Wicemarszałek tłumaczył swoją tezę tym, że - jego zdaniem - "czołowi luminarze" Instytutu angażują się w "wizję historii", według której "głównymi bohaterami walki o niepodległość byli panowie: Kaczyńscy, Olszewski, Macierewicz, a Wałęsa był agentem". Pytany, czy opowiada się za zmniejszeniem budżetu na IPN odpowiedział, że nie widzi powodu, aby za państwowe pieniądze "wydawać książki, które fałszują historię Polski", "organizować imprezy, które służą opluwaniu Lecha Wałęsy i kreowaniu nowych pseudobohaterów", "prowadzić politykę na korzyść PiS-u". Zdaniem , Instytut ma "wyraźny przechył w stronę Anny Walentynowicz", której zasługi przez ostatnie 20 lat polegały - jak mówił - "wyłącznie na opluwaniu Lecha Wałęsy i kłamstwie na jego temat". - Całość historiozofii, którą tworzy IPN, to historiozofia PiS- owska - ocenił. Niesiołowski stwierdził także, że mając obecną wiedzę nie poparłby, tak jak kiedyś, Janusza Kurtykę w głosowaniu na prezesa IPN. - Przepraszam Polskę za to - powiedział. Według wicemarszałka to, że w okresie PRL tworzone były fałszywe dokumenty, mające skompromitować kandydaturę L. Wałęsy do Pokojowej Nagrody Nobla, gdy rzekomo miały istnieć jego prawdziwe donosy, jest "rozstrzygającym argumentem, że Wałęsa nie był żadnym Bolkiem".