W czwartek minister Zdrowia Łukasz Szumowski i prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja we wspólnym oświadczeniu wskazali, że 16 października stowarzyszenie zamieściło na portalu społecznościowym wpis, z którego wynika, że w polskich szpitalach na oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii dochodzi do eutanazji pacjentów. "Minister zdrowia oraz prezes Naczelnej Rady Lekarskiej stanowczo sprzeciwiają się tej próbie bezpardonowego, karygodnego szkalowania lekarzy i straszenia pacjentów" - podkreślili. Zaakcentowali, że zarzucanie grupie lekarzy pracujących na oddziałach anestezjologii i intensywnej terapii podejmowania działań mających na celu umyślne spowodowanie śmierci pacjenta, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla szpitala, jest "poza wszelką krytyką i nie może pozostać bez zdecydowanej reakcji". Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński poinformował w czwartek wieczorem na Twitterze, że na polecenie ministra Szumowskiego skierował do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Stop NOP. "Nie ma zgody Ministerstwa Zdrowia na szerzenie treści zagrażających bezpieczeństwu pacjentów oraz internetowy hejt wobec personelu medycznego" - podkreślił Cieszyński. Na profilu stowarzyszenia Stop NOP zamieszczona została informacja, że "treść posta budzi zbyt wiele negatywnych emocji i została edytowana". Napisano też, że Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP "post umieściło grzecznościowo". Umieszczono także informację, że "autorzy teksu zawartego w apelu STOP EUTANAZJI przepraszają osoby, które sumiennie wykonują swój zawód medyczny i które poczuły się lub mogły poczuć się pomówione, urażone, poniżone w opinii publicznej lub poczuły się narażone na utratę zaufania potrzebnego do dalszego sumiennego wykonywania zawodu medycznego zgodnie z najlepszą wiedzą i sztuką medyczną z powodu opublikowanych treści zawartych w apelu zamieszczonym na profilu społecznościowym Ogólnopolskiego Stowarzyszenia STOP NOP w dniu 16 października 2019 r.". "Autorzy wyjaśniają, że zamieszczony apel służył wyłącznie obronie społecznie uzasadnionego interesu i miał zapobiec ewentualnemu niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia człowieka. Autorzy wyjaśniają, że podanie leków wymienionych w apelu zgodnie z najlepszą wiedzą i sztuką medyczną w dozwolonych dawkach nie powinno prowadzić do nagłego zatrzymania krążenia, depresji oddechowej, śpiączki i w konsekwencji śmierci pacjenta" - napisano. Stwierdzono jednocześnie, że "podanie dawek, jak w sprawie, która bada prokuratura, pacjentowi nieleczonemu onkologicznie i nieleczonemu z powodu bólu (waga ok. 70 kg) może prawdopodobnie wyglądać na przeprowadzenie eutanazji w szpitalu bez zgody chorego i rodziny". Sprawę skomentował m.in. rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec. "Chciałbym z całą stanowczością podkreślić, że insynuowane sytuacje nie mają miejsca - do Rzecznika Praw Pacjenta nie docierały sygnały w jakikolwiek sposób uprawdopodabniające powyższe twierdzenia" - napisał w oświadczeniu Chmielowiec. Zapewnił, że RPP na bieżąco bada wszystkie zgłoszenia naruszeń praw pacjenta, czy nieprawidłowości - zarówno indywidualne, jak i zbiorowe - na podstawie indywidualnych zgłoszeń oraz doniesień środków masowego przekazu. "W żadnym wypadku nasze postępowania nie potwierdzają sytuacji i przypadków, sugerowanych przez autorów apelu" - podkreślił rzecznik.