Według szacunków , organizatora protestu, lekcje nie odbywają się w 20 tys. spośród 30 tys. szkół w całym kraju. - W każdej szkole lub przedszkolu nauczyciele decydowali sami, czy wezmą udział w proteście, czy nie. Dlatego są placówki, gdzie nie będzie dziś w ogóle zajęć, choć nauczyciele przyszli do pracy; takie, gdzie protestuje część pracowników i w związku z tym odbywają się zajęcia opiekuńczo-wychowawcze oraz takie, gdzie nie ma strajku - powiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Interia360: Obyś cudze dzieci uczył - Wśród szkół, gdzie odbywają się dziś normalne lekcje, są też takie, gdzie wszyscy nauczyciele popierają protest, ale zbyt późno zdecydowano się na przystąpienie do protestu i w związku z tym w myśl ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych ich strajk byłby nielegalny. Dlatego za naszą radą szkoły te tylko oflagowały się - wyjaśnił Broniarz. Z danych szacunkowych zebranych przez ZNP w poniedziałek wynika, że protest najmniejszym poparciem cieszy się w woj. warmińsko- mazurskim i opolskim, gdzie udział w nim zadeklarowało około 45 proc. placówek; największym zaś w woj. lubuskim, gdzie strajkować ma 90 proc. placówek. - W większości województw poparcie wynosi 60- 70 proc. - ocenia prezes ZNP. Protest odbywa się w godzinach pracy szkół oraz przedszkoli i polega na powstrzymaniu się od pracy - w szkołach od godziny 8.00, w przedszkolach rozpoczął się wcześniej. Potrwa do końca zajęć, jakie w tym dniu powinny się normalnie odbywać w danej placówce.