"Te sto dni w kontekście międzynarodowym i jeśli chodzi o zdarzenia krajowe to był czas skomplikowany i pełen napięć" - powiedział premier na sobotniej konferencji prasowej. "Z mojego osobistego doświadczenia to były na pewno trudne sto dni" - przyznał szef rządu. "Oddzielmy prawdziwe problemy od wrzawy" Przekonywał jednocześnie, że należy oddzielić prawdziwe problemy od wrzawy czy irytacji z powodu mniej istotnych kwestii. "Niższa inflacja" Premier podkreślił, że w styczniu Polska odnotowała niższą niż oczekiwana inflację, przy jednoczesnym wzroście produkcji przemysłowej i wzroście płac. "To pokazuje, że sytuacja Polski w kontekście kryzysu jest niezła. Nadal jesteśmy traktowani jako miejsce dość dużej stabilności z szansą na poważny wzrost" - powiedział Tusk. "Źle przygotowane wprowadzenie ustawy refundacyjnej" Premier Donald Tusk przyznał w sobotę, podsumowując 100 dni pracy rządu, że wprowadzenie ustawy refundacyjnej zostało źle przygotowane. Zaznaczył jednocześnie, że istota zawartych w niej zmian każe mu ocenić samą ustawę, jak i jej skutki, pozytywnie. "Nie byliśmy dostatecznie przygotowani i nie potrafiliśmy także przygotować otoczenia, a więc przede wszystkim pacjentów, aptekarzy, lekarzy do skutków działania tej ustawy" - oświadczył premier na konferencji prasowej. Jednocześnie podkreślił, że istota ustawy refundacyjnej jaką jest limitowanie zysków firm farmaceutycznych, nowy sposób tworzenia listy refundacyjnej, który chroni pacjentów, a także obniżenie cen leków i uszczelnienie systemu, tak aby nie było ryzyka wydawania "miliardów więcej" na refundację, to wszystko każe mu ocenić samą ustawę i jej skutki jako pozytywne. "Utrzymanie kursu bezpieczeństwa" - Pierwsze sto dni rządu to było utrzymanie kursu bezpieczeństwa dla Polski w wymiarze finansowym i gospodarczym - powiedział na sobotniej konferencji prasowej premier Donald Tusk. "Wyższy wzrost płac przy równocześnie niższej inflacji każe sądzić, że styczeń nie jest złym wstępem, jeśli chodzi o kondycję także gospodarstw rodzinnych w Polsce. Średnio rzecz biorąc - ponieważ, jak zawsze w życiu, także i w ciągu tych 100 dni niektórym wiodło się gorzej, niektórym lepiej" - mówił premier. "Uchroniono Europę przed pęknięciami" Podkreślił też, że spotkania w Brukseli na posiedzeniach Rady Europejskiej oraz spotkania bilateralne pozwalają mu stwierdzić, że "przy aktywnym i znaczącym udziale Polski" Europa została uchroniona "przed poważnymi pęknięciami, a one wchodziły w grę". Jak dodał, mówi też o pęknięciach politycznych. "Spór, w którym miała aktywny udział, jak wychodzić z kryzysu, czy rozdzielając Europę na dwie części - strefę euro i nie strefę euro, czy utrzymując jedność polityczną UE, ten spór rozstrzygnęliśmy na korzyść stanowiska, które podzielała i promowała także Polska" - powiedział Tusk. "Negocjacje nad nowym budżetem" Przypomniał, że rozpoczęły się też negocjacje nad nowym budżetem UE na lata 2014-2020. Ocenił, że propozycja Komisji Europejskiej w tej kwestii jest dla Polski dobrym punktem wyjścia. "Jaki będzie punkt końcowy, tego jeszcze nie wiemy" - dodał premier. Podkreślił, że dla Polski ważne było, by "startować do negocjacji nie z pozycji tych, którzy domagają się radykalnej zmiany w projekcie komisyjnym, ale z pozycji tych, którzy mają ważny argument - wsparcia Komisji w jej projekcie". "Bo jest on także bezpieczny i opłacalny dla Polski" - powiedział szef rządu. "Zabrakło refleksu w sprawie ACTA" W sprawie porozumienia ACTA zabrakło nam refleksu, ale nie zabrakło odwagi, by przyznać, że można w tej sprawie zmienić zdanie - powiedział w