Sławomir Mentzen gościł w czwartek na antenie Radia Zet. Jeden z liderów Konfederacji został zapytany przez prowadzącego Bogdana Rymanowskiego o to, czy słuszna była środowa decyzja komisji regulaminowej, która pozytywnie zaopiniowała wniosek o uchylenie immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu. - Według mnie niesłusznie, to jest jakaś absurdalna sprawa - oznajmił Sławomir Mentzen. Dodał, że prezesa Prawa i Sprawiedliwości "posądza się o bardzo złe rzeczy", a ostatnie próbuje się odebrać mu immunitet za to, iż "chciał zepsuć wieniec, który bardzo obrażał jego i jego rodzinę". - Kompletnie rozumiem tę sytuację - podkreślił. Sławomir Mentzen: Mężczyzna musi czasem dać w mordę Dziennikarz zwrócił uwagę, że komisja podjęła swoją decyzję, ponieważ Zbigniew Komosa złożył w sądzie wobec Jarosława Kaczyńskiego akt oskarżenia, ponieważ podczas jednej z "miesięcznic smoleńskich" został - jak twierdzi - dwukrotnie uderzony w twarz przez byłego premiera. - Ja się w ogóle Kaczyńskiemu nie dziwie. Gdybym był na jego miejscu sam prawdopodobnie bym tego faceta walnął w mordę - oznajmił Sławomir Mentzen i podkreślił, że Zbigniewowi Komosie powinno być wstyd za to, iż "skarży się, że pobił go siedemdziesięcioparoletni staruszek". Dopytany o to, czy popiera używanie siły i agresji, prezes Nowej Nadziei odparł: "Uważam, że mężczyzna czasem musi dać komuś w mordę". To jest jedna z tych sytuacji. Zaznaczył również, że tu chodzi o obronę dobrego imienia samego siebie i swojej rodziny. Podkreślił jednocześnie, że gdy na sali plenarnej Sejmu dojdzie do głosowania nad uchyleniem immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu, on sam zagłosuje przeciwko, ponieważ sprawa jest "całkowicie absurdalna". Immunitet Jarosława Kaczyńskiego. Komisja za odebraniem przywileju W środę wieczorem parlamentarzyści zasiadający w sejmowej komisji regulaminowej zagłosowali za wnioskiem o uchylenie Jarosławowi Kaczyńskiemu immunitetu poselskiego. Chodzi o zniszczenie wieńca z tabliczką, ale przede wszystkim o sprawę przez prywatnego oskarżyciela Zbigniewa Komosę. Mężczyzna od kwietnia 2018 roku regularnie ustawia przed pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej kwiaty z tabliczką o treści: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski. Stop kreowaniu fałszywych bohaterów". We wrześniu tego roku doszło tam do przepychanek między Kaczyńskim a Komosą, który twierdzi, że został wówczas dwukrotnie uderzony przez lidera PiS. Mężczyzna złożył w związku z tym w sądzie akt oskarżenia wobec polityka. Jarosław Kaczyński nie był obecny na posiedzeniu komisji, ale jego pełnomocnik - poseł Zbigniew Bogucki (PiS) - czytając oświadczenie prezesa PiS przekazał w jego imieniu, że nie wyraża zgody na odebranie mu immunitetu, ponieważ "objęte wnioskiem zachowanie było uprawnioną reakcją na działania Zbigniewa Komosy". Zdaniem prezesa PiS działania Zbigniewa Komosy są nastawione na "szkalowanie ofiar" katastrofy smoleńskiej. "Nie ma zgody na to, by uporczywe nękanie, czy wręcz psychiczne znęcanie się nad rodzinami ofiar pozostawało pod ochroną organów ścigania" - dodał. Jarosław Kaczyński podważył też jakoby zniszczył wieniec, ponieważ naruszył jedynie tabliczkę, która - jego zdaniem - nie ma wartości materialnej. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!