W rozmowie z RMF FM Stanisław Kowalczyk podkreślał, że brak jest jednak wsparcia finansowego rolników, którzy mają problemy. "Do dziś czuję oddech banków, które tylko czekają, żeby do mnie wkroczyć i mnie łyknąć. Na razie jakoś czekają" - stwierdził. Krzysztof Ziemiec pytał swojego gościa o polityczne realia życia na wsi. Kogo plakatów jest najwięcej w Woli Wrzeszczowskiej? "Nie ma co ukrywać, że prezydenta Dudy. Sporadycznie - dosłownie ze dwa widziałem - plakaty Kosiniaka-Kamysza - mówi. Gość Krzysztofa Ziemca odniósł się też do propozycji wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy, czyli oczka wodnego przy każdym domu. "Powiedziałbym panu prezydentowi: chyba wtopa". "Jestem za zrobieniem (...) retencji, budową zbiorników. Zbiorników, ale nie oczek wodnych, ale zbiorników wielohektarowych" - tłumaczył. "Natomiast oczka wodne przy domu w wykonaniu pana prezydenta to niech się pan prezydent wycofa z tego. Bo to mu może tylko zaszkodzić" - ocenił gość RMF FM. Krzysztof Ziemiec: Gościem dziś jest Stanisław Kowalczyk, słynny paprykarz. Dzień dobry, panie Stanisławie. Stanisław Kowalczyk: Dzień dobry panie redaktorze. Miło pana widzieć, miło pana słyszeć. Dziewięć lat temu, jeśli dobrze liczę, to już tyle lat temu było, zadał pan słynne pytanie. Pytanie, które weszło nawet już chyba do kanonu języka polskiego. To było pytanie "jak żyć?". Kierowane wówczas do premiera Donalda Tuska. Potem pan jeszcze był jakoś aktywny w mediach. Od dłuższego czasu cisza o panu. Czy to jest tak, że pan już dostał odpowiedź na to pytanie i nie zabiera już głosu w polityce, czy może polityka przestała pana interesować? - Ani jedno ani drugie. Polityka mnie interesuje, bo ja mam taki charakter, że interesuję się raczej tym, co się dzieje wokół mnie. Drugie, że po prostu odpowiedzi nie ma też, bo raczej na to pytanie trudno chyba odpowiedzieć tak wprost, także ani na jedno i na drugie odpowiedzi nie dostałem. To inaczej spytam. Wtedy premier Donald Tusk chyba nie do końca odpowiedział albo nie do końca ta jego odpowiedź dla pana była satysfakcjonująca. Czy teraz - nie sięgajmy aż tak daleko - teraz, w ciągu tych pięciu lat, dostał pan jakąkolwiek odpowiedź od któregoś z polityków? Jak żyć? Czy nie? - Nie... Z panem premierem Tuskiem to już epizod zamknięty. Tym bardziej, że go nie ma w kraju. To już sprawa jest zamknięta. A od dzisiejszego premiera? Dzisiejszego prezydenta? - Wie pan, żałuję bardzo, że zerknąłem w niedzielę ostatnio nawet w TVP Info. (...) Był tutaj w okolicach Radomia. Ale żebym wiedział, to bym podjechał wcześniej i spróbowałbym właśnie porozmawiać. A z kim? - Z prezydentem. Z Andrzejem Dudą? Ostatnio widzieliśmy w telewizji, że jeden z takich ludzi, którzy nie do końca go popierają, zadawał mu trudne pytanie. To o co pan by dzisiaj spytał Andrzeja Dudę? - Na jednym pytaniu by się nie skończyło, na pewno na wielu pytaniach. Tak samo pana prezydenta, tak jak i pana - jeszcze bardziej takiego chyba znaczącego i wpływowego człowieka - pana prezesa bym zapytał o wiele rzeczy... To niech pan powie konkretnie. O co? - Chciałabym powiedzieć dużo, ale tego się nie da powiedzieć. Także mogę powiedzieć tylko w ten sposób, że zawiodłem się trochę, wie pan, tak delikatnie mówiąc. Na politykach właśnie. Sam pan widział, że było mnie sporo w mediach. Byłem, miałem coś do powiedzenia i wielu się powoływało nawet na mnie. Mało tego, wydaje mi się, że wiele z tego, co ja mówiłem, zostało wprowadzone w życie. Tak nieskromnie mówiąc. To tylko się cieszyć, być tak wpływową osobą. Ale spytam pana, bo pan powiedział, że pan się zawiódł na politykach. Wszystkich? Wszystkich opcji czy na rządzących? - Praktycznie na wszystkich. Większej różnicy nie ma. Politycy właśnie widzą, wie pan przed wyborami. I tutaj właśnie mój epizod z PiS-em, z panem prezesem Kaczyńskim. Pewnie z tego tytułu był. Bo jakby nie wybory, to pewnie byśmy się nie widzieli. A teraz też wybory są, też jeżdżą. Ale