sobotę podczas konferencji podsumowującej 100 dni rządu premier Donald Tusk. Akceptację przez Polskę porozumienia ACTA premier ocenił jako jedną z "wpadek". "W czasie procedury ustalania zarówno resorty, jak i komisje sejmowe, jak i europarlamentarzyści w swojej przewadze, zarówno rządowi, jak i opozycyjni, wszyscy trochę zawiedliśmy, jeśli chodzi o wyobraźnię, jak daleko mogą sięgać skutki wprowadzania tego typu przepisów" - powiedział premier. "Okazało się - to także dotyczy mnie, że nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć - szczególnie, jeśli chodzi o długofalowe skutki społeczne, w kontekście nowoczesnych technologii informatycznych, świata wirtualnego - wszystkie aspekty i wszystkie skutki wprowadzenia nowych praw" - mówił premier. Dodał, że jest to jedna z takich sytuacji, w których można powiedzieć, że rząd "uczy się tego nowego świata i tej nowej rzeczywistości". "Tym razem zabrakło refleksu, ale - tak mogę powiedzieć - nie zabrakło odwagi, żeby z lekkim zawstydzeniem przyznać, że można w tej sprawie zmienić zdanie. Będziemy starali się naprawić ten stan rzeczy" - podkreślił premier. Zapewnił, że prawdopodobnie jedynym negatywnym skutkiem sprawy umowy ACTA jest częściowa utrata zaufania do rządu. Podkreślił także, że nie tylko Polska zdecydowała się na wstrzymanie ratyfikacji ACTA ale tropem tym poszły inne kraje Unii Europejskiej. "Szybka realizacja expose" Zasadniczą sprawą dla rządu jest szybka realizacja expose, w tym przede wszystkim zmian emerytalnych - powiedział w sobotę premier Donald Tusk, podsumowując sto dni działania jego rządu. Podkreślał, że niektóre rozwiązania - jak podniesienie składki rentowej dla przedsiębiorców czy wprowadzenie składki zdrowotnej dla rolników - już wdrożono. "One z reguły nie są słodkie, przeciwnie - mają gorzki smak. Ale jesteśmy przekonani, że te zmiany będą miały korzystny wpływ na przyszłość Polski i bezpieczeństwo finansowe Polaków nie na kolejne sto dni, ale na kolejne kilkanaście albo i kilkadziesiąt lat. Inaczej byśmy nie podejmowali tego jakże trudnego wyzwania, tego poważnego wysiłku" - powiedział Tusk na konferencji prasowej. Podsumowując 100 dni funkcjonowania swego rządu Tusk mówił też o efektownych, ale "mniej istotnych z punktu widzenia interesów kraju (...) wpadkach medialnych", a także o opóźnieniach inwestycyjnych, które "irytują", ale nie zagrażają samym przedsięwzięciom, jak np. sprawa Stadionu Narodowego. Mówiąc o stadionie, szef rządu stwierdził, że sprawa prawdopodobnie znajdzie szczęśliwy finał i pierwszy poważny mecz zostanie na stadionie rozegrany. "Ten stadion to nie fuszerka, to nie jest stadion, na którym raz na kilka lat będzie odbywała się jakaś impreza. Warszawa to naprawdę dumna stolica dumnego państwa" - powiedział Tusk. Stwierdził, że do dziś nie ma tam miejsca, które w sposób godny mogłoby być areną widowisk sportowych czy artystycznych. "Ten stadion w dużej mierze tą lukę wypełni i nie będziemy się go wstydzić" - powiedział premier. Należy rzetelnie sprawdzić program "50+" Premier Donald Tusk uważa, że nie można z dnia na dzień powiedzieć, że rządowy program "50+" nie działa i należy stworzyć nowy. Według szefa rządu najpierw konieczne jest rzetelne sprawdzenie, które elementy tego programu się sprawdziły, a które nie. Na sobotniej konferencji prasowej, na której podsumowano 100 dni rządu padło pytanie - w kontekście planowanej reformy emerytalnej - o rozwiązania dla starszych pracowników. Premier przyznał, że efekty rządowego programu aktywizacji zawodowej ludzi po 50. roku życia są oceniane jako mizerne. Według niego należy