpieczeństwo - wskazał prezes KHW Roman Łój, podkreślając, że wszystkie osoby, których praca w trakcie strajku jest niezbędna, muszą mieć możliwość zjazdu, udania się na stanowiska i podjęcia obowiązków.- Podobnie ci z pracowników, którzy nie mają woli by strajkować, muszą mieć zapewnioną możliwość udania się na swoje stanowiska pracy - powiedział prezes. Dane, dotyczące ilości strajkujących oraz podejmujących pracę, mają być w KHW znane między godz. 8 a 9. Wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski ocenił, że strajk nie spowoduje znaczących strat. Jak mówił, w sytuacji, gdy kopalnie mają kłopoty ze sprzedażą węgla (na przykopalnianych zwałach leży blisko 9 mln ton niesprzedanego surowca - PAP) "niewielki" ubytek w wydobyciu nie powinien wpłynąć na wyniki kopalń, tym bardziej, że będzie łatwy do nadrobienia. Związkowiec podkreślił, że obecny strajk ma charakter solidarnościowy i dotyczy postulatów Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, jednak także w samym górnictwie sytuacja jest napięta. Górnicy obawiają się m.in. restrukturyzacji, związanej z obniżeniem sprzedaży węgla; jest też niepewność co do przyszłości systemu emerytur górniczych. Oprócz kopalń i hut na dwie godziny mają także powstrzymać się od pracy załogi innych firm - m.in. zakładów energetycznych i ciepłowniczych, zbrojeniówki oraz niektórych firm motoryzacyjnych. Nie będzie strajku m.in. w tyskiej fabryce Fiata, gdzie nie było referendum strajkowego, oraz w gliwickim Oplu, gdzie referendum okazało się nieważne. Szkoły bez dwóch pierwszych lekcji, szpitale z protestem włoskim O godz. 8 do strajku przystąpili nauczyciele i pracownicy administracji szkół. Według związkowców, dwie pierwsze lekcje mogą nie odbyć się nawet w 350 placówkach, natomiast do kuratorium oświaty samorządy przekazały informacje o niespełna 70 szkołach, gdzie ma dojść do strajku. We wszystkich szkołach uczniowie mają mieć zapewnioną opiekę. W około 20 szpitalach - m.in. w Katowicach, Sosnowcu, Bytomiu i Jastrzębiu Zdroju - protest w godzinach od 7 do 9 przybrał formę strajku włoskiego i polegał np. na skrupulatnym przestrzeganiu wszystkich procedur przy rejestracji pacjentów zgłaszających się na badania lub do planowych zabiegów. Karetki pogotowia jeździły normalnie, a lekarze i pielęgniarki nie odeszli od łóżek pacjentów. Nie ma zakłóceń w dostawach ciepła i prądu Strajk generalny na Śląsku nie spowodował przerw w dostawach ciepła do odbiorców - wynika z informacji największego w regionie dostawcy, spółki Tauron Ciepło. Szef regionalnej sekcji ciepłownictwa Solidarności Dariusz Gierek powiedział, że od pracy wstrzymały się m.in. służby remontowe oraz administracja, jednak dostawy ciepła realizowane są normalnie. Związkowiec zadeklarował, że tam, gdzie jest to możliwe, zmniejszone są parametry cieplne w dostawach do obiektów administracji rządowej. Przyznał jednak, że urzędnicy raczej tego nie odczują.- Sieć ciepłownicza wychładza się bardzo powoli; dwie godziny to bardzo krótki okres, więc nawet przy parametrach zmniejszonych np. o 10 stopni odbiorcy mogą nie odczuć różnicy. Na temperaturę kaloryferów wpływa m.in. długość danej sieci i jej izolacja - powiedział Gierek. Nie zdradził też, o które obiekty chodzi.Rzecznik spółki Tauron Ciepło Marek Sztuka zaprzeczył, jakoby ograniczenie parametrów grzewczych miało miejsce. Zapewnił, że dostawy ciepła realizowane są bez zakłóceń i nie ma możliwości, by parametry grzewcze zostały obniżone.Jak powiedział jeden z pracowników Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, który miał być dotknięty ograniczeniami, kaloryfery w biurach są gorące. - Na niektórych korytarzach jest zimno, ale dlatego, że trwają remonty, m.in. wymiana kaloryferów - powiedział urzędnik.Nie było także żadnych przerw w dostawach prądu, co od początku deklarowali związkowcy z komitetu protestacyjnego. Strajk przeciwko polityce rządu Wymierzony przeciwko polityce rządu strajk generalny organizują cztery największe w regionie centrale związkowe - Solidarność, OPZZ, Forum Związków Zawodowych oraz Sierpień 80. Chcą m.in. wycofania się rządu ze zmian w Kodeksie pracy, umożliwiających wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy z kwartału do roku, skutecznych działań antykryzysowych na rzecz borykających się z kłopotami firm, wsparcia energochłonnego przemysłu, ograniczenia umów śmieciowych, utrzymania systemu emerytur pomostowych, a także reformy systemu ochrony zdrowia i szkolnictwa. Strajkowi towarzyszyły pikiety i przemarsze w sześciu miastach woj. śląskiego: Katowicach, Sosnowcu, Jastrzębiu Zdroju, Siemianowicach Śląskich, Świętochłowicach i Rybniku. W większości miast marsze rozpoczęły się o 9. Pikiety solidarnościowe zapowiedziano przed urzędami wojewódzkimi w całej Polsce. Strajk nie objął całego woj. śląskiego, a jedynie teren śląsko-dąbrowskiego regionu Solidarności, czyli dawne woj. katowickie. W ostatnich miesiącach w ok. 600 zakładach pracy na Śląsku i w Zagłębiu przeprowadzono referenda strajkowe, w których wzięło udział niespełna 147 tys. pracowników. Ponad 95 proc. z nich poparło strajk. FORUM: Czy strajk na Śląsku pomoże zmienić sytuację w kraju?