Stańmy po stronie Cristeros
Film Cristiada, chociaż polską premierę miał na początku kwietnia, do dziś wyświetlany jest w bardzo niewielu miejscach. Jego produkcji, a teraz także dystrybucji towarzyszyły i towarzyszą ogromne kłopoty. Biorą się jakby nie wiadomo skąd, bo film ma wszelkie cechy kinowego hitu.
Wydawać by się mogło, że sukces jest zagwarantowany. Superprodukcja z dużym budżetem. Sensacyjna fabuła bazująca na prawdziwych zdarzeniach. Gwiazdorska obsada, przystojni i waleczni mężczyźni, śliczne, romantyczne, dzielne kobiety. Trzymająca w napięciu akcja, piękne kostiumy, zapierające dech w piersiach krajobrazy, świetne zdjęcia, genialna muzyka... I co?
Niechciany film
Okazało się, że duże sieci dystrybucyjne na świecie nie wprowadziły go do stałego repertuaru. Gdy zapowiedziano polską premierę (w "PK" pisaliśmy o tym w numerze 4/2013), wydawało się, że gdzie jak gdzie, ale w Polsce Cristiada zdobędzie sporą widownię. Niestety, po czterech tygodniach od premiery w większości polskich kin film jest nieobecny.
- Jak się okazało, nikt w Polsce nie zabiegał o prawa do dystrybucji tego filmu. Nikt go nie chciał. Uznaliśmy więc, że zajmiemy się dystrybucją Cristiady. A pamiętajmy, że to film z dużym hollywoodzkim rozmachem, świetną obsadą (np. w jednej z głównych ról wystąpił Andy Garcia). Cristiada ma wszystko, co powinno mieć dobre kino akcji - mówi Barbara Ziembicka, dyrektorka rzeszowskiej firmy FT Films.
Trudno zrozumieć, dlaczego film otacza aura bojkotu i niechęci, zarówno za granicą, jak i u nas. Co sprawia, że filmowa opowieść o bohaterstwie, o walce o wiarę, ludzką godność i wolność wywołuje u decydentów taką niechęć?
Barbara Ziembicka podaje przykład sieci Multikino. Gdy zaproponowała im Cristiadę, zwlekali z odpowiedzią. Po kilku tygodniach otrzymała jednozdaniowy komunikat, że nie są zainteresowani. Jedyną siecią, która podjęła współpracę z FT Films, jest Helios. Ta sieć wprowadziła film najpierw do ośmiu kin, a potem gdy okazało się, że jest zainteresowanie - do pozostałych 31.
Mimo że pierwszy tydzień nie należał do udanych (tylko ok. 4 tys. widzów), to widać, że widownia stale wzrasta. Ludzie szukają filmu i szczególnie w większych ośrodkach mogą i potrafią go znaleźć. - Dostajemy listy od konkurencji, która z nas kpi, pisząc, że powinniśmy się cieszyć, jak przez cały okres dystrybucji uda nam się zebrać 20 tys. widzów. Po trzech tygodniach mamy 40 tys. widzów - mówi Barbara Ziembicka.
Przemilczeć walkę chrześcijan
Cristiada to filmowa historia zbrojnego powstania w Meksyku, które w latach 20. ubiegłego stulecia wybuchło w odpowiedzi na nasilające się antychrześcijańskie represje. Powstańcy szli do walki z zawołaniem Viva Cristo Rey! (Niech żyje Chrystus Król!), stąd nazwano ich Cristeros. Władze Meksyku, opanowane przez członków masonerii, rozpoczęły walkę z Kościołem na taką skalę, że można to porównać jedynie z bolszewickim antychrześcijańskim terrorem w sowieckiej Rosji.
Równolegle w tym samym czasie w odległych miejscach globu działy się podobne sceny. Mordowano kapłanów, palono klasztory, gwałcono zakonnice, grabiono majątek Kościołów i wiernych. Utopiony we krwi zryw meksykańskich katolików do dziś okrywa zasłona milczenia. Szkolne podręczniki, media, środowiska naukowe jakby nie zauważają tego okresu w historii. Męczeństwo chrześcijan nie znalazło należnego miejsca w pamięci zbiorowej ani w Meksyku, ani w świecie.
Film Cristiada jest wyłomem, bo nie tylko przełamuje milczenie, ale od razu wprowadza temat w przestrzeń kultury masowej, skutecznie działając na wyobraźnię.
Niebezpiecznie aktualne przesłanie
Siłą filmu, ale pewnie i powodem niechęci do niego, jest uniwersalne przesłanie. Cristiada dotyka bowiem istoty wrogości wobec wyznawców Chrystusa, ukazując mechanizm światopoglądowej opresji, realizowanej najpierw metodami administracyjnymi, potem przez wyroki sądowe, aż do fizycznego terroru. A to już nie jest epizod zamierzchłej historii, lecz teraźniejszość.
