Na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu wicepremier, minister kultury Piotr Gliński mówił m.in., że brak uregulowania kwestii nadmiernej koncentracji kapitałowej i pluralizmu na rynku medialnym to wielkie zaniedbanie III RP. Dodał, że chce przedstawić projekt w tej sprawie do połowy tego roku. Śledzińska-Katarasińska powiedziała, że rodzi się pytanie, czy chodzi o dekoncentrację kapitału, czy o to, by skoncentrować kapitał, ale w innych rękach - czy rynek medialny ma być "finansowany przez SKOK-i, państwo bezpośrednio, czy fundacje Lux Veritatis". Podkreśliła, że zapowiadane przepisy muszą "być jednakowe dla wszystkich". "Nie chodzi o zastąpienie jednego kapitału drugim, o taką zmianę prawa prasowego, żeby dziennikarz stracił możliwość wyboru. Musi mieć możliwość wyboru linii programowej, z którą chce się identyfikować" - zaznaczyła wiceszefowa komisji kultury. Odniosła się do relacji Telewizji Polskiej z wyboru szefa Rady Europejskiej, w której - zaznaczyła - "zwycięzcą był polski rząd a przegranym Donald Tusk". Dodała, że w instrukcji szefa niemiecko-szwajcarskiego koncernu Ringier Axel Springer dla polskich dziennikarzy pracujących w tym wydawnictwie przedstawiono odmienne stanowisko. Śledzińska-Katarasińska zwróciła się do MSZ, by "przestało grać kartą niemiecką". "Nie widzę powodu, byśmy mieli takie kompleksy i takie obsesje" - dodała. Na te słowa zareagowała szefowa komisji kultury Elżbieta Kruk (PiS): "Proszę nie mówić o fobiach, o walce - mówimy o faktach". Podkreśliła, że 80 proc. prasy drukowanej w Polsce należy do kapitału zagranicznego. "To ewenement na skalę światową, występowały takie zjawiska w krajach kolonialnych" - zaznaczyła. "Jeśli mówimy o kompleksach to tylko wtedy, kiedy Polak godzi się, by jego państwo miało status kolonialny" - podkreśliła Kruk. Śledzińska-Katarasińska pytała o dowody na to, że nawet jeśli koncentracja kapitału niemieckiego jest, to jest ona sprzeczna z polską racją stanu. Lichocka do posłów opozycji: Nie zależy wam na wolności słowa W sprawie listu szefa koncernu Ringier Axel Springer Media AG Marka Dekana nie obchodzi was wolność słowa, bo linia przez niego zarysowana jest waszą linią partyjną - powiedziała w środę Joanna Lichocka (PiS), zwracając się do polityków opozycji. Jak mówiła Lichocka, liczyła, że opozycja "zamiast sprowadzać tę debatę do doraźnej walki politycznej" zdobędzie się na refleksję nad tym, "jak optymalnie opracować projekt ustawy dekoncentracyjnej tak, żeby była ona zgodna z prawem europejskim i, co więcej, żeby była skuteczna w Polsce, na naszym rynku w przyszłości". Tymczasem - dodała - opozycja woli "udawać, że pismo pana prezesa Dekana nie jest żadną instrukcją dla dziennikarzy". "Nie macie pojęcia o wolności słowa, o zasadach, jakimi powinny się kierować redakcje" - powiedziała posłanka, zwracając się do polityków opozycji. Podkreśliła, że dyrektor finansowy czy prezes wydawnictwa "nie ma prawa ingerować w (...) pracę redaktora naczelnego i w pracę dziennikarzy". "To jest podstawowa zasada wolności dziennikarskiej: redakcje powinny być autonomiczne i opisywać rzeczywistość zgodnie z rzetelnością i obiektywizmem dziennikarskim, i żaden prezes wydawnictwa nie może ingerować w to, co redakcje piszą" - akcentowała. "Państwa to kompletnie nie obchodzi, bo ta linia, która jest zarysowana w piśmie prezesa niemieckiego, jest waszą linią. Ona jest waszą partyjną linią i nic was nie obchodzi to, czy dziennikarze są do niej zmuszani, czy też piszą te artykuły zgodne z tą linią zgodnie ze swoim sumieniem i znajomością rzeczy (...). Takie ustawienie linii tego wydawnictwa służy waszym partyjnym interesom, dlatego w tej chwili nie ma cienia oburzenia na to, co się stało" - mówiła Lichocka. Ukryty cel repolonizacji mediów? Z kolei według wiceszefa komisji kultury Krzysztofa Mieszkowskiego (Nowoczesna), celem działań PiS dotyczących dekoncentracji rynku medialnego jest przejęcie przed wyborami samorządowymi wszystkich dzienników regionalnych. "I w takim celu rozmawiamy o repolonizacji mediów" - podkreślił. Mieszkowski wskazywał również na pozytywną rolę, jaką odegrał na polskim rynku medialnym ostatnich dekad kapitał zagraniczny. "Myślę, że kapitał niemiecki, ale także norweski, w tamtych latach włożył ogromne pieniądze w polskie media i właściwie je uratował. My powinniśmy być wdzięczni koncernom szwajcarsko-niemieckim za te inwestycje" - przekonywał. Według niego, rzeczywistym wyzwaniem jest komercjalizacja mediów, która ma miejsce niezależnie od narodowości kapitału. "Komercjalizacja doprowadziła do takiej sytuacji, że głównym celem mediów stał się w tej chwili zysk ekonomiczny, a nie zysk społeczny. I z tym powinniśmy się jakoś mierzyć, a nie z jakimiś demonami, strachami, które wywołują pieniądze, które na polski rynek wpuszczają (...) Niemcy czy Szwajcarzy" - mówił polityk Nowoczesnej.