ja mam trochę żal. Zresztą, teraz nawet chciałabym właśnie zaprosić. Bardzo prosiłbym, jeśli byłoby to możliwe, żeby przyjechać tu w moje rejony. Czy prezydent czy pan prezes, żeby wybrał. Ja wtedy mówiłem tu panu prezesowi, jak był u mnie w domu, że "panie prezesie ja bym chciał życzyć sobie, żeby nie jeździć tylko przed wyborami, ale również po wyborach i żeby to nie był epizod taki jednokrotny". Tylko, żeby po prostu, co jakiś czas tak cyklicznie odwiedzać tu czy tam. To, co by pan dzisiaj, tak od serca, z głębi duszy powiedział najbardziej wpływowym osobom w kraju? Co pana jako plantatora, jako rolnika, hodowcę, dzisiaj boli? - Ta polityka, wie pan to dla mnie nie jest tak prowadzona, jakbym sobie życzył. Czyli jak? Konkrety. - Takie zacietrzewienie, jakie jest. Taka walka. Takie podejście zgnojenia drugiego przeciwnika. Po prostu tego jeszcze nie było. Ja się spotykam z ludźmi, rozmawiam ze znajomymi. To wcale nie jest tylko moje zdanie, że po prostu polityka zeszła do dna praktycznie. Mam żal właśnie. Mam żal właśnie trochę. Przynajmniej bym może stonował kandydata na prezydenta, obecnego pana prezydenta, że panu prezydentowi nie przystoi tak jak każdemu innemu. Ale w szczególności panu prezydentowi - takie bardzo krytyczne podejście i wyzywanie od złodziei. Ja bym tego - wie pan języka takiego - nie używał. W osobie pana prezydenta. Chyba było tak, że pan kiedyś zaufał PiS-owi, potem chyba bardziej zaufał pan Platformie. Komu pan dzisiaj bardziej kibicuje? - Ja nie mam opcji politycznej i widzę pozytywne rzeczy, nawet w obecnie rządzących. Ale widzę bardzo dużo negatywów właśnie. I w związku z tym kibicuję takim, którzy mają - tak jak kiedyś mówiłem u redaktora Kraśki - ludzką twarz. Wrócimy do polityki w tej części internetowej naszej rozmowy. Teraz jeszcze bym chciał, żeby słuchacze usłyszeli ważny komunikat. Czy z pana punktu widzenia, plantatora, ten rok to będzie taki rok, kiedy nam jako tym, którzy kupują produkty rolno-spożywcze grozi drożyzna czy nie? Mamy bardzo dynamiczny rok, bardzo dziwny. Była susza, teraz ciągle pada. Te ceny żywności będą niższe, czy będą raczej już takie jak teraz. Czyli wysokie? - Jednym zdaniem? Chyba raczej będzie drogo. A wiele czynników na to się składa. Albo susza, a teraz deszcze, burze, a jeszcze na dodatek ja sam odczułem to bardzo boleśnie z tymi pracownikami sezonowymi. I jeśli taka sytuacja się utrzyma, to ceny na pewno będą szły w górę. Chodzi o koronawirusa i brak np. pracowników z Ukrainy? - Tak. Ale ci pracownicy z Ukrainy - chyba głównie - oni nie wrócili jeszcze do pana? - Czekam dwa czy trzy miesiące. Mieli być na początku marca i praktycznie od marca nie ma. Zwlekali, że będą i dwa tygodnie już mieli być, trzy tygodnie i do dzisiaj nie ma możliwości wyrwania człowieka jakiegoś... I co teraz w takim razie? Bo papryka chyba rośnie - i oczami wyobraźni oglądam - i jak to będzie? - Ja u siebie widzę to bardzo w ciemnych barwach, a u innych tak samo. Ci praktycznie, co są na swoich jakichś tam siłach, mają liczniejsze rodziny itd., to u nich bez większych wstrząsów. Natomiast ci, co liczyli, albo byli uzależnieni od siły nabywczej - to ja im nie zazdroszczę. To po prostu czarna rozpacz przed nami. A w okolicy nie ma osób, które chciałyby panu pomóc? Oczywiście, zarabiając przy tym. - A gdzież tam. (...). Po prostu człowieka znaleźć do pracy fizycznej to jest tak jak wygrać w totolotka. A może za mało pan płaci? - Jakbym zapłacił może 20 złotych na godzinę... to nie wiem. Może by się ktoś znalazł. Ale jakbym to sobie przeliczył, to lepiej dać sobie spokój. Lepiej nie robić tego. A tylko zrobić na przeżycie. To ile płaci pan w takim razie takim pracownikom sezonowym? - Teraz stawka jest około 15 złotych za godzinę. Ukraińcom było mniej - Ukraińcom ze 12 złotych. I za 15 złotych nie znajdzie pan pracownika w tym roku? - Ale oczywiście, że nie. Karol Pawłowicki Opr. Urszula Gwiazda Czytaj na stronie RMF24.pl