"Piękny poranek 22 lipca 1944 roku. W cieniu parkowych drzew, przylegających do Pałacu Czartoryskich w Pełkiniach, żołnierze niemieccy kończą ustawianie zapory przeciwczołgowej. Dobiegający grzmot artyleryjskich wystrzałów, już z całkiem niedużej odległości, zapowiadał coś nieuchronnego. Jeden z PzKpfw IV zatrzymuje się tuż za ogrodzeniem parkowym i ustawia przodem do przeciwnika. Nierówna wymiana strzałów trwała krótką chwilę. Po chwili płomienie zaczęły trawić czołg, reszty dopełniła eksplozja rozrzucająca po drodze elementy kolosa". Jest 19 sierpnia 2019 roku. Całą naszą ekipę elektryzuje poranna informacja: podczas remontu pobocza drogi w Pełkiniach k. Jarosławia odkryto przypadkowo gąsienicę czołgową. Sytuację wyjaśnia rozmowa telefoniczna z WUOZ w Przemyślu. Po krótkiej rozmowie decydujemy się na przyjęcie znaleziska do naszego Muzeum Archeologii Pól Bitewnych Twierdzy Przemyśl (w organizacji). Podejmujemy się również przeprowadzenia akcji i badań archeologicznych na wyłączonym przez konserwatora odcinku remontowanej drogi. Następnego dnia jedziemy odebrać zabezpieczoną gąsienicę, jak się później okazało pochodzącą z czołgu Panzerkampfwagen IV w wersji G lub H, późnej produkcji, zapewne już po 1943 roku. Przy okazji zabieramy zabezpieczone przez lokalnego historyka, pasjonata broni pancernej, elementy czołgowych "puzzli": ekran przeciwkumulacyjny Schürzen, pedał sprzęgła (prawdopodobnie) i kilka innych drobnych części. To właśnie Piotr powiadomił WKZ w Przemyślu, zabezpieczył drobniejsze elementy i podniósł alarm w mediach społecznościowych. Chwała mu za to - pozostałości czołgu nie trafiły na złom lub na czarny rynek. Dzięki niemu podwykonawca na polecenie inwestora zabrał fragment gąsienicy do hali sprzętowej, gdzie czekała na nasz przyjazd. Ponad 5-metrowy odcinek "gąski" zachował się w bardzo dobrym stanie. Wymieszany z gruzem i pokruszonymi cegłami przez wiele lat służył za wzmocnienie drogi. Po naradzie z przedstawicielami inwestora oraz GDDKiA, inspektorem i archeologiem z ramienia WKZ ustaliliśmy wstępny termin prac badawczo-wydobywczych na 27 sierpnia. Dołączył do nas człowiek dobrze znany Czytelnikom "Odkrywcy", doświadczony eksplorator Mateusz Deling (Tank Hunter). Mogliśmy spokojnie zaczynać. Dzień 1: Dobry początek Na początku próbowaliśmy badań geofizycznych, niestety użycie magnetometru w tym terenie było niemożliwe. Ciągły ruch samochodowy, pobliskie zabudowania oraz metalowe ogrodzenia i linie energetyczne średniego napięcia uniemożliwiały precyzyjne zestrojenie sprzętu. Zdaliśmy się więc na nasze doświadczenie i dobyliśmy standardowych wykrywaczy, które doskonale zdały egzamin. Usłyszeliśmy mnóstwo mocnych, obiecujących sygnałów pod nawierzchnią asfaltową oraz pod poboczami i w rowie. Niestety, nawierzchni nie mogliśmy ruszyć ani pod nią dłubać - dobre i to, co czekało na nas w poboczach. Skuliśmy szybko wzmocnienia poboczy, tak żeby w ruch mogła "pójść" koparka. Pierwszy wytypowany punkt i... właśnie, nic pancernego. Myśleliśmy tak tylko przez chwilę, bo jednak z "pancerką" miał coś wspólnego. Trafiliśmy na stalowe elementy tzw. "czeskich jeży", pięknie poskładane jako wzmocnienie drogi. Wydłubaliśmy 10 sztuk, ale w linii asfaltu wystawało coś jeszcze. Pozostał tam kolejny element "jeży", który wydobyliśmy dopiero przy trzecim podejściu. Niestety, nie udało się nam odnaleźć do nich łączników, zapewne zalegają gdzieś w pobliżu. To już jednak nie był teren naszych poszukiwań. Nie mieliśmy na niego zgody, a od początku do końca trzymaliśmy się ściśle wyznaczonego przez WUOZ obszaru. W czasie gdy koparka wróciła na 2 godziny na teren inwestycji, udaliśmy się pod parkowe ogrodzenie - tam nie ma betonowego wzmocnienia pobocza, można kopać ręcznie. Mateusz wyciągnął obudowę łożyska, ja pogięte, rozerwane łuski do siedemdziesiątkipiątki i obejmę, według Mateusza od rozrusznika z silnika czołgowego. Dodatkowo pokazała się masa drobnych elementów: pogięte kształtowniki, kawałki rozsadzonego pancerza. Kolejny zaznaczony po drugiej stronie drogi punkt również okazał się trafiony. Był to 4-ogniwowy fragment gąsienicy. To już jest "coś"! Ale wokoło czysto, więc przemieściliśmy się dalej. Następnym wykopem trafiliśmy prosto w pancerną płytę podłogową "rewizyjną" z PzKpfw IV. A w pobliżu "wyskoczyły" nam dwa niewystrzelone pociski kalibru 75 mm: granat i przeciwpancerny. I to niestety zakończyło nasze działania tego dnia. Po zabezpieczeniu terenu i ze względu na późną porę wstrzymaliśmy prace. Ekipa Tank Hunter udała się w drogę powrotną, my powiadomiliśmy Policję i ściągnęliśmy patrol saperski. Zwieńczeniem dnia było zwiedzanie pięknego pałacu w towarzystwie Krystyny i Witolda Czartoryskich, właścicieli obiektu. Dzień 2: Stop Tego dnia zaczęliśmy od terenu przy parkowym ogrodzeniu. Koparka ściągała ziemię warstwa po warstwie, my wydobywaliśmy kolejne elementy zniszczonego pojazdu, które znajdowały się w jego tylnej części: elementy silnika, mocowania osprzętu, pogięte elementy łusek. Pomiędzy tym wszystkim trafiliśmy na podstawę do przewożenia na pancerzu drewnianego klocka pod podnośnik czołgowy - identyfikacji dokonał niezastąpiony Piotr. Trafił się też masywny element paska klinowego, gruby, ewidentnie "czołgowy". Podczas prac odwiedził nas starszy człowiek. Wskazywane przez niego miejsca i opowiadane historie natychmiast podniosły u wszystkich poziom adrenaliny. Zaczęliśmy weryfikować sygnały, wiele z nich już mamy potwierdzonych. Niestety nasze prace znowu zostały przerwane... Kolejne dwie siedemdziesiątkipiątki... Historia z dnia poprzedniego powtórzyła się: policja, patrol saperski, zabezpieczenie, protokoły. W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego niż poinformować konserwatora zabytków o sytuacji z niewybuchami zalegającymi w tzw. "polu szczątków". Prace przerwaliśmy do czasu sprawdzenia całego terenu przez wyspecjalizowaną firmę saperską. Postanowiliśmy skontrolować inne lokalizacje wskazane przez miejscowych informatorów (o wynikach usłyszycie na naszym Facebooku i kanale YouTube - Relic Hunter Polska). Dzień 3: Finał Po otrzymaniu protokołu z badań saperskich, wznowiliśmy prace po raz ostatni, już w asyście nadzoru saperskiego. Choć do sprawdzenia pozostawała niewielka część terenu, to dostarczyła nam znowu wielu ciekawych znalezisk. Tym razem trafiliśmy na kolejny element czeskiej zapory przeciwpancernej, zasobnik z wyciorem i elementami do konserwacji i czyszczenia Kb Mauser 98k, oderwane zamknięcie od kanistra oraz wiele innych elementów silnika i osprzętu. Informację o rozbitym niemieckim czołgu przy pałacu Czartoryskich posiadałem od 1995 roku. Jednak okazja do weryfikacji posiadanej wiedzy nadarzyła się dopiero teraz. Efekt prac całkowicie ją potwierdził. Nas, badaczy historii i poszukiwaczy, powinna cechować cierpliwość. To ona pomogła w częściowym rozwiązaniu sprawy spoczywającej w notatniku przez wiele lat. Do rozstrzygnięcia pozostała kwestia pochowanych w pobliżu czołgu dwóch niemieckich żołnierzy, czołgistów. I ten temat będziemy cierpliwie drążyć. Jacek Dzik Prowadzący i współtwórca kanału "TV Relic Hunter - Odnaleźć Zaginione", prezes Stowarzyszenia Grupa Badawcza KAPONIERA - Eksploracja, Pasja i Historia, autor publikacji o tematyce eksploracyjnej, poszukiwacz z 30-letnim doświadczeniem, specjalizuje się w eksploracji pierwszowojennych pól bitewnych Karpat Ukraińskich oraz archeologii pola bitwy Twierdzy Przemyśl i Podkarpacia. Rzeczoznawca uzbrojenia, muzealnik. Członek wielu ekspedycji badawczo-eksploracyjnych na terenie Polski i Ukrainy. Dyrektor prywatnego Muzeum Archeologii Pól Bitewnych Twierdzy Przemyśl (w organizacji).