Robert Mazurek, RMF FM: Czy pan nie ma żadnych wątpliwości? Czy podniesie pan rękę za tą ustawą bez drżenia, bez poczucia, że coś źle robię? Stanisław Karczewski: - Samo założenie i cel tej ustawy jest oczywisty i z nim się absolutnie zgadzam. Jeśli chodzi o szczegóły to widać, że podczas prac w Sejmie dokonano kilku poprawek. Być może jeszcze w Senacie trzeba będzie jakieś poprawki wprowadzić do tej ustawy, ale najważniejszy jest cel. Cel to uporządkować system sądownictwa. Jak słyszę cel, to mam ochotę dodać: bo co? Bo cel uświęca środki? - Panie redaktorze, nie możemy doprowadzić, jako partia, która wygrała wybory i odpowiada za to, co dzieje się w Polsce, do chaosu, anarchii, nie możemy wysadzić w powietrze wymiaru sprawiedliwości. Ja to wszystko za pana powiem. Nie możemy, proszę państwa doprowadzić do tego, żeby sędziowie decydowali, kto inny jest sędzią. My to wszystko wiemy. - To jest bardzo istotne i bardzo ważne. To jest fundament, panie redaktorze. Ja tego nie lekceważę, tylko zadaję inne pytanie. Czy pan nie ma poczucia, że tak naprawdę gra idzie o coś innego, że wy wiecie, że ta ustawa i tak nie przejdzie ostatecznie, bo będzie instancja odwoławcza w postaci TSUE. TSUE tę ustawę zje i będziecie się z niej wycofywać. Więc pytanie moje jest takie. Po doświadczeniach z ostatnich czterech lat: po co wam to? - Po co to już powiedziałem. Czy TSUE to odrzuci, czy to skrytykuje... Chce się pan założyć ze mną? Chciałbym jakiś zakład wygrać wreszcie, bo ostatnio wszystkie przegrywałem. - Tak, to prawda. Kilkakrotnie zakładaliśmy się. Z panem akurat nie. - Jak to nie? Proszę do przegranych dołożyć także moje wygrane. Porozmawiajmy może o tym, może odpowie pan na to pytanie jednak, abstrahując od pańskich wątpliwości. Przecież pan dobrze wie, że sprzeciw Brukseli położył dotychczas wasze próby czegoś, co nazywaliście reformą sprawiedliwości. - Ale nie wszystko położył. Zostało wam tyle, że możecie sobie zmieniać prezesów sądów. Jeżeli cała reforma sądownictwa była po to, żebyście modli zmienić prezesów sądów, to powiedźcie to ludziom. Nie chodzi o żadną reformę sądownictwa, tylko żeby nasi byli na czele sądów. - Absolutnie nie zgadzam się. Panie redaktorze, nie zgadzam się z tą opinią. Spotykam się z ludźmi, którzy bardzo nam kibicują, którzy cały czas mówią i powtarzają... Czy spotkał się pan z opinią, że coś dobrego w sądach zrobiliście? - Zachęcają nas ludzie do tego, żebyśmy w dalszym ciągu wytrwale pracowali. Więc przez cztery lata mówią, że nie zrobiliście. - Nie, panie redaktorze. Zależy z kim, oczywiście. Czy pan naprawdę nie ma takiego poczucia, że gmeranie w niezawisłości sędziowskiej... - Chciałbym, żebyśmy byli dalej. Chciałbym, żebyśmy zrobili więcej. Przecież to jest zupełnie naturalne. Panie redaktorze, jeśli pan powie, że ja mam poczucie porażki, to powiem, że nie mam. Mam poczucie, że nie wszystko nam się udało, że wiele mamy jeszcze do zrobienia. Cieszę się, że wygraliśmy ponownie wybory, że w II kadencji będziemy mogli zrobić dużo więcej. Powiedziałbym: miedziane czoło, ale może to zbyt ostro. - Zbyt ostro. Panie marszałku, w takim razie łagodnie, świątecznie, dzyń, dzyń. Wie pan, że w Senacie ta ustawa napotka na sprzeciw opozycji? - Sporo na to wskazuje. Zostanie odrzucona de facto. Senat nie może zawetować ustawy w całości. - Może ją odrzucić. Może wydać opinię negatywną. Wtedy wraca do Sejmu i Sejm podejmuje ostateczną decyzję zwykłą większością. I zapewne tak będzie, wie pan o tym? - Zobaczymy, być może będą jakieś poprawki złożone, nie całość. Wie pan, mogę opowiedzieć o ustawie o akcyzie. Nie, błagam pana, znowu o akcyzie. - Nie? Szkoda. Wyższa akcyza na alkohol i papierosy. W pana uderzyła przecież. - Nie, ja nie palę. Chce pan powiedzieć, że pan nie pije? - Bardzo rzadko, panie redaktorze, bardzo rzadko. A od kilku miesięcy zupełnie nie. Rozumiem to wyposzczenie, ale bez przesady, nie można... - Idą święta, może nadrobię. Czy