Dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Warszawie 83-letni Kiszczak nie przyznał się do zarzutów stawianych mu przez pion śledczy IPN w procesie autorów stanu wojennego z grudnia 1981 r. Kiszczak to czwarty podsądny - po gen. Wojciechu Jaruzelskim, gen. Tadeuszu Tuczapskim (który niedawno zmarł) oraz Stanisławie Kani - który nie przyznał się przed sądem do zarzutów i składa wyjaśnienia. Według Kiszczaka, Rada Państwa PRL miała prawo wprowadzić stan wojenny. - Jej dekretu o stanie wojennym nie kwestionują dziś sądy i prokuratury - oświadczył. Przyznał zaś, że wątpliwości budziła data jego urzędowego ogłoszenia - co stało się faktycznie 17 grudnia 1981 r. - Dekret ten wszedł jednak w życie od dnia jego uchwalenia - dodał b. szef MSW. Kiszczak zarzucił IPN działanie "w duchu politycznego zapotrzebowania". Oświadczył też, że akt oskarżenia ma wiele braków. Przypomniał, że Sejm w 1996 r. zdecydował nie stawiać przed Trybunałem Stanu autorów stanu wojennego i umorzył sprawę ich odpowiedzialności konstytucyjnej. Według oskarżonego, ta uchwała Sejmu sprawiła, że twórcy stanu wojennego nie powinni już być sądzeni. - Nie ma żadnych nowych dowodów, które by uzasadniały podjęcie tej sprawy przez pion śledczy IPN - dodał. Powtórzył, że rządzący w latach 1980-1981 liczyli się, że może dojść do interwencji sowieckiej. Według niego, nie doszło do niej, bo "problem Polski rozwiązano rękami samych Polaków". Zdaniem Kiszczaka, stan wojenny uchronił Polskę przed rozpadem państwa, ruiną gospodarki, walkami wewnętrznymi oraz obcą interwencją. Oświadczył że nie było żadnego "przestępczego związku o charakterze zbrojnym" - co zarzucił podsądnym IPN. - Ten związek to premier i konstytucyjni ministrowie - zaznaczył. Powiedział, że powołana w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego nie kierowała krajem i była ciałem "fasadowo- propagandowym". Kiszczak podkreślił, że był głównym architektem Okrągłego Stołu z 1989 r. i prekursorem zmian w Polsce i w regionie. - Śmieszne są starania by nas wykreślić z tej ważnej działalności; to my znaleźliśmy wtedy wspólny język z przedstawicielami opozycji - dodał.