Wąsacz ma odpowiadać przed TS za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP SA i Domów Towarowych "Centrum". W sprawie wciąż nie ma sejmowego oskarżyciela, który musi mieć kwalifikacje sędziowskie. Oskarżyciel i sędziowie TS w konkretnej sprawie są wybierani na czas kadencji Sejmu; brak oskarżyciela to jedyna przeszkoda w rozpoczęciu procesu Wąsacza. Już jakiś czas temu kierowane były ponaglenia do Sejmu ze strony I prezesa SN, który z mocy prawa przewodniczy TS. - Kadencja się powoli kończy, a z chwilą wyboru nowego Sejmu sprawa będzie musiała się toczyć od nowa, z nowym składem orzekającym i oskarżycielem - powiedział związany z TS informator PAP. Jego zdaniem, mała jest zaś szansa, by w nowej kadencji Sejmu, która zacznie się jesienią 2011 r., szybko doszło do wyboru nowego składu TS i oskarżyciela oraz rozpoczęcia procesu, a sprawa przedawnia się w 2012 r. Wprawdzie w 2008 r. sejmowa komisja wyłoniła dwóch kandydatów na oskarżycieli: Andrzeja Derę z PiS i Jana Widackiego z DKP, ale ten ostatni wycofał się, gdyż sam jest oskarżony w procesie karnym (prokuratorskie zarzuty z czasów rządów PiS odpiera on jako polityczne). W czerwcu tego roku weszła zaś w życie nowelizacja ustawy o TS, która stanowi, że Sejm wybiera tylko jednego oskarżyciela, a nie dwóch, jak stanowił stary zapis. Nowelizacja głosi też: "W razie utraty uprawnień przez oskarżyciela jego obowiązki do czasu wyboru nowego oskarżyciela wykonuje marszałek Sejmu". Dera powiedział, że "po nowelizacji ustawy TS powinien wszcząć postępowanie, w którym jego obowiązkiem będzie reprezentowanie Sejmu". Słowom posła zaprzecza jednak biuro prasowe Kancelarii Sejmu. Przypomniało ono, że funkcję oskarżyciela może pełnić poseł posiadający uprawnienia wymagane do zajmowania stanowiska sędziego. "W tym stanie prawnym, po wycofaniu swojej kandydatury przez posła Jana Widackiego, dotychczasowy i jedyny kandydat poseł Andrzej Mikołaj Dera nie spełnia tych kryteriów" - głosi informacja biura prasowego. Według biura, Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej zwróciła się ponownie do wszystkich klubów i kół poselskich o wskazanie kandydatów spełniających wymogi. "Po uzyskaniu odpowiedzi z klubów i kół, realizowane będą dalsze kroki zmierzające do powołania przez Sejm oskarżyciela w postępowaniu przed TS" - dodano. - Nie wiem, o co chodzi; czyżbym nie spełniał kryteriów także wtedy, gdy mnie wybierano na oskarżyciela? - skomentował Dera. Uznał sprawę za "co najmniej dziwną, jeśli nie zmieniły się kryteria". PAP nie udało się uzyskać komentarza marszałka Sejmu w tej sprawie. Szef sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej Józef Zych (PSL) powiedział, że prawo stanowi, iż w sytuacji, gdy kluby nie wystawiają oskarżyciela do TS, czyni to marszałek Sejmu. - Jako komisja co najmniej dwa razy występowaliśmy jeszcze do marszałka Bronisława Komorowskiego w tej sprawie - podkreślił. Sejm IV kadencji przyjął w lipcu 2005 r. uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności przed TS i wybrał oskarżycieli. Komisja uznała, że sprzedaż pakietu akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym - rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP SA Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co doprowadziło do ok. 25 mln zł strat. Podczas pierwszej rozprawy w listopadzie 2006 r. TS uznał, że dokumenty Sejmu nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w II instancji w marcu 2007 r. TS zwrócił sprawę do I instancji. Wobec wygaśnięcia kadencji poprzedniego Sejmu, proces Wąsacza formalnie się nie zaczął. On sam mówi, że jest niewinny, a "sprawa ma aspekt wybitnie polityczny". Niezależnie od odpowiedzialności przed TS Wąsacza czeka proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie za prywatyzację PZU (nie ma terminu sprawy). Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku zarzuca mu niedopełnienie w 1999 r. obowiązków związanych z ochroną interesów Skarbu Państwa. Zdaniem śledczych Wąsacz nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za akcje PZU i doprowadził do wyboru przy prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza". B. ministrowi grozi do 10 lat więzienia. Nie przyznaje się on do zarzutów. W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza, bo miała informacje o możliwej jego ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się na wakacje w Himalaje). Sąd nie zgodził się wtedy na jego aresztowanie, a potem uznał zatrzymanie za bezzasadne.