. Pytany czy najbliższe wybory prezydenckie można by połączyć z parlamentarnymi, premier odparł, że są negatywne opinie PKW, "gdy idzie o łączeniem wyborów, czy wyborów z referendum". "Zgodnie z naszym ustawodawstwem komisje (wyborcze) muszą być odrębne. Liczenie głosów też. Zyskiem może być tylko wyższa frekwencja" - ocenił. Premier podkreślił, że w Polsce realnie funkcjonuje dziś system bliski układowi dwupartyjnemu. "Mówię to nie lekceważąc naszego koalicjanta czy lewicy" - zaznaczył. "Jednak oś sporu politycznego, główne potencjały polityczne, nawet jeśli dziś badania redukują znaczenie PiS, są po stronie dwóch partii" - ocenił. Zaznaczył jednak, że gdyby zwycięstwo w wyborach dawało możliwość pełniejszej realizacji programu zwycięskiego bloku warto o tym myśleć. "Ale nie daje" - uważa Tusk. Premier, jak powiedział, nie zgadza się z konstytucjonalistami, którzy bronią obecne konstytucji, bo w praktyce "nie sprzyja ona sprawności rządzenia". Według szefa rządu, konstytucja pozostawia "rozmytą przestrzeń uprawnień zwłaszcza w polityce zagranicznej między prezydentem a rządem". "Konstytucja wyposażyła prezydenta w nieprecyzyjnie opisaną władzę wykonawczą, jeśli dodać do tego złą wolę i chęć wchodzenia w zwarcia - a prezydent to demonstruje i wykorzystuje - mamy poważny kłopot" - mówił premier. Jak jednak dodał, pojawiają się sygnały, "że może się coś zmienić bez wyborów". "Skutkiem kaca jaki ma lewica po głosowaniu w sprawie ustawy medialnej, wydaje mi się, że będzie możliwe porozumienie się z nią w sprawie systematycznego odrzucania prezydenckiego weta, kiedy ono ma charakter czysto polityczny" - ocenił Tusk. "Uważam, że lewica popełniłaby szybkie, efektowne i definitywne samobójstwo gdyby przeciągnęła obecny flirt z PiS, zwłaszcza gdy weta będą sposobem prezydenta na dokuczanie rządowi" - powiedział. "W partii politycznej jest się po to, aby spełniać oczekiwania ludzi, którzy się z nią identyfikują. Nie można iść bardziej w poprzek oczekiwań lewicowego elektoratu niż spełniając oczekiwania prezydenta i PiS. Uważam, że przywództwo SLD zaczyna tę sytuację rozumieć i odczytywać prawidłowo" - podkreślił szef rządu.