Piotrowicz to jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków poprzedniej kadencji. Jak sam się określił, został "twarzą" reformy wymiaru sprawiedliwości, a nie trzeba przypominać, jak duże emocje wywoływała właśnie ta reforma w kadencji 2015-2019. Piotrowicz dał się też poznać jako przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości, którego tryb prowadzenia obrad przejdzie do historii. Przewodniczył twardo, zdecydowanie. Odbierał głos posłom opozycji, ale także pozwalał na powtórne głosowanie, jeśli przebiegało ono nie po jego myśli. To zdecydowanie jeden z najbarwniejszych posłów mijającej właśnie kadencji. Kolejnej nie będzie, bo wyborcy w okręgu krośnieńskim wystawili mu czerwoną kartkę. Polityk PiS ma na to wytłumaczenie. - W tym czasie kiedy była kampania wyborcza, pracowałem w Warszawie. Przysłużyłem się Polsce dobrze, przeprowadziłem reformę wymiaru sprawiedliwości. Inni dostali większe poparcie i posłami zostali, ale w moim przypadku to była jedna z najmocniejszych list - mówił Piotrowicz dziennikarzom. - Przeszłość mam piękną. Żeby niektórzy mogli działać w opozycji i uniknąć odpowiedzialności karnej, potrzebni byli tacy ludzie jak ja - dodaje. "Jestem w świetnym nastroju" Jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę, że poseł zasłynął z błyskawicznego procedowania podczas posiedzeń komisji. Po jego odejściu trzeba będzie wypełnić tę lukę. - Gratuluję, że pan docenia sprawność mojego procedowania. W istocie to procedowanie było sprawne. Nie pozwoliłem na to, by opozycja torpedowała prace komisji - uważa Piotrowicz. Poseł nie ma planów na najbliższy czas. - Na razie odpocznę po ciężkiej kadencji - podkreśla. Jak dodaje, nie spędza mu to snu z powiek. - Widzą państwo, że jestem w świetnym nastroju. 14 lat jestem w parlamencie, a także pewien okres w Kancelarii Premiera. Jako polityk czuję się spełniony. Na razie liczę na to, że będę miał okazję trochę odpocząć i spotkać bardziej życzliwych dziennikarzy - zakończył. (ŁS)