"W liście prosimy go o pochylenie się nad tą sprawą i o pomoc w rozwiązaniu tej trudnej sytuacji" - powiedziała na konferencji prasowej w lekarka rezydentka Patrycja Matczuk. Dodała, że szpital obecnie jest zadłużony na 400 mln zł. Jak mówili lekarze, trudna sytuacja placówki ma odzwierciedlenie w czasie oczekiwania na wizytę u specjalisty. Do kardiologa rodzice z dzieckiem dostaną się pod koniec 2019 r., w podobnym terminie dostać się można do specjalisty neurologa, w poradni pulmonologicznej zaś trwają zapisy na 2022 r. "Cały czas zaciskamy pasa" "Jako lekarze popieramy wszystkie działania, które mają służyć poprawie sytuacji finansowej szpitala, i oczekujemy, że wpłynie to również na wzrost naszych wynagrodzeń" - dodała. Dyrekcja szpitala złożyła w ministerstwie zdrowia projekt programu naprawczego, który zakłada oddłużenie placówki i przekazanie dodatkowych pieniędzy na dalszy rozwój placówki. Dyrektor szpitala Robert Krawczyk powiedział, że "sytuacja finansowa szpitala, jak wszystkich szpitali klinicznych, wygląda tragicznie". "My cały czas się ograniczamy, cały czas zaciskamy pasa - nie mówię, że chcielibyśmy żyć rozrzutnie i trwonić pieniądze, ale pewna kwota pieniędzy by się przydała" - dodał. Jego zdaniem, powinno nastąpić oddłużenie szpitali oraz ustalenie takiego sposobu ich finansowania, który pozwoliłby "tym szpitalom w miarę bezpiecznie i normalnie funkcjonować". Krawczyk poinformował, że miesięczny budżet szpitala to ok. 12 mln zł. "Myślę, że powinien to być budżet co najmniej o połowę większy" - powiedział. Masowy protest w listopadzie 8 listopada w ramach protestu ok. 100 lekarzy ze szpitala pediatrycznego wzięło urlop na żądanie - planowe zabiegi i przyjęcia zostały odłożone, szpital pracował w trybie dyżurowym. Pod koniec października zakończył się prowadzony przez cztery tygodnie, m.in. w tym szpitalu, protest głodowy pracowników medycznych. Lekarze zapowiedzieli, że w placówkach w całym kraju będą wypowiadać klauzulę opt-out, która pozwala im pracować dłużej niż przewidują obowiązujące normy. Domagają się oni wzrostu nakładów na zdrowie do 6,8 proc. PKB w 2021 r. oraz zwiększenia wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia. W minionym tygodniu minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapewnił, że resort monitoruje to zjawisko i ocenił, że "ono w tej chwili nie przybiera takiego wymiaru, który w istotny sposób mógłby niepokoić, jeśli chodzi o spojrzenie na całą Polskę". Zdaniem szefa MZ apele o wypowiadanie klauzuli opt-out to "nawoływania, które nie licują z godnością lekarzy, także organizacji lekarskich". MZ zapewnia, że postulaty dotyczące wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia i zwiększenia nakładów są sukcesywnie realizowane. Resort wskazuje w tym kontekście m.in. ustawę regulującą sposób ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych; rozporządzenia dot. wzrostu wynagrodzeń rezydentów oraz trwające w Sejmie prace nad projektem, przewidującym stopniowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 r.