Obaj spotkali się ponownie w środę, po 25 latach, w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, i poznali swoje nazwiska. Tym taksówkarzem okazał się Andrzej Nowacki. Pamięta, że w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. zauważył jak funkcjonariusze ZOMO wyłamują drzwi i rozbijają siedzibę zarządu regionu "Solidarności" na ul. Królewskiej w Lublinie. - No, działo się coś nienormalnego. Trzeba było coś robić. Zatrzymałem się na Placu Wolności, przeszedłem na Królewską piechotą i zadzwoniłem na plebanię, tu w pobliżu, i do kurii, ale nikt nie otworzył. A może ja wtedy za krótko czekałem? Pojechałem do akademików, do studentów - wspomina Nowacki. Gorgol był wtedy studentem historii na Uniwersytecie Marii Curie- Skłodowskiej. Działał w NZS. - W nocy przyszedł do akademika człowiek, który chciał się spotkać z kimś "Solidarności" czy NZS. Mój kolega z roku, który wtedy siedział na portierni, przyszedł po mnie. Wpuścili pana do środka i on zaczął opowiadać o rozbiciu siedziby "Solidarności". Trudno w to było uwierzyć, ale on mówi do mnie: Jak pan nie wierzy, to niech pan jedzie ze mną. Mówił tak szczerze, w emocjach, że zdecydowałam się pojechać - wspominał Gorgol. Jeździli całą noc - do innych akademików i zakładów pracy - zbierali informacje i ostrzegali przed aresztowaniami. Nie pamiętają szczegółowej trasy. - Byliśmy w FSC i dowiedzieliśmy się, że ktoś był już tam zatrzymany - wspomina Nowacki. - Telefony działały tylko wewnętrzne na kolei i kolejarze mieli informacje o zatrzymaniach w innych miastach - opowiadał Gorgol. Rano usłyszeli komunikat o ogłoszeniu stanu wojennego. Taksówkarz odjechał. Nie znali swoich nazwisk ani imion. - Kto myślał, żeby się szukać, a poza tym, tak było bezpieczniej, żeby się nie znać - tłumaczy Nowacki. - Chciałem zapamiętać numer taksówki, ale niestety, tyle było pracy, zaangażowania, działo się tyle, że już po trzech dniach go zapomniałem - przyznaje Gorgol. Tydzień temu poprosił o pomoc w odnalezieniu taksówkarza dziennikarzy Polskiego Radia Lublin i lubelskiego dodatku "Gazety Wyborczej". Nowacki odpowiedział na artykuł w "GW" i zadzwonił do redakcji. Od dawna nie jest już taksówkarzem. Po 25 latach obaj spotkali się w środę podczas obchodów 25. rocznicy ogłoszenia stanu wojennego w Lublinie. Twierdzą, że nie poznaliby się. - Wtedy to była noc, dużo emocji. Mnie by się wydawało, że pan Leszek jest niższy - powiedział Nowacki. Razem pojechali taksówką do Akademickiego Centrum Kultury "Chatka Żaka" na otwarcie wystawy "13 grudnia przed i po". Zgromadzono na niej zdjęcia z okresu stanu wojennego m.in. z patriotycznej manifestacji 3 maja 1982 r., która przeszła ulicami Lublina. Pokazano także filmowe materiały dokumentalne ze strajku, który w okresie od 24 listopada do 12 grudnia trwał na lubelskich uczelniach. W "Chatce Żaka" odbył się też premierowy pokaz filmu dokumentalnego "Spacer z Dziennikiem" w reż. Grzegorza Linkowskiego. Opowiada on o biernym oporze Polaków wobec propagandy i kłamstw prezentowanych w "Dzienniku Telewizyjnym". W porze jego nadawania, o 19.30, w Świdniku na Lubelszczyźnie, a potem także w innych miastach, ludzie tłumnie wychodzili na spacery.