Oprócz Kalisza i Tomczykiewicza w komisji zasiadają: z PO - Danuta Pietraszewska i Marek Wójcik; z PiS - Wojciech Szarama i Beata Kempa, a z PSL - Tadeusz Sławecki. W prezydium komisji śledczej nie ma przedstawiciela PiS, drugiego co do wielkości klubu w Sejmie. wnioskowała podczas pierwszego posiedzenia komisji, aby w jej prezydium zasiadało czterech posłów - tak, by każdy z klubów miał swojego przedstawiciela. Jednak - na wniosek - zdecydowano, że będzie jeden wiceprzewodniczący. - Chcieliśmy rzetelnej reprezentacji wszystkich klubów parlamentarnych w prezydium komisji przy ustalaniu ważnych kwestii. Trzeba będzie być bardzo czujnym i kontrolować wszelkie wypowiedzi Kalisza. Będziemy dyscyplinować przewodniczącego - mówiła później dziennikarzom Kepma. Kalisz zapewnia, że najważniejsze sprawy będą rozstrzygane w pełnym składzie komisji. Pytany o skład prezydium komisji śledczej marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zaznaczył, że "taka była decyzja większości komisji". Marszałek zwrócił uwagę, że komisja jest "mała, 7- osobowa", więc - jego zdaniem - "rola prezydium jest niewielka". - Zwłaszcza po deklaracji posła Kalisza, że wszystkie istotne sprawy z punktu widzenia pracy komisji będą ustalane w pełnym składzie. Mogłoby dojść do śmiesznej sytuacji, w której więcej niż połowa składu osobowego komisji tworzyła prezydium - dodał Komorowski. Podczas pierwszego posiedzenia komisji jej członkowie najbardziej spierali się o jakie dokumenty komisja powinna wystąpić. Kalisz zapowiedział, że będzie chciał wystąpić do prokuratury w Katowicach o udostępnienie akt dotyczących mafii węglowej, przede wszystkim dokumentów z przesłuchań Barbary K. (tzw. śląskiej Alexis) i innych osób, gdzie pojawia się nazwisko Blidy. Przewodniczący komisji chce także wystąpić o dokumenty do prokuratury w Łodzi, która prowadzi śledztwo w sprawie okoliczności śmierci Blidy. Zapowiedział także, że zwróci się o materiały operacyjne ABW oraz protokoły z przesłuchań przed komisją ds. służb specjalnych poprzedniej kadencji Sejmu byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka i byłego komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego. Kalisz zwrócił się także do innych członków komisji, aby wystąpili o certyfikat dostępu do materiałów niejawnych. Z kolei Beata Kempa uważa, że Kalisz chce wybiórczo wystąpić o dokumenty. Przekonywała, że nie sposób podejmować decyzji na podstawie "tylko i wyłącznie wybranych dokumentów". - To jest błąd z założenia i w tej sytuacji obawiam się, że może nawet dojść do manipulacji, który dokument komisji przedłożyć, a który nie przedłożyć - podkreśliła Kempa.