Stenogramy pochodzą z podsłuchów założonych w 2012 roku przez ABW. Gdy wybuchła afera Amber Gold, Marcin P. był w kontakcie m.in. z właścicielem "Wprost" Michałem Lisieckim. Wspólnie omawiali strategię wyjścia z kryzysu wizerunkowego. "Musisz walić w KNF faktycznie (...). To ja zrobię tak, że włączę wprost.pl, który będzie szybciej po prostu reagował, żeby media czytały, i przemycę te informacje, a do 'Wprost' no tyle, ile się da, bo dzisiaj zamykamy wydanie, to rzucimy jakąś notkę" - oferował Marcinowi P. Lisiecki. "Ten kraj jest chory po prostu" - skarżył mu się P. W dniu rozmowy na stronie "Wprost" ukazuje się tekst "KNF próbuje zniszczyć Amber Gold?" Marcina Pieńkowskiego. Później P. oferuje Lisieckiemu, że "wystawi" mu Michała Tuska. "Jakichś informacji jakbyście potrzebowali jeszcze na temat Michała Tuska, to ja też mogę wam przesłać w formie korespondencji, esemesów, które on pisał" - mówił P. "Wprost" broni się przed zarzutami o działanie na rzecz P. "W latach 2012-2013 nikt nie zrobił więcej w kwestii opisywania Amber Gold niż my dwaj. Ujawniliśmy, kto stoi za aferą i gdzie właściciele wyprowadzali majątek parabanku" - piszą na łamach tygodnika Sylwester Latkowski i Michał Majewski. Ze stenogramów opublikowanych przez "W Sieci" wynika, że początkowo Marcin P. cieszył się ze zrywania lokat przez klientów Amber Gold. "Wiesz, ile mamy zerwanych lokat z karą 19,5 proc.? (...) Prawie 200 do teraz. (...) Jak tak dalej pójdzie, to spółkę zamkniemy i jeszcze na tym zyskamy" - mówił P. rzecznikowi prasowemu Amber Gold. Z rozmów wynika też, że od pewnego momentu P. zdawał sobie sprawę, że może być podsłuchiwany. P. prosił o kupowanie kart SIM swoją teściową. "Cztery miałam kupić?" - pytała P. "Cztery po pięćdziesiąt. Orange" - odpowiadał. Później dzwonił ponownie: "Idź, kup mi jeszcze dwie karty po pięćdziesiąt złotych. Orange". By uniknąć podsłuchów, P. umawiał się na rozmowy m.in. na cmentarzu. "Cześć babcia, Marcin z tej strony (...). Ubierz się i idź na cmentarz, na grób dziadka. (...) Ja za 15 minut tam będę". "Gdzie tam, teraz tak późno, ciemno. Coś ty..." - odpowiada babcia. "Idź i nie marudź" - naciskał P. Stenogramy ilustrują też rozpaczliwe poszukiwania gotówki przez P. Jarosław Frankowski, dyrektor OLT Express: "Musi być na dziś?". Marcin P.: "Tak, potrzebuję miliona złotych". P. dzwonił też do gdańskiego oddziału NBP i pytał, czy może od ręki zamienić 10 kilogramów złota na gotówkę. Ze stenogramów wynika również, że P. intensywnie przepisywał majątek na rodzinę. Marcin P.: "Pani notariusz, chcielibyśmy jeszcze dzisiaj zrobić dwa akty. (...) Takie same jak wczorajsze. (...) Na rzecz mojej matki i na rzecz Kasi brata". Dawna wspólniczka Marcina P. tak radziła koledze przez telefon: "Ja ci tylko tyle powiem, masz kasę, ładuj na kogoś obcego, nie na siebie, nie rób nic na siebie". Więc w tygodniku "W Sieci".