Sędzia Monika Laskowska powiedziała, że na podstawie statutu związku sąd ustalił, że "w zawiadomieniu do prokuratury "S" nie była należycie reprezentowana z uwagi na brak podpisu jednej osoby". Podkreśliła, że do podejmowania czynności prawnych w imieniu Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk S.A. uprawnieni są dwaj członkowie prezydium. Pod zawiadomieniem podpisał się jedynie Karol Guzikiewicz jako wiceprzewodniczący komisji. Dodała, że sąd nie rozpatrywał sprawy pod względem merytorycznym, tylko formalnym. - Tej sprawy nie odpuścimy, bo widać, że sąd boi się podejmować decyzję przeciwko premierowi - powiedział wiceprzewodniczący stoczniowej "S" Karol Guzikiewicz po rozprawie. Zapowiedział, że stoczniowa "S" złoży po raz trzeci do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę stoczni przez Tuska. Zachowanie prokuratury i sądu określił jako skandaliczne. - Jeżeli na jednym dokumencie brakowało jednego podpisu, to należało to uzupełnić - dodał. Prokuratura dwukrotnie odmówiła już wszczęcia śledztwa. Według zawiadamiających związkowców, w czasie debaty telewizyjnej z przedstawicielami związków zawodowych, w maju br., Tusk powiedział, że stocznia w Gdańsku otrzymała 600-700 mln zł pomocy publicznej. Guzikiewicz, powołując się na raport NIK z 4 grudnia 2008 r., twierdzi, że stocznia otrzymała pomoc o wartości 86,5 mln zł. W lipcu Komisja Europejska zatwierdziła pomoc przyznaną stoczni Gdańsk od czasu wejścia Polski do UE i planowaną w przyszłości, w łącznej wysokości 251 mln euro, akceptując ostatecznie plan restrukturyzacji tego zakładu. Pozytywna decyzja KE oznacza, że wieloletnia pomoc w postaci dokapitalizowania, gwarancji, pożyczek i umorzeń należności podatkowych została uznana za legalną, stocznia Gdańsk nie będzie musiała jej zwracać i nie grozi jej upadłość.