Po tym jak nożownik zadał śmiertelne ciosy swojej ofierze, przedstawił się i wykrzyczał, że miał być torturowany. "Platforma Obywatelska mnie torturowała. I dlatego zginął Paweł Adamowicz" - wrzeszczał ze sceny morderca, unosząc w górę zakrwawiony nóż. Prezydent Gdańska zmarł po pięciogodzinnej operacji. Jak się później okazało, napastnik w latach młodzieńczych miał być leczony w poradni zdrowia psychicznego, jednak przestał chodzić na terapię. Według "Super Expressu" stwierdzono u niego zaburzenia zachowania i emocji oraz specyficzne zaburzenia rozwoju. Policji dał się poznać jako bandyta, który z bronią w ręku napadał na trójmiejskie banki. Stefana W. zatrzymano w czerwcu 2013 r., został skazany na pięć i pół roku więzienia. Kiedy znalazł się za kratkami, podejrzewano u niego poważne schorzenie psychiatryczne. - Zakład karny kierował go na leczenie. Kiedy kończył odbywanie kary, Służba Więzienna przekazała odpowiednie informacje policji - mówi nam nieoficjalnie źródło zbliżone do ministra sprawiedliwości. Do pogorszenia stanu zdrowia Stefana W. miało dojść w zakładzie karnym w Malborku. To stamtąd W. przeniesiono na Oddział Psychiatrii Sądowej Aresztu Śledczego w Szczecinie. Orzeczenie specjalistów? Według nieoficjalnych informacji, schizofrenia paranoidalna. W. miał być leczony farmakologicznie. "Mamo, czy ja naprawdę kogoś zamordowałem?" Wersję o problemach psychicznych zabójcy potwierdziła jego matka. "Mój syn jest chorym człowiekiem, więc absolutnie nie był to mord polityczny" - w listopadzie przed kamerami TVN24 przekazała pani Jolanta. Jak mówiła, podczas jednego z widzeń w więzieniu, Stefan W. opowiadał, że "zrobi coś spektakularnego". W wywiadzie telewizyjnym matka zabójcy potwierdziła to, co tuż po zbrodni przekazał mediom pierwszy obrońca Stefana W.: kontakt z mężczyzną był utrudniony. "Mnie się zapytał: "Czy to prawda? Mamo, czy ja naprawdę kogoś zamordowałem?" Powiedziałam: "tak, Stefan". "A kogo mamo?" I mu powiedziałam kogo. Wtedy on strasznie się rozpłakał" - relacjonowała. Już po zbrodni biegli sporządzili opinię dotyczącą poczytalności i stanu zdrowia psychicznego podejrzanego. Jak podało Radio Gdańsk, opracowało ją trzech psychiatrów i psycholog, którzy obserwowali Stefana W. przez cztery tygodnie. Chociaż nie ujawniono treści opinii, ma z niej wynikać, że nożownik był niepoczytalny. Rozbieżne zdania wobec opinii biegłych - (Opinia - red.) jest konkretna, logiczna i zupełna. Mówię to w oparciu o treść dokumentów. Sprawa powinna zostać umorzona - przekazał Interii mec. Artur Kotulski, obrońca nożownika. Pełnomocnik Stefana W., w oparciu o opinię biegłych, chciał, żeby jego klient trafił na szpitalny oddział aresztu. Ale jego starania nie powiodły się. Prokuratura zdecydowała się powołać kolejny zespół biegłych. Taka decyzja satysfakcjonuje pełnomocnika rodziny Pawła Adamowicza. - Ocena poczytalności Stefana W. to jest kwestia analizy jego zachowania przed popełnieniem zarzucanego mu czynu, w trakcie popełnienia zarzucanego mu czynu i później - mówi Interii mec. Jerzy Glanc. - Cały ten okres trzeba mieć na uwadze, żeby wypowiedzieć się, czy w trakcie zdarzenia (Stefan W.) nie miał zdolności rozpoznawania znaczenia czynu i pokierowania postępowaniem. W naszym przekonaniu, pierwsza opinia nie dawała odpowiedzi na nasze wątpliwości - dodaje pełnomocnik rodziny Adamowiczów. Jak powiedział nam Glanc, "nie ma wątpliwości co do samego przebiegu zdarzenia". Tym bardziej, że istnieje wiele materiałów wideo dokumentujących zbrodnię. Obecnie nożownik przebywa w jednoosobowej celi aresztu śledczego, ma status niebezpiecznego aresztowanego. Nie przyznał się do zabójstwa. Kolejne badanie Stefana W. zostanie przeprowadzone w najbliższych miesiącach. Od jego wyniku zależy dalszy los mężczyzny. JSZ