W piątek po południu przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii odbył się protest przeciwko decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie dla aktywistki LGBT Małgorzaty Sz. (formalnie Michała Sz.), następnie protestujący przeszli na Krakowskie Przedmieście, gdzie doszło do starć z policją - zaatakowany został m.in radiowóz. Policja twierdzi, że zatrzymała najbardziej agresywne osoby. "W związku z wczorajszym czynnym zbiegowiskiem zatrzymano 48 osób. Czynności procesowe zostaną zrealizowane z udziałem obrońców. Prowadzone będą także w związku ze znieważeniem policjanta jak również uszkodzeniem radiowozu. O zatrzymaniach poinformowano prokuraturę" - poinformowała stołeczna policja na Twitterze. Posłowie i działacze opozycji zarzucają policji przekraczanie uprawnień podczas piątkowych interwencji. Policyjny rzecznik wyjaśnia "Wczorajsze zatrzymanie Michała Sz. było związane są z przestępstwem. Natomiast część osób z autorytetem, wśród nich są politycy, próbuje sprowadzić nasze działania w innym kierunku" - powiedział rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak. Marczak podkreślił, że policja otrzymała "postanowienie i nakaz zatrzymania osoby w związku z zastosowaniem środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania na okres dwóch miesięcy Michała Sz.". "Ta czynność musiała być przez nas zrealizowana" - poinformował. Do zatrzymania doszło w piątek na Krakowskim Przedmieściu. "Jak tylko mężczyzna został zatrzymany i wprowadzony do radiowozu, grupa osób wskoczyła na radiowóz i zaczęła po nim skakać" - relacjonował Marczak. "W tym przypadku - kontynuował - podjęliśmy działania, aby zapewnić bezpieczeństwo zarówno policjantów, osoby zatrzymanej, jak i bezpieczeństwo bazyliki świętego krzyża, gdyż celem części tych osób był wspomniany kościół". Dodał, że w momencie, kiedy pojawiły się "kolejne siły i środki", policja przystąpiła do - jak to określił - "zdecydowanych działań". "W tym przypadku chodziło o art. 254 par. 1 Kodeksu karnego, czyli czynny udział w zbiegowisku. Ten występek przeciwko porządkowi publicznemu zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech" - powiedział rzecznik stołecznej policji. "Czynności, które były prowadzone przez policjantów w związku z nakazem dotyczącym zatrzymania Michała Sz. związanym z przestępstwem m.in. zmuszenia do określonego zachowania, są nadzorowane przez prokuraturę. Nie mają nic wspólnego ze znieważeniem pomników i obrazą uczuć religijnych" - zaznaczył Marczak. "Część osób z autorytetem, wśród nich są politycy, próbuje sprowadzić nasze działania w innym kierunku jak tylko reakcje na popełnione przestępstwa" - podkreślił Marczak. Szkody na rzecz fundacji "Pro-Prawo do Życia" W połowie lipca, zgodnie z decyzją sądu, wobec Sz. zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie siedmiu tys. zł. Sz. został wcześniej zatrzymany przez policję. Postawiono mu zarzuty w związku z czynnym udziałem w zbiegowisku przy ul. Wilczej. Sz. zarzucono, że 27 czerwca "wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami uszkodził samochód marki renault master, poprzez przecięcie opon, pocięcie plandeki, urwanie lusterka, oderwanie tablicy rejestracyjnej, uszkodzenie kamery cofania oraz pobrudzenie pojazdu farbą". Łączna wartość strat - jak poinformowała prokuratura - wyniosła ponad 6 tys. zł na szkodę Fundacji "Pro-Prawo do Życia". Aktywiście zarzucono również, że w trakcie zajścia przewrócił Łukasza K. na chodnik, czym spowodował u niego obrażenia w pleców i lewego nadgarstka. "Zarzut obejmuje także stosowanie przemocy polegającej na szarpaniu i popychaniu Łukasza K. w celu zmuszenia pokrzywdzonego do zaprzestania nagrywania przebiegu zdarzenia" - informowała prokuratura. W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował o zastosowaniu wobec Michała Sz. dwumiesięcznego aresztu tymczasowego.