Jak informuje telewizja TVN24 obrońca po raz kolejny domagał się przeprowadzenia przez prokuraturę dowodu, dotyczącego urazu kręgosłupa i zaburzeń erekcji u Łyżwińskiego, co pomogłoby podważyć słowa zeznających przeciw posłowi Samoobrony kobiet. Zapytany o to, czy schorzenie to wyklucza możliwość gwałtu mec. Żurawski zaznaczył tylko: - Musiałby się wypowiedzieć biegły. Przeprowadzenie badań pod kątem możliwego schorzenia Łyżwińskiego prokuratura uzależnia od doprecyzowania tezy dowodu oraz dostarczenia dokumentacji ze szpitala, w którym przebywał poseł. Mecenas zapowiedział już, że dokumenty uzupełnił i niedługo przedstawi je prokuraturze. Przed wejściem do prokuratury na temat przypadłości Łyżwińskiego nie wypowiedziała się najbardziej zainteresowana - czyli żona posła. Po wyjściu z prokuratury powiedziała natomiast dziennikarzom, że "zeznawała w dwóch sprawach". Pierwsza z nich dotyczyła sprawy karnej, jaką wytoczył jej mąż Anecie Krawczyk, druga - tzw. seksafery. Jak mówiła, w obu tych sprawach doniosła prokuraturze kolejne - według niej - "mocne dowody". Przyznała, że jednym z nich jest księga wyjść i wejść do sejmowego hotelu. Dodała również, że według tych dokumentów nie zgadzały się - wbrew temu, co mówią pokrzywdzone kobiety - personalia osób, które miałyby wchodzić i wychodzić do hotelu w określonych dniach. Łyżwińska przyznała, że prokuratura pytała ją o męża i o kobiety, które zeznawały wcześniej w tej sprawie. Nie było natomiast pytań dotyczących przewodniczącego Samoobrony Andrzeja Leppera. Łyżwińska jest przekonana, że "w 70 proc." udało się jej przekonać prokuraturę o niewinności jej męża. Jej zdaniem, zeznania kobiet są takie same i "jest to bardzo dobrze opracowany scenariusz". Nie potrafiła jednak powiedzieć, przez kogo. Według niej, cała ta sprawa to efekt "przegranych wyborów, rozczarowania i braku pracy przez pewne osoby". Kobieta zapowiedziała, że będzie startować w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Przesłuchiwani w sprawie seksafery zostali dziś również Sandra Lewandowaka i Janusz Maksymiuk. W sierpniu tego roku Stanisławowi Łyżwińskiemu postawiono zarzuty karne, m.in. gwałtu, wykorzystywania seksualnego oraz o przyjmowanie i żądanie korzyści osobistych o charakterze seksualnym. Wcześniej Sejm uchylił mu immunitet i poseł trafił do aresztu śledczego w Łodzi. Grozi mu 10 lat pozbawienia wolności - przypomina TVN24.