Senat staje się izbą weta? - Zobaczymy, na razie tego nie widać. Właśnie o tej ustawie chciałem powiedzieć, to była jedyna ustawa, która została odrzucona przez izbę. I to muszę powiedzieć - poprawką zgłoszoną w ostatnim momencie, w którym można było złożyć podczas dyskusji. Jest pan rozczarowany postawą marszałka Grodzkiego? - Ja życzę panu marszałkowi, żeby jednak Senat realizował się w takiej formie, jaką przedstawił podczas swojego orędzia. Będziemy mogli wtedy naprawdę dużo zrobić dla Polski. Pan by chciał, żeby marszałek spełnił to, co obiecywał. - To co obiecywał w swoim orędziu. A spełnia? - Mam duże wątpliwości, nie do końca jestem przekonany, że w każdym momencie. Panie redaktorze, ale muszę oddać, że są momenty, kiedy spełnia, są momenty, kiedy mam bardzo duże wątpliwości. Ponieważ to jest ostatnia rozmowa przed świętami, to najpierw pytanie o święta, później jeszcze o nowy rok, może jeszcze zdążymy. Pytanie o święta: podobno pan wyjeżdża z Warszawy na święta? - Tak, wyjeżdżam. Może nie jest to aż tak ważne, że wyjeżdżam, ale po raz pierwszy będę... Jak to nie, opuszcza pan dom. - Nie, nie, panie redaktorze, inaczej: po raz pierwszy będziemy spędzać święta w gronie rodziny, ale nie w domu. Czyli całą rodzinę pan zabiera? - Zawsze żona przygotowywała, te przygotowania trwały wiele dni, czasami tygodni. Jeśli chodzi o bigos, to musiał być przygotowywany dużo, dużo wcześniej. W tym roku postanowiliśmy wyjechać. Ale muszę powiedzieć, że żona tak i tak przygotowuje wigilię, którą zrobi wcześniej jeszcze z poszerzoną rodziną. Także ten plan legł w gruzach, choć kilka dni odpoczynku: jadę w polskie góry i będę, mam nadzieję, jeździł na nartach. To nowe mieszkanie jest dla pana za małe pewnie. - Jest bardzo przytulne, miłe, cieszę się z niego, świetne otoczenie, tak że bardzo dobrze się w nim czujemy. Lepiej niż w poprzednim? - Wie pan, że w pewnym obszarach zdecydowanie tak. Czyli widzi pan, jednak służyło panu to, że pan przestał być marszałkiem, a został wicemarszałkiem. - Panie redaktorze, oczywiście, że w każdej sytuacji są plusy i minusy. A jakie są plusy tego? - No plusy to, że czuję się taki bardziej wolny. Jestem bliżej ludzi, nie mam ze sobą ochrony, która chodziła. A mieszkam w takim miejscu, w którym jestem niezwykle zadowolony. A minusy? Brak godności, tytulatury marszałka? - Minusy to wcześniejsze pytanie dotyczące tego, co się dzieje w Senacie. Chciałbym, żeby jednak Senat te... Panie marszałku, mieliśmy nie rozmawiać o polityce. - Powiedział pan, że jeszcze wrócimy, to myślałem, że mogę. Kto u pana przynosi prezenty? - Do ubiegłego roku ja przebierałem się za Mikołaja. Jezus Maria, jakżeż to tak? - Ale zawsze przebierałem się w Mikołaja już w tym okresie, w którym moi wnukowie, mam pięciu wnuków wiedzieli doskonale... Pan nie wierzy w Świętego Mikołaja? - Ja wierzę, dlatego się przebieram. Proszę państwa, to w ogóle tak nie będziemy rozmawiać. Pan niech mi nie mówi takich rzeczy, ja do dzisiaj wierzę w Świętego Mikołaja. - Ale dobrze, ja wierze, w dalszym ciągu wierzę w Świętego Mikołaja, przebieram się. Moi wnukowie już nie wierzą, ale prowadzimy kapitalne rozmowy, świetny dialog, chłopcy śpiewają, mówią nawet czasami wierszyki. Czy pan był grzeczny i dostanie pan prezenty? - Żona... Wahanie. - Nie, nie. Nie wahanie. Tylko panie redaktorze, wahanie wynikało tylko z tego, czy powiedzieć szczerze czy nie. Ale ponieważ Donald Tusk napisał książkę "Szczerze", no więc ponieważ on się już odważył na szczerość, więc ja też powiem szczerze. Żona powiedziała, że żadnego prezentu w tym roku nie dostanę. Czyli był pan niegrzeczny? - Nie. Nie wiem. Tego nie powiedziała. Zobaczymy czy żona spełni te groźby. Ja panu życzę, żeby nowy rok był lepszy nich dotychczasowy, żeby każdy był lepszy. - Dziękuję bardzo. Rozmawiał Robert Mazurek.Opracowanie:Jonasz Jasnorzewski, Justyna Lasota-Krawczyk, Karol Pawłowicki, Adam Zygiel, Joanna Potocka, Urszula Gwiazda