Holenderskie feministki, które stanowią załogę jednostki, pozwoliły dzisiaj dziennikarzom zwiedzić przycumowany już w ogólnodostępnym miejscu statek, przed którym nadal trwają pikiety. O wysokości kary poinformowała szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka. Do czasu zapłaty albo uchylenia nałożonej kary jednostka nie mogłaby opuszczać portu. Wiadomo już, że załoga wpłaci 12 tysięcy, ale jednocześnie odwoła się - by móc wypływać z portu. Holenderskie feministki z organizacji "Kobiety na falach" chcą pozostać we Władysławowie do 5 lipca. Po zakończeniu procedur granicznych i celnych "Langenort" zmienił dzisiaj po godz. 10. miejsce postoju w porcie. Jednostka przybiła do nabrzeża w centralnej części portu we Władysławowie, by uzupełnić zapasy wody. Na głównej nadbudówce statku wisi transparent: "Legalna aborcja prawem kobiet". Nim statek zacumował, w pobliżu pojawili się zwolennicy Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej. Zachowywali się spokojnie i po kilku minutach odeszli z nabrzeża. Obserwowali ich ochroniarze wynajęci przez feministki. Po uzupełnieniu zapasu wody, po około 20 minutach, jednostka odpłynęła od nabrzeża i zacumowała w innej, nie zamkniętej części portu. Według Wandy Nowickiej, statek nie powróci już do zamkniętego rejonu portu, gdzie cumował od niedzieli. Po godz. 14. kontener, w którym mieści się klinika, pokazano mediom. Feministki zachowały szczególne środki ostrożności, przeglądając m.in. torby dziennikarzy. Załoga zapowiedziała, że po południu będzie wpuszczać na pokład wszystkich chętnych. Tuż przed wpuszczeniem dziennikarzy, Straż Graniczna zatrzymała do wyjaśnienia dwóch mężczyzn, którzy według funkcjonariuszy, wnosili puszki z farbą i rozpuszczalnik. Po kilkudziesięciu minutach zwolniono ich. Na otoczony barierkami statek dziennikarze wchodzili w asyście ochroniarzy. Podczas wizyty przedstawiciele mediów byli filmowani przez załogę statku. Kontener składa się z dwóch pomieszczeń. Jedno stanowi pokój przyjęć, drugie to gabinet lekarski o wymiarach 2 na 3 metry. Ściany pomalowano na kolor jasnozielony. W tym pomieszczeniu jest fotel ginekologiczny oraz urządzenia do wykonywania badań USG i sterylizacji. Oprowadzająca dziennikarzy holenderska pielęgniarka powiedziała, że jest to "mała, przenośna klinika, w której jest wszystko". Została zbudowana i zaprojektowana przez holenderskiego artystę. - Będziemy przyjmować kobiety, udzielać im informacji, na przykład na temat antykoncepcji, jak zapobiegać niechcianej ciąży. Nazywamy to edukacją seksualną - powiedziała. W pokoju przyjęć leżały natomiast leki. Jedna z holenderskich lekarek, Gunilla Kleiverda, powiedziała, że w jednym z pudełek jest spirala, w drugim antykoncepcyjne tabletki hormonalne. Dodała, że kupiła to w aptece we Władysławowie. Kleiverda wyjaśniła, że środki te mają służyć edukowaniu o antykoncepcji. W tym czasie ponad 20 działaczy LPR i MW pikietowało statek. Do wczesnego popołudnia nie było incydentów, jednak kilka minut po rozpoczęciu pikiety w pobliże holenderskiego statku podpłynęła jednostka, na której byli demonstranci. Mieli ze sobą m.in. biało-czerwone flagi. Po kilku minutach odpłynęli. Przeciwnicy aborcji rozpoczęli pikietę około godz. 13. Przyszli m.in. z transparentem: "Langenort go home" (Langenort do domu). Na nabrzeżu ustawiono też trumnę z napisem "Langenort RU 486" (RU 486 to nazwa tabletek wczesnoporonnych). Protestujący nie chcą pozwolić nikomu wejść na statek, ani dopuścić do łamania polskiego prawa. - Jeśli władze nie robią nic, aby do tego nie dochodziło, to muszą to zrobić społecznicy - mówił jeden z demonstrantów. Nabrzeże, przy którym stoi jednostka, pilnowane jest przez straż graniczną i ochroniarzy feministek. Dowodzący akcją powiedział, że funkcjonariusze straży zabezpieczyli kilka puszek farby. Zapowiedział, że farba i jajka będą rekwirowane. Kapitan "Langenortu" Margreet Bunnik zawiadomiła dzisiaj policję we Władysławowie o obrzuceniu w niedzielę statku jajkami z czerwoną farbą. Doszło do tego, kiedy holenderski statek wpłynął do portu we Władysławowie. Kilkadziesiąt osób, przeciwników aborcji, przywitało go wtedy okrzykami: "Mordercy", "Gestapo" i obrzuciło jajkami oraz farbą. - W wyniku tego miały zostać poszkodowane dwie wolontariuszki. Jedna z nich, Niemka ma od farby czerwone włosy, zaplamioną kamerę i uszkodzoną odzież. Jak twierdzi kapitan statku, drugiej wolontariuszce, obywatelce Holandii, jajka i farba także zniszczyły ubranie - powiedziała rzeczniczka pomorskiej policji Gabriela Sikora. Policja ustala sprawców wykroczenia. "Langenort" wpłynął do Władysławowa w niedzielę około godziny 14.