PAP: W ostatnim przemówieniu do członków korpusu dyplomatycznego w styczniu 2005 roku Jan Paweł II przypomniał cztery główne wyzwania, przed jakimi stoi ludzkość: życie, chleb, pokój i wolność. A zatem święty, ale i mąż stanu, którego największym sukcesem - jak mówił cały świat - była jego "Ostpolitik". GP: Jego wołanie o to, żeby usłyszeć krzyk ludzi biednych, głodnych, potrzebujących nie cichło przez cały pontyfikat. Starał się budzić sumienia nie tylko wielkich tego świata. Także zwykłych ludzi. Obrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci - to był imperatyw Karola Wojtyły. Gdy powiedział do tłumów wiernych podczas mszy inaugurującej jego pontyfikat "Nie lękajcie się", nie dotyczyło to tylko wolności religijnej. To był początek papieskiej "Ostpolitik". Doskonale zrozumiał to Kreml, ale także Amerykanie, którzy zdecydowali się ustanowić stałe stosunki dyplomatyczne z Watykanem, mimo iż było to ryzykowne ze względu na niekatolicki elektorat chrześcijański w USA. Karol Wojtyła, który wyszedł ze szkoły kardynała Stefana Wyszyńskiego, wbrew powszechnemu przekonaniu - panowało ono wówczas również w znacznej mierze w Watykanie - uważał, że komunizm nie jest systemem trwałym. Papież, oczywiście, nie chciał drażnić Kremla, ale swoje robił. To nie było organizowanie jakiejś krucjaty. On przede wszystkim umacniał w ludziach pragnienie wolności. Jednocześnie utrzymanie pokoju na świecie cenił jako najwyższe dobro na świecie. Podejmował wiele działań z własnej inicjatywy. Wykorzystywał wszystkie, wcale niemałe, możliwości watykańskiej dyplomacji do zapobiegania zbrojnym konfliktom, przelewowi krwi. Na przykład świetnie mu się udało zażegnanie grożącego wojną konfliktu chilijsko-argentyńskiego w sprawie kanału Beagle w 1978 roku, mimo iż watykański Sekretariat Stanu ostrzegał Karola Wojtyłę, że w razie niepowodzenia jego starań ucierpi prestiż Kościoła. W tych sprawach wykazywał żelazną konsekwencję. O zapobieżenie wojnie w Iraku starał się ze wszystkich sił do ostatniej chwili, mimo iż prawdopodobnie wiedział, że sprawa jest przegrana. Pozostał jednak wierny sobie. Papież, jeśli spojrzymy na niego jako na męża stanu, "stał ponad polityką, ale nie był poza polityką", jak to sformułował jeden z jego włoskich biografów, Andrea Ricardi. PAP: "Widział świat jako całość i widział dalej niż inni; wykraczał poza dotychczasowe wyobrażenia o papiestwie" - powiedział kiedyś o Karolu Wojtyle, w wywiadzie dla PAP, arcybiskup Sewilli Carlos Amigo Vallejo. Podczas wizyty w Chorwacji na parę dni przed polskim referendum w sprawie przystąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej, Jan Paweł II zwrócił się bezpośrednio do rodaków, aby głosowali "za". Ten głos mógł zadecydować o wyniku? GP: Biorąc pod uwagę ówczesne nastroje wśród polskich katolików, słowa papieża, który nie podchodził do Unii Europejskiej bezkrytycznie, ale widział w niej dla Polski dużą szansę, sprawiły, że wielu ludzi się wtedy przełamało. Wiem, że z inspiracji papieża wielu Polaków oddało wtedy głos za Unią. Postawa papieża, moim zdaniem, przesądziła o wyniku. PAP: O Janie XXIII, który został kanonizowany razem z Janem Pawłem II pamiętamy, że to on "wpuścił do Kościoła świeże powietrze", inicjując Sobór Watykański II. Jego aktywny uczestnik Karol Wojtyła kontynuował jako papież odnowę Kościoła. Mamy na przykład w pamięci odważne "mea culpa" za historyczne winy Kościoła wypowiedziane przez Jana Pawła II. A jednak zarzuca mu się konserwatyzm... GP: Wojtyła jako faworyt konklawe, na którym został wybrany na papieża, miał poparcie "lewej strony" Kościoła, której reprezentantem był brazylijski kardynał Paulo Evaristo Arns, arcybiskup San Paulo, człowiek bardzo bliski lewicy, jednocześnie zaś głosowała na niego kościelna twarda konserwa, z kardynałem Pietro Palazzinim na czele. Przy ocenie pontyfikatu Jana Pawła II szczególnie istotna jest jego opcja po stronie ubogich. Na przykład brazylijscy katolicy świetnie pamiętają głęboko wzruszającą i jakże wymowną scenę uścisku papieża z arcybiskupem Helderem Camarą, słynnym brazylijskim biskupem - obrońcą ubogich, który głosił "teologię wyzwolenia bez przemocy". "Brat biednych i mój brat" - z tymi słowy Karol Wojtyła uściskał biskupa, którego generałowie z junty wojskowej rządzącej Brazylią nazywali "komunistą". PAP: "Trylogia" encyklik społecznych Karola Wojtyły mówi o pracy człowieka jako takiej i jej wyższości nad kapitałem. W ostatniej z tych encyklik "Sollicitudo Rei Socialis" (1987) o pracy w kapitalizmie Jan Paweł II mówi otwarcie, że optymistyczna wizja jego wielkiego poprzednika, Pawła VI, nie sprawdziła się, bo przepaść między bogatymi a biednymi staje się coraz bardziej dramatyczna. U nas rzadko wspomina się te encykliki... GP: To słuszne spostrzeżenie. Karol Wojtyła uważał, że w Polsce potrzebna jest "praca nad pracą". Myślę, że w dzisiejszej Polsce słynna "trylogia" encyklik społecznych papieża jest niezwykle aktualna. Zwłaszcza wzbogacona o to, co dodał Benedykt XVI i o to, co mówi i robi papież Franciszek. Warto by się dziś w Kościele nad tymi encyklikami pochylić. Zwłaszcza, że ludzie, pracownicy w Polsce, w dużej mierze wciąż nie są traktowani podmiotowo. PAP: Jan Paweł II wyniósł na ołtarze za swego pontyfikatu aż 1338 świętych. Można się było obawiać "inflacji świętych". Jednak kanonizacja papieża-Polaka i Jana XXIII staje się wielkim światowym wydarzeniem... GP: Jan Paweł II, odwiedzając kiedyś w Rzymie siedzibę Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, zażartował, że "łatwo do was wejść za życia, ale trudniej po śmierci". Jemu się to udało i to bardzo szybko. Papież proklamując tylu świętych oswajał nas trochę z tą świętością i dziś niemal wszystkie narody mają w nich swoje wzorce osobowe. Jan Paweł II beatyfikował "dobrego papieża", Jana XXIII, a dziś zostają obaj świętymi. Grzegorz Polak jest pisarzem, autorem około dwudziestu książek oraz współautorem i redaktorem encyklopedii Jana Pawła II.Mirosław Ikonowicz