Akcję protestacyjną prowadzi w całym kraju około 3 tys. niepublicznych przedszkoli, punktów przedszkolnych i klubów przedszkolaka - poinformował rzecznik Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych Maciej Futyma. Protest polega na oflagowaniu placówek oraz umieszczeniu w miejscu widocznym informacji na temat przyczyn protestu i postulatów. - Wybraliśmy miękką formę protestu ze względu na dobro dzieci - podkreślił Futyma. Protest ma potrwać do piątku. Na pierwszym miejscu wśród postulatów stowarzyszenia znalazło się odejście od obniżania wieku obowiązku szkolnego dla dzieci z siedmiu do sześciu lat. Jak przekonywał Futyma, dzieci sześcioletnie nie są emocjonalnie i społecznie gotowe do podjęcia nauki w szkole. Jednocześnie - jego zdaniem - w szkołach podstawowych nie ma warunków, by sześciolatki otrzymały odpowiedzialną opiekę. - Realia są takie, że szkoły nie są przygotowane, ani nauczyciele nie są przygotowani do opieki nad małymi dziećmi. Inaczej do małych dzieci podchodzą nauczyciele w szkołach, a inaczej w przedszkolach. Dzieciom młodszym trzeba poświęcić więcej uwagi. Samodzielność sześciolatka jest mniejsza niż dzieci w wieku szkolnym - tłumaczył. Zgodnie z ustawą o systemie oświaty, od 1 września 2014 r. naukę w szkołach podstawowych obowiązkowo rozpoczynać będą wszystkie dzieci sześcioletnie. Do tego czasu rodzice mogą decydować, czy dziecko rozpocznie naukę w szkole wieku sześciu, czy w wieku siedmiu lat. Według MEN w roku szkolnym 2012/13 do pierwszej klasy szkoły podstawowej poszło 17,62 proc. sześciolatków; w 2011/12 - 19,43 proc.; w 2010/11 - 9,4 proc.; a w pierwszym roku reformy 2009/10 - 4,25 proc. Stowarzyszenie Przedszkoli Niepublicznych postuluje jednocześnie wprowadzenia przepisów umożliwiających bezwarunkowe przyjmowania dwulatków do przedszkoli. - System opieki żłobkowej praktycznie nie istnieje. Jesteśmy zasypywani prośbami rodziców o to, by do przedszkola przyjąć dziecko dwuletnie, nie możemy jednak tego robić, gdyż nie pozwalają nam na to przepisy - powiedział Futyma. Stowarzyszenie chce także, by przedszkola niepubliczne otrzymywały dotację takiej samej wielkości co przedszkola publiczne. Zgodnie z ustawą o systemie oświaty gminy muszą przekazywać przedszkolom niepublicznym na każde dziecko dotację w wysokości 75 proc. wydatków ponoszonych w przedszkolach publicznych w przeliczeniu na jednego ucznia. Na utrzymanie przedszkoli publicznych, jak i dotowanie przedszkoli niepublicznych, gminy nie otrzymują środków z subwencji oświatowej. Środki pochodzą z ich dochodów własnych, głównie z podatków PIT i CIT. "Każdy z rodziców płaci takie same podatki. Każdy ma prawo wybrać między placówką publiczną i niepubliczną. Środki przekazywane przedszkolom powinny być takie same, niezależnie od tego, czy dziecko pójdzie do przedszkola publicznego, czy niepublicznego. Państwo powinno pomagać każdemu w taki sam sposób" - podkreślił Futyma. Według niego, na takim rozwiązaniu zyskaliby zarówno rodzice, jak i przedszkola, gdyż pozwoliłoby to na zmniejszenie wysokości opłat wnoszonych przez rodziców w placówkach niepublicznych. - Czesne w placówkach niepublicznych jest wyższe niż w publicznych. Wyższa dotacja pozwoliłaby zniwelować tę różnicę. Przyczyniłaby się też do stworzenia konkurencji między nami - powiedział Futyma.