odpowiedział: "Mogę powtórzyć jeszcze raz cały zestaw działań. Proszę docenić to, że nie są to działania, dzięki którym buduje się popularność. Kiedy mówimy o częściowej prywatyzacji usług w tym usług szpitalnych, kiedy mówiliśmy od lat o tym realistycznym koszyku usług gwarantowanych, czyli o precyzyjnym określeniu, co oznacza także - zawężeniu usług, które otrzymujemy jako pacjenci za składkę, którą płacimy; kiedy mówimy o konkurencyjnym, prywatnym rynku ubezpieczeń, to nie są to jakieś popularne hasła". - Mamy odwagę to mówić, mieliśmy odwagę to zapisać w propozycjach programowych Platformy, ale proszę się nie oszukiwać, rząd z premierem Kaczyńskim na czele bardzo wyraźnie mówi "nie" i ma prawo, bo to oni wygrali wybory i oni rządzą - zaznaczył. Jak się wyraził, skoro rząd ma prawo powiedzieć "nie" ich propozycjom, to ma "psi obowiązek powiedzieć Polakom, jak w związku z tym będzie wyglądała służba zdrowia". - A tego albo nie chcą, albo nie potrafią - ocenił. Tusk skrytykował działania premiera w sprawie strajku w służbie zdrowia. "Jarosław Kaczyński jest premierem tego rządu i po 4 tygodniach strajku lekarzy jedyna wypowiedź merytoryczna to zapowiedź referendum i z taką naburmuszoną miną stwierdzenie: "Nigdy nie zgodzę się na częściową prywatyzację usług medycznych". Tusk podkreślił, że on oczekiwałby od premiera polskiego rządu, "żeby powiedział Polakom jak ma być, żeby wziął odpowiedzialność za to, w jaką stronę ma być zmiana, a nie mówił, czego on nie zrobi". Lider PO liczy na rychłe rozwiązanie konfliktu rządu z pielęgniarkami i lekarzami. - Tych zapowiedzi (porozumienia) było sporo, ale ja każdą biorę za dobrą monetę. Sytuacja, w której pielęgniarki są na ulicy pod kancelarią premiera, a lekarze głodują, jest tak nienormalna, tak groźna z punktu widzenia każdego obywatela, że ja na kolanach mogę prosić jedną i drugą stronę, aby szybko usiedli i zastanowili się co zrobić, aby przerwać ten łańcuch wzajemnych nieporozumień i pretensji - podkreślił.