jednak "skonfrontować to wrażenie niektórych środowisk czy ludzi, którzy mówią, że 50+ nic dało albo niewiele dało" z danymi. Jak powiedział, "wszystkie statystki pokazują, że jeśli był gdzieś realny wzrost miejsc pracy, to w segmencie wiekowym 50+". "W tej kategorii wiekowej najwięcej ludzi przystąpiło do pracy, wyraźnie więcej niż wynikałoby to tylko z faktu likwidacji emerytur pomostowych" - zaznaczył. Tusk podkreślił, że nie można z dnia na dzień, czy nawet z miesiąca na miesiąc, powiedzieć, że program 50+ jest do niczego i trzeba znaleźć zupełnie inny. "Wpierw musimy wiedzieć, które z elementów 50+ dobrze działają - bo jednak efekt jakiś uzyskaliśmy - a które nie przynoszą żadnego efektu" - powiedział. "I tak Polacy są wobec mnie łaskawi" Zaufanie do rządu, akceptacja dla PO są wyraźnie mniejsze, ale i tak Polacy są dla rządu łaskawi - ocenił w sobotę premier Donald Tusk wyniki badań opinii publicznej przeprowadzonych po stu dniach działania jego rządu. Odpowiadając na pytanie podczas sobotniej konferencji prasowej, premier stwierdził, że nie da się jednoznacznie ocenić np. wyników opublikowanego w piątek sondażu CBOS, z którego wynika, że 55 proc. badanych uznało, iż po stu dniach rząd radzi sobie gorzej niż się spodziewali. "Być może te 55 proc., które oczekiwało, że będziemy lepiej rządzić, miało wysokie oczekiwania wynikające z poprzednich czterech lat" - mówił Tusk. Dodał, że nie wie, czy dla rządu jest to jednoznacznie negatywne. Premier ocenił, że nie wie, czy jest to jest jednoznacznie pozytywne, jeśli ktoś mówi, że "ten rząd robi więcej niż oczekiwał, bo może nie oczekiwał niczego". Przyznał jednocześnie, że zaufanie do rządu, akceptacja premiera i PO są po stu dniach mniejsze niż wcześniej i to wyraźnie. "Nie narzekam na los, bo uważam, że i tak Polacy są wobec mnie i mojej ekipy łaskawi" - podkreślił. W opublikowanym w piątek sondażu CBOS, 55 proc. respondentów uznało, że po trzech miesiącach sprawowania władzy, rządzi gorzej niż tego oczekiwali; 2 proc. stwierdziło, że radzi sobie lepiej niż sądzili; według 36 proc. gabinet rządzi mniej więcej tak, jak się spodziewali. Arłukowicz to "właściwy człowiek na właściwym miejscu" - Premier Donald Tusk uważa, że minister zdrowia Bartosz Arłukowicz to "właściwy człowiek na właściwym miejscu". Szef rządu stwierdził jednocześnie, że ocena sytuacji w służbie zdrowia wypada krytycznie od wielu lat, niezależnie od tego, kto jest ministrem. "Ja wysiłki ministra Arłukowicza - tym bardziej, że start miał bardzo trudny - oceniam bardzo pozytywnie. Najtrudniejszy czas jeszcze przed nim. Uważam (...), że (to) właściwy człowiek na właściwym miejscu, a to, że nie będą go kochali - zdawał sobie sprawę, że wchodzi w dziedzinę życia, gdzie może zyska satysfakcję, że coś sensownego zrobi, ale na pewno dużo straci" - powiedział premier na sobotniej konferencji prasowej. Tusk był pytany, czy jest zadowolony z tego, jak funkcjonuje resort zdrowia pod kierownictwem Arłukowicza. Odparł, że ocena sytuacji w służbie zdrowia wypada krytycznie od wielu lat, niezależnie od tego, kto jest ministrem. Jak dodał, z jego punktu widzenia oznacza to, że trzeba wykonywać "nieustanną robotę". "Tam (w służbie zdrowia - PAP) nigdy nie będzie momentu zwrotnego, że zrobiliśmy i od jutra będzie dobrze" - ocenił Tusk. Powiedział też, że była minister zdrowia, obecnie marszałek Sejmu, Ewa Kopacz cieszyła się bardzo wysokim zaufaniem społecznym, co wcale nie przekładało się na powszechne zadowolenie z systemu ochrony zdrowia. Kto zastąpi Tuska? Nikogo nie widzę, dlatego jestem w takim markotnym