Także europejska i polska. Widzimy ją w mediach, na uniwersytetach, w orzeczeniach trybunałów i sądów. Film budzi lęk. Dla lewicy jest wręcz groźny. Pokazuje bowiem, że walka z antychrześcijańskimi ustawami, bunt przeciw tym, którzy niszczą naszą wiarę i tradycję, to walka o wolność. Meksykańscy Cristeros uznali, że nie będą bezsilni. Wobec agresji należy stawić zbrojny opór, nawet za cenę życia.
Film pojawia się w naszych kinach teraz, gdy we Francji wchodzi w życie prawo urągające prawu naturalnemu, gdy w Polsce próbuje się narzucić ustawę o związkach partnerskich, wprowadza się edukację seksualną do przedszkoli, gdy za chrześcijańską wrażliwość wyrzuca się z rządu ministra, a katolicka telewizja Trwam nie uzyskuje prawa do normalnego technologicznego rozwoju.
Czego nas uczą Cristeros
Czy jesteśmy bezsilni? Wzorem filmowych bohaterów możemy wziąć sprawy w swoje ręce. Broń Boże nie zachęcam do walki zbrojnej. Zamiast narzekać, możemy się zorganizować, tak jak to dzieje się już w kilku miastach w Polsce. A na pewno warto zadbać o to, by zobaczyć ten film.
W Bełchatowie nauczyciele sami sprowadzili film i zorganizowali pokazy dla młodzieży. Także w Rumi zaplanowano jeden specjalny seans. Przyszły takie tłumy, że zabrakło miejsc. Zainteresowanie filmem sprawiło że zamiast jednego seansu jest
cała seria.
- Widać, jaka siła drzemie w widzach. Może być tak, że pod ich wpływem kino zorganizuje jeden pokaz, później kolejne i być może Cristiada znajdzie się w stałym repertuarze. W Zabrzu, z inicjatywy wydziału duszpasterskiego gliwickiej kurii, zorganizowano listy w kościołach, potem takie listy były wysyłane do kin. Zadziałało! Teraz, gdy zgłasza się zorganizowana grupa nawet do Multikina czy Cinema City, kino zazwyczaj nie odmawia - mówi Barbara Ziembicka.
Wszystko zależy od nas
Żeby zwrócić uwagę na film i pomóc go rozpropagować, na premierze był Eduardo Verástegui - aktor (zagrał w Cristiadzie bł. Anacleta Gonzaleza Floresa), muzyk i bardzo zaangażowany obrońca życia. Tydzień temu odwiedził Polskę producent filmu Pablo Jose Barroso, który nie tylko promował Cristiadę, ale opowiadał również o swoim najnowszym projekcie - filmie o św. Maksymilianie Kolbe.
Z kolei 12 maja przylatuje do Polski odtwórca roli chłopca - Mauricio Kuri, który przywiezie ze sobą relikwie bł. José Sáncheza del Rio, bo przecież Jan Paweł II beatyfikował Cristeros. W planach młodego aktora są spotkania w: Poznaniu, Rzeszowie, Krakowie Toruniu, Częstochowie i Warszawie. - Dystrybucja Cristiady jest dla mnie bardzo ważnym dziełem, tym bardziej że część zysków (tak dużą jak tylko zdołam) przeznaczę na film o św. Maksymilianie Kolbe - mówi Barbara Ziembicka.
- Już widziałam fragmenty tego filmu i jestem nim zachwycona. Chciałabym, aby i Polacy mieli swój udział w tej produkcji. Przez cały czas pracy przy Cristiadzie odczuwam wyjątkową opiekę Pana Boga. W wielu kryzysowych sytuacjach wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko naszemu filmowi, że to nie może się udać. A jednak dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Nagle pojawiali się na naszej drodze wspaniali ludzie, którzy pomagali nam wyjść z opresji. Zupełnie nieproszeni. Jestem przekonana, że to działanie Ducha Świętego, że to On ich do tego natchnął. Jestem wdzięczna i Panu Bogu, i tym wszystkim ludziom. Choć marne z nas narzędzia w rękach Boga, zrobimy wszystko, by nie zawieść zaufania, którym nas obdarzył - wyznaje Barbara Ziembicka.
Teraz wszystko zależy od nas. Skontaktujmy się z dystrybutorem. Zorganizujmy pokaz lub nakłońmy kina do sprowadzenia filmu. Możemy wzorem diecezji gliwickiej zbierać listy w parafiach. Zaplanujmy seanse dla katolickich liceów, duszpasterstw, parafialnych kół. Pokażmy, że dobre filmy adresowane do chrześcijan mogą mieć dużą widownię. Wtedy przyczynimy się do powstania kolejnych produkcji, jak choćby ta najnowsza o polskim franciszkaninie św. Maksymilianie. Nie pozwólmy wygrać tym, którzy dziś liczą na porażkę Cristiady. W tej bitwie musimy stanąć po stronie niezłomnych Cristeros. Idźmy do kina.
Tekst: Jan Polspieszalski