Z informacji RMF FM wynika, że rozszyfrowano kilkanaście wypowiedzi, które w oficjalnie ujawnionych stenogramach były oznaczone jako zapis nieczytelny. Odczytywanie trwa i najprawdopodobniej tych odczytanych zdań będzie o wiele więcej. Informatorzy dziennikarzy RMF FM twierdzą, że drzwi do kabiny pilotów były otwierane praktycznie przez cały czas lotu, a do kabiny wchodziły bardzo różne osoby. Na pewno odczytane informacje pomogą w lepszy sposób zrozumieć, co się stało podczas ostatnich chwil lotu - stwierdził jeden z informatorów. Nie wiadomo jednak na razie, czy w zapisach pojawiają się głosy kolejnych, nieznanych dotąd osób. Specjaliści z Instytutu Ekspertyz Sądowych, a także śledczy wojskowi odmówili jakiegokolwiek oficjalnego komentarza w tej sprawie. Prokuratorzy twierdzą, że eksperci powinni skończyć swoje prace na przełomie września i października. Wtedy też ma pojawić się oficjalny raport, który będzie dołączony do śledztwa prowadzonego przez wojskowych prokuratorów. Pojawił się jednak problem. Jak się nieoficjalnie dowiedzieli dziennikarze RMF FM, biegli zastanawiają się, czy w ogóle ich ekspertyza może być wiążąca, bo pracują na kopii nagrania, a nie na oryginale. Czarne skrzynki cały czas są w Moskwie. Według informatora reporterów, biegli mają najpierw stworzyć ekspertyzę, która odpowie na pytanie, czy raport wykonany na kopii może być wiążący i czy może stanowić dowód dla prokuratorów. Może się więc okazać, że trzeba będzie poczekać na oryginalne zapisy czarnych skrzynek i odczytywanie zacząć od nowa, a to oznacza przedłużenie śledztwa o wiele miesięcy. 1 czerwca ujawniono dokonaną przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy w Moskwie transkrypcję rozmów z kokpitu prezydenckiego Tu-154 M, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem. Końcówka zapisu jest dramatyczna; uderzenie samolotu w drzewo od upadku na ziemię dzieli zaledwie 6 sekund.