nastroju, ale na szczęście lata jeszcze przed nami - powiedział premier Donald Tusk pytany, kto będzie jego następcą w PO. Jak dodał, władze w partii bierze ten, "kto ma siłę i przekonanie", a nie namaszczony. Premier na sobotniej konferencji prasowej pytany był o swą wypowiedź z kampanii wyborczej - że nie będzie się po raz kolejny ubiegał o stanowisko premiera, szefa PO - i kto w takim razie jest delfinem PO i zostanie jego następcą. "Ja zawsze mówię tak - jak czasami się o tym dyskutuje w PO, w innych partiach, pojawiają się publikacje o delfinach, itd. - prawdziwy delfin to jest ta osoba, która przychodzi do aktualnie panującego i mówi: dziękuję, do widzenia, teraz jestem ja" - powiedział Tusk. Szef rządu podkreślił, że to nie jest monarchia, żyjemy w kraju demokratycznym i partie - jakkolwiek się je ocenia - są demokratyczne. Według Tuska władzę w partii bierze ten, kto "ma siłę, przekonanie do siebie i do którego ludzie mają przekonanie". "Więc zmiennikiem lub zmienniczką będzie ten lub ta, który przyjdzie i powie: ja chcę być szefem i ja staję do wyborów i wygrywam, a nie namaszczony. Jak ludzie ze mną się będą żegnali, to nie będą wcale chcieli słuchać mojego namaszczenia, kogo namaszczam, także ja jestem realistą w tych sprawach" - powiedział premier. "Jadwidze Gosiewskiej odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą" Premier Donald Tusk zapewnił w sobotę, że odpowiedzi udzielane przez jego urzędników matce Przemysława Gosiewskiego dot. polsko-rosyjskiej współpracy przy badaniu katastrofy smoleńskiej, były być może źle sformułowane, ale na pewno zgodne z prawdą. Premier zadeklarował, że - jeśli będzie trzeba - jego kancelaria jest gotowa naprawić błąd. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał "skargę na bezczynność" premiera Donalda Tuska, złożoną przez matkę zmarłego w katastrofie smoleńskiej Przemysława Gosiewskiego - dowiedział się w czwartek portal TVN24.pl. Jak napisał portal, pełnomocnik Gosiewskiej mec. Rafał Rogalski kilkakrotnie pytał kancelarię premiera o polsko-rosyjskie ustalenia dotyczące współpracy przy badaniu przyczyn katastrofy. Ponieważ kolejne odpowiedzi urzędników premiera były zdaniem Rogalskiego niepełne lub lakoniczne, w listopadzie 2011 r. skierował do WSA w Warszawie skargę na bezczynność premiera. Premier na sobotniej konferencji prasowej, podsumowującej 100 dni pracy jego gabinetu był pytany, czy KPRM będzie się odwoływać od decyzji sądu, czy też poprawi swoją odpowiedź udzieloną Gosiewskiej i udzieli jej w taki sposób, jak to zalecił sąd. "Na pytanie o dokumentację i formalne dokumenty dotyczące decyzji o przyjęciu konwencji chicagowskiej odpowiedź była szczera i uczciwa, że to nie było na podstawie wymiany dokumentów czy dokumentacji, tylko to była decyzja - i ja o tym dziesiątki razy mówiłem, także publicznie - wyrażona moją wolą i słowami" - powiedział Tusk. Jak dodał, decyzja o wyborze konwencji chicagowskiej "wydawała się oczywistym, bezalternatywnym i takim automatycznym" następstwem zdarzeń i przepisów prawa krajowego i międzynarodowego. "Nie ma dokumentacji, bo nie wytwarzano dokumentacji w tej sprawie" - powiedział premier. Jednocześnie zaznaczył, że "być może ta odpowiedź była źle sformułowana". "Jeśli tak się stało, to postaramy się naprawić ten błąd, ale to jest błąd - jeśli błąd według sądu - to o charakterze formalnym, a nie (dotyczącym) treści, istoty sprawy" - uważa Tusk. Podkreślił, że jego kancelaria nie chce utrudnić komukolwiek dostępu do czegoś. Jak zaznaczył, KPRM być może nie zawsze idealnie odpowiada na pytania, ale zawsze zgodnie z prawdą.