Dzisiaj sejmowa komisja śledcza badająca sprawę uprowadzenia biznesmena rozpocznie prace nad ostateczną wersją sprawozdania. Prokuratorzy unikną odpowiedzialności, ponieważ ich czyny uległy przedawnieniu i jedyną dla nich konsekwencją będzie tylko wymienienie w raporcie ich nazwisk. Przedawnienie nie obejmuje jednak policjantów, którym już postawiono zarzuty. Liczący prawie 300 stron raport ujawnia też, że np. trzymający się tezy o samouprowadzeniu Olewnika radomscy policjanci pojechali szukać Krzysztofa Olewnika do Berlina, choć doskonale wiedzieli, że tam go nie ma. Wprowadzanie przełożonych w błąd ułatwiały odległości, bo Komendę Wojewódzką dzieli od miejsca porwania 200, a od Komendy Głównej 100 kilometrów. Dlatego w raporcie znalazła się istotna propozycja. - Wniosek dotyczący komendy mazowieckiej w Radomiu jest jednym z takich dosyć istotnych wniosków. Wiadomo, że coś z Mazowszem trzeba zrobić; albo podzielić na dwie komendy - Płock i Radom, albo przenieść wszystko do komendy stołecznej, ale ta sytuacja jest sytuacją złą - mówi członek komisji. Ostateczną wersję raportu śledczy chcą uchwalić w piątek. Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Pięć lat później w miejscowości Różan na Mazowszu odnaleziono jego zwłoki.