Według Nowaka roboczą podstawą postępowania jest art. 217 kodeksu karnego. Stanowi on, że kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Zapisano w nim też, że sąd może odstąpić od wymierzenia kary, jeśli naruszenie nietykalności było wynikiem wyzywającego zachowania osoby uderzonej albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności. Przestępstwo naruszenia nietykalności cielesnej ścigane jest z oskarżenia prywatnego. Niekiedy jednak prokurator prowadzi z urzędu śledztwa w sprawach ściganych z oskarżenia prywatnego. Prawo przewiduje taką możliwość w sytuacjach, w których prokurator uznaje, że przemawia za tym interes społeczny. Teoretycznie prokuratura może też uznać, że w sprawie doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego (Boni jest europosłem, a Korwin-Mikke uderzył go podczas oficjalnego spotkania w MSZ), o którym mówi art. 222 kk. Za taki czyn - ścigany już nie z oskarżenia prywatnego, ale z urzędu - grozi kara od grzywny do 3 lat więzienia. Do incydentu doszło 11 lipca podczas zorganizowanego przez MSZ spotkania polskich europosłów. Boni na Twitterze napisał: "Powiedziałem "dzień dobry" posłowi Korwin-Mikkemu, uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!". Zaznaczył, że za różne rzeczy już przepraszał. "Z pokorą przyjmuję ataki. Ale jest granica" - podkreślił. Zawiadomienie w sprawie jeszcze tego samego dnia w Prokuraturze Generalnej złożyło MSZ. "Wyrażamy głębokie ubolewanie z powodu zaistniałego incydentu" - napisało w komunikacie ministerstwo. Zawiadomienie trafiło ono ostatecznie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Korwin-Mikke tłumaczył, że spoliczkował Boniego, bo tak obiecał. "Kiedy w czasie debaty ws. uchwały lustracyjnej (w 1992 r.) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację" - mówił Korwin-Mikke. W październiku 2007 r. Michał Boni, który otrzymał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska, poinformował, że podpisał pod wpływem szantażu w 1985 r. deklarację współpracy z SB, choć samej współpracy nigdy nie podjął