Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Barbara Sworobowicz, do sądu dyscyplinarnego działającego przy Prokuratorze Generalnym skierowano sprawy byłego szefa oraz szeregowego śledczego z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz oraz śledczego z gdańskiej prokuratury okręgowej. Wszyscy ci prokuratorzy są związani ze sprawą Amber Gold, którą zajmowali się między 2009 a 2012 r., po tym, jak Komisja Nadzoru Finansowego zawiadomiła prokuraturę, że firma ta prowadzi działalność bankową bez stosownego zezwolenia. Sprawę badała Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, a jej pracę nadzorowała Prokuratura Okręgowa. Sworobowicz poinformowała, że rzecznik dyscyplinarny nadal prowadzi postępowanie w sprawie jeszcze jednego pracownika prokuratury Gdańsk-Wrzeszcz. Jak ustaliła PAP, chodzi o drugiego, byłego już szefa tej jednostki, który w związku z tą sprawą, został w ub.r. odwołany ze stanowiska. - Postępowanie to przedłuża się ze względów formalnych i powinno zakończyć się w marcu - wyjaśniła Sworobowicz. Rzeczniczka przypomniała, że postępowania dyscyplinarne prowadzone są w trybie niejawnym. - Nie możemy więc mówić o personaliach obwinionych czy o szczegółach ustaleń poczynionych przez rzecznika dyscyplinarnego - wyjaśniła. W sierpniu ub.r. wstępnej oceny sprawy dokonał prokurator generalny Andrzej Seremet. Mówił wówczas, że decyzje procesowe prokuratury Gdańsk-Wrzeszcz zapadające w sprawie Amber Gold w latach 2009-11 były "nietrafne merytorycznie". Dodał, że wiele faktów świadczy o "niedoskonałości" pracy tej prokuratury, która najpierw odmówiła śledztwa, po uchyleniu tej decyzji przez sąd postępowanie umorzyła (to także zostało uchylone), a następnie podjęto decyzję o zawieszeniu dochodzenia i zwlekano z jego odwieszeniem. Sworobowicz powiedziała, że rzecznik dyscyplinarny zajmował się także sprawą śledczego z Prokuratury Rejonowej w Kwidzynie, który przed kilku laty przychylił się do wniosku Marcina P. o dobrowolne poddanie się karze w sprawie wyłudzenia przez niego kredytów. Rzecznik dyscyplinarny nie dopatrzył się w tej sprawie uchybień ze strony prokuratora. Jedno z postępowań prowadzonych przez rzecznika zakończyło się już we wrześniu ub.r. skierowaniem do sądu dyscyplinarnego przy Prokuraturze Generalnej wniosku o postępowanie dyscyplinarne wobec prokurator z jednostki Gdańsk-Oliwa, która zajmowała się jedną ze spraw Marcina P. jeszcze przed założeniem przez niego firmy Amber Gold. Wiceszefowa tej prokuratury - zdaniem rzecznika - popełniła błąd podtrzymując decyzję swego podwładnego, który wydał zgodę na dobrowolne poddanie się karze przez Marcina P. W połowie lutego sąd dyscyplinarny uniewinnił prokurator. Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. Pod koniec 2009 r. Komisja Nadzoru Finansowego umieściła tą spółkę na "czarnej liście" podmiotów działających bez jej zezwolenia i zawiadomiła prokuraturę. Sprawą zajmowała się od 2009 r. Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz, a latem ub.r. przejęła ją gdańska Prokuratura Okręgowa. W sierpniu ub.r. Amber Gold ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom klientów firmy. W tym samym miesiącu prokuratorzy przedstawili prezesowi Amber Gold kilka zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej i oszustwa znacznej wartości; przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Wówczas to Marcin P. został zatrzymany i aresztowany. Nadal przebywa w areszcie. Grozi mu kara do 15 lat więzienia. W październiku ub.r. postępowanie ws. Amber Gold przeniesiono do Łodzi. Według najświeższych danych łódzkiej prokuratury okręgowej, poszkodowanych przez tę firmę mogło zostać ok. 10 tys. osób na ponad 660 mln zł. Przed założeniem Amber Gold Marcin P. prowadził kilka innych firm, w tym np. spółkę, która przyjmowała od ludzi wpłaty na poczet rachunków za gaz, prąd. Część wpłaconych tam pieniędzy nie dotarła do elektrowni, gazowni, itp. Część interesów P. miała swój finał w prokuraturach, które w kilku przypadkach przychyliły się do wniosków P. o dobrowolne poddanie się karze, po czym sądy wydawały wyroki w zawieszeniu.