W połowie 1995 r. oficer polskiego wywiadu Marian Zacharski zwerbował rosyjskiego dyplomatę pracującego w Warszawie. Był nim Grigorij Jakimiszyn. Zdradził wówczas, że jest oficerem prowadzącym najważniejszego rosyjskiego agenta w Polsce - stojącego wtedy na czele rządu Józefa Oleksego. Spowodowało to w konsekwencji wybuch wielkiej afery pod koniec 1995 r., która mogła nas zdyskredytować jako przyszłego członka NATO. Dzisiaj wygląda na to, że cała sprawa była zręczną prowokacją rosyjskich służb, czemu nie zaprzecza, aczkolwiek też nie potwierdza sam Jakimiszyn. W grudniu 1995, ówczesny minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski oskarżył z trybuny sejmowej urzędującego premiera Józefa Oleksego o współpracę z rezydentami KGB Ałganowem i Jakimiszynem, czyli szpiegostwo na rzecz ZSRR, a potem Rosji. Według Milczanowskiego, Oleksy współpracował z obcym wywiadem w latach 1982 - 1995 i był przez ten wywiad zarejestrowany jako "kwalifikowane źródło informacji". Oleksy miał przekazywać wiele dokumentów, w tym także tajnych. Oleksy miał działać pod pseudonimem "Olin". Premier Józef Oleksy złożył dymisję z pełnionej funkcji w styczniu 1996 roku, cały czas broniąc się przed oskarżeniami i nie przyznając się do zarzucanego mu szpiegostwa. Jak się wkrótce okazało, materiały obciążające go, zbierane przez Urząd Ochrony Państwa, nie były wystarczająco przekonujące. Został oczyszczony z zarzutów, a cała sprawa opisana w specjalnej "białej księdze". W grudniu 2004 roku Sąd Lustracyjny orzekł, że Oleksy zataił współpracę z tajnymi służbami PRL. "W latach 1970-1978 Józef Oleksy był agentem Agenturalnego Wywiadu Operacyjnego, przekazywał pisemne informacje i otrzymywał wynagrodzenie" - uzasadniono wyrok. Z tego powodu został odwołany z funkcji marszałka Sejmu.