Nowa władza twierdzi, że w ten sposób wprowadza nowe standardy przejrzystości w polityce. Opozycja ironizuje jednak, że przypomina to raczej propagandę sukcesu. Brewiarz dla Marcinkiewicza Lista prezentów, jakie dostał premier, liczy już ponad 60 pozycji. Całkiem nieźle, jak na dwa i pół miesiąca urzędowania. Inna sprawa, że w większości są to raczej upominki czysto symboliczne: albumy, książki, figurki, rzeźby czy ryciny. Marcinkiewicz dostaje też jednak podarunki bardziej praktyczne. Z pewnością na co dzień przydać mu się mogą teczki skórzane (dostał ich już zresztą trzy sztuki), aktówka, parasol, długopis i pióro czy przenośna pamięć USB. W wolnych Marcinkiewicz może też poczytać "Brewiarz dyplomatyczny", czyli siedemnastowieczny zbiór morałów dla dyplomatów i mężów stanu, posłuchać pozytywki czy pograć w gry (nie wiadomo tylko niestety jakie, bo na liście prezentów widnieje dość niejasna pozycja "Komplet gier"). Zabiegany premier Sądząc po kalendarzu premiera, nie ma on jednak zbyt wiele czasu na gry i rozrywki. W ciągu dwóch i pół miesiąca odbył kilkadziesiąt spotkań prasowych, kilkaset konsultacji z ludźmi gospodarki, nauki, polityki i kultury oraz 6 wizyt zagranicznych. Swój dzień premier zaczyna zwykle około 7 - 8 rano, choć czasem nawet wcześniej. Kończy około 22 - 24, ale zdarza mu się też zarwać noc znacznie poważniej. Premier ma najczęściej mocno wypełnioną zajęciami nawet sobotę, odpoczywa zaś w niedzielę, choć zwykle także wtedy spotyka się z mediami. Weźmy dla przykładu niezwykle gorący dzień - czwartek 12 stycznia, kiedy w Sejmie trwał kryzys związany z pracami budżetowymi. Premier tego dnia pracował od 8. do 2. w nocy. W tym czasie spotkał się z Zyta Gilowską, Andrzejem Stelmachowskim, kierownictwem Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, Romanem Giertychem, Andrzejem Lepperem i Jarosław Kaczyńskim. Dwa razy rozmawiał też z prasą oraz wziął udział w inauguracji roku giełdowego. W kalendarzu znajduje się też dość ogólnikowa pozycja "Prace premiera związane ze sprawami bieżącymi dotyczącymi polityki rządu". Ogólnikowość nie jest zresztą jedyną wadą kalendarza. W terminarzu tym nie tylko bowiem nie ma konkretnych godzin spotkań, ale też jest on dostępny dopiero dzień po fakcie. Nie można się więc dowiedzieć na bieżąco, co premier będzie robił jeszcze dziś czy jakie ma plany na jutro. Jak wyjaśnia rzecznik rządu, podyktowane to jest względami bezpieczeństwa i dlatego opis poczynań ukazuje się dopiero po fakcie. Zajrzyj ministrom do kieszeni Kiedy już jesteśmy na stronach rządowych, warto przejrzeć oświadczenia majątkowe ministrów. Dowiemy się tam m. in., że najbogatszym ministrem jest szef resortu zdrowia Zbigniew Religa, który ma półtora miliona złotych oszczędności. Na tym tle premier Marcinkiewicz wypada dość blado - ma zaoszczędzonych "zaledwie" 30 tysięcy złotych. Premier ma też do spółki z żoną mieszkanie warte około 180 tysięcy złotych. Odkupił je od miasta na bardzo korzystnych warunkach. Wartość lokum podano w sejmowym oświadczeniu, w rządowym już nie. Najgorzej wiedzie się wicepremierowi i szefowi MSWiA Ludwikowi Dornowi, który ma co prawda dwa domy - jednego jest współwłaścicielem - ale nie ma oszczędności na koncie. Co więcej, żyje na kredyt - ma 10 tysięcy złotych debetu i 300 tysięcy złotych kredytu do